Amy,
Nie sądziłem, że kiedykolwiek to powiem, ale... Zaczyna mi brakować Twojego słodkiego wrzasku. Mama Jamesa też się na nas wydziera, co prawda, jednak daleko jej do Ciebie — i tak, to był komplement. Głównie dlatego, że Twoje wrzaski są dziwnie podniecające.
Jak tam nadrabianie zaległości z Harpią (zauważ wielką literę, na więcej nie mogę się zdobyć)? Zapewne też wiele byś oddała za choćby chwilę wytchnienia od jej rzępolenia, czemu wcale się nie dziwię. I tak podziwiam, że wytrzymujesz z nią tyle czasu. Chociaż z drugiej strony... Ja wytrzymuję z Jamesem.
Wyobrażasz to sobie? Evans wpadła do nas dzień przed Wigilią! Rogacz prawie zemdlał po otwarciu drzwi. W każdym razie przyszła dać mu prezent. Podobno żalił się, że potrzebny mu jakiś tam podręcznik do czegoś tam. Potter też nie wie, o co chodzi.
A propos prezentów... Nie wiedziałem, co Ci dać. Książka to oczywisty wybór, ale zapewne przeczytałaś już każdy tom w bibliotece, korzystając z wolnego czasu i konieczności ucieczki przed Harpią. Pióro... Piszesz za dużo, żeby wystarczyło Ci na długo. Zestaw do czyszczenia miotły także Ci się nie przyda (ciesz się, że powiedziałem to Jamesowi, bo był przekonany o trafności swojego prezentu. Jak zwykle, idiota).
Doszedłem do wniosku, że skoro nie mogę Ci nic kupić, dam Ci coś, co już mam, tylko do tej pory leżało w czeluściach kufra. To własność mojej matki — nie, nie jest przeklęte, nie martw się. Zwinąłem jej to kiedyś w akcie buntu, po czym kompletnie o tym zapomniałem. Wiem, że nie przepadasz za takimi rzeczami, ale... Ale zrobisz z tego lepszy użytek niż ja. Poza tym należy Ci się znacznie bardziej niż kiedykolwiek należało się mojej zepsutej do szpiku kości matce.
Mam nadzieję, że Ci się spodoba.
Chciałbym na tym skończyć ten list. James twierdzi, że nie ma sensu Cię martwić. Może faktycznie nie ma, ale... Sprawy na świecie nie wyglądają najlepiej. Ministerstwo próbuje robić dobrą minę do złej gry, ale coraz więcej osób znika w niewyjaśnionych okolicznościach. Teoretycznie nie powinniśmy o niczym wiedzieć, bo informacje docierające do Proroka są naprawdę szczątkowe. Nie rozumiem jednak, dlaczego trzymają wszystko w sekrecie. Jeśli faktycznie Sama-Wiesz-Kto rośnie w siłę, trzeba go powstrzymać, a nie chować głowę w piach.
Uważaj na siebie. Zostań w zamku i trzymaj się z daleka od mojego brata. Ciężko mi to pisać, ale moja potłuczona rodzina na pewno jest zamieszana. Nawet jeśli Reg wciąż posiada jakiekolwiek resztki przyzwoitości, zapewne robią wszystko, by ich go pozbawić. Proszę, Amy. Nie zbliżaj się do niego.
Wesołych Świąt,
Syriusz
Amelia zmarszczyła brwi, jeszcze raz czytając list Syriusza. Początkowy uśmiech zniknął, zastąpiony niepokojem. Jakaś jej część żałowała, że chłopak nie posłuchał Jamesa i nie zachował przygnębiających wieści dla siebie. Wolałaby cieszyć się świąteczną atmosferą i prezentami — także tym od niego, który wciąż leżał nieodpakowany. Z drugiej strony... Z drugiej strony podzielała zdanie Blacka — jeśli coś się działo, należało zareagować, zamiast pozwalać, by przeciwnik wciąż rósł w siłę.
W przeciwieństwie do niego umiała jednak zrozumieć, czym podyktowane było milczenie Ministerstwa Magii. Wywołanie zbiorowej paniki wcale nie poprawiłoby sytuacji, a wprost przeciwnie; ludzie mieli tendencje do zachowywania się niezwykle irracjonalnie, gdy strach zaczynał dyktować im warunki. Wystarczyłoby kilka niepochlebnych artykułów, aby rząd musiał zmagać się nie tylko z rosnącym w siłę Sam-Wiesz-Kim, ale także z brakiem zaufania ze strony społeczeństwa.
![](https://img.wattpad.com/cover/180104015-288-k535535.jpg)
CZYTASZ
Czarno to widzę ✔ [Syriusz Black x OC]
FanfictionCiało Amelii Beckett miało jedną, ogromną zaletę - od siedemnastu lat należało tylko i wyłącznie do niej. Dziewczyna zdecydowanie nie spodziewała się, że ulegnie to kiedyś zmianie. No bo kto właściwie spodziewałby się, że nagle obudzi się w nieswoim...