Syriusz pokiwał głową po raz setny, gdy Amelia bezbłędnie wyrecytowała regułkę z podręcznika, po czym westchnął ciężko. Spojrzał tęsknie za okno, gdzie pierwsze, wiosenne promienie słońca ogrzewały uczniów, którzy zdecydowali się skorzystać ze sprzyjającej aury i wyjść na spacer.
On sam także nie miałby nic przeciwko opuszczeniu murów zamku, ale Beckett — zupełnie niezrozumiałym dla niego sposobem — zdołała namówić go na powtórkę wiadomości z pierwszego semestru. Oczywiście chłopak nie pamiętał zbyt wiele, co szybko zamieniło ich naukową sesję w monolog ze strony Krukonki, za wszelką cenę próbującej wbić mu co nieco do głowy.
Black opierał się, jak mógł — głównie poprzez ignorowanie słów, które opuszczały jej usta. Zamiast tego wolał skupić się na innych rzeczach, które owe usta mogłyby robić. Jego rozmarzone spojrzenie było chyba wystarczającym dowodem na to, że zwyczajnie marnowała czas, bo w końcu oparła czoło o blat stołu i wymamrotała coś pod nosem. Syriusz nie uchwycił całości, ale na pewno usłyszał coś o niepoważnym podejściu do życia.
— Daj spokój, Amy. Jest marzec! Mamy jeszcze masę czasu na powtórki — stwierdził i uśmiechnął się szeroko.
— Nie, nie. To ja mam masę czasu, bo nie muszę powtarzać ostatnich sześciu lat nauki — odparła kąśliwie, po czym odgarnęła włosy z twarzy, a rękaw szaty opadł w dół, odsłaniając błyszczącą bransoletkę.
Nie nosiła jej cały czas, jak zauważył. Oczywiście wcale tego od niej nie wymagał, ale dziwnym trafem zakładała ją tylko wtedy, gdy w planie nie widniały zajęcia ze Ślizgonami. Na początku nie wiedział, co skłaniało ją do takiego zachowania, ale wystarczyło jedno spojrzenie na Regulusa, aby zrozumiał.
Jego brat zapewne rozpoznałby biżuterię, gdyby dostał ku temu okazję. Był młodszy i nie miał z nimi aż tak bezpośredniego kontaktu, ale wcale nie znaczyło to, że któryś ze Ślizgonów z roku Syriusza nie mógłby donieść mu o nowej błyskotce na nadgarstku Beckett. Walburga Black zapewne doskonale wiedziała, gdzie podziała się jej bransoleta, ale nie byłaby szczęśliwa, gdyby dowiedziała się, co właściwie zrobił z nią jej wyrodny syn.
Skrzywił się na myśl o tym, że jak zwykle Amelia wykazała się większym rozsądkiem niż on. Miał wystarczająco dużo problemów ze swoją rodziną i zdecydowanie nie potrzebował kolejnej kłótni z Regulusem. Dziewczyna starała się unikać sytuacji, które mogłyby do niej doprowadzić, ale Black wiedział, że kwestią czasu było, zanim ktoś nie powiąże faktów. Nie bez powodu plotki roznosiły się po Hogwarcie z prędkością światła.
— Amy... — zaczął, a ona oparła głowę na łokciu, wyglądając na absolutnie wykończoną. — Jak to jest, że nie mieliśmy jeszcze okazji porozmawiać o moim prezencie świątecznym?
Dziewczyna przygryzła wargę, a na jej policzkach pojawiły się rumieńce. Normalnie Syriusz uśmiechnąłby się figlarnie, ale teraz nie mógł się oprzeć wrażeniu, że były one wynikiem głębszego zawstydzenia niż by się wydawało.
— Przecież podziękowałam — wymamrotała nerwowo, co tylko utwierdziło go w przekonaniu, że świadomie unikała rozmowy na ten temat.
— Nie wiem, dlaczego — zaczął ostrożnie i wzruszył ramionami. — To dość głupi prezent.
— Nie jest głupi — zaprzeczyła od razu, po czym spojrzała w okno. — Po prostu... W świetle wszystkiego, o czym napisałeś w liście, a także tego, z jakich rodzin pochodzimy... Ma dość poważne implikacje.
— To znaczy?
— To znaczy, że to trochę jak wypowiedzieć wojnie całej reszcie świata — odparła i zmarszczyła brwi. — Nie sądzę, by twoi rodzice byli zadowoleni z tego, że mi ją dałeś. A moja... Właściwie jestem skłonna uwierzyć, że uknuliby jakiś sprytny plan, aby wkupić się w łaskę twoich. Albo wprost przeciwnie... Zażądaliby ode mnie zerwania z tobą kontaktów.
![](https://img.wattpad.com/cover/180104015-288-k535535.jpg)
CZYTASZ
Czarno to widzę ✔ [Syriusz Black x OC]
FanfictionCiało Amelii Beckett miało jedną, ogromną zaletę - od siedemnastu lat należało tylko i wyłącznie do niej. Dziewczyna zdecydowanie nie spodziewała się, że ulegnie to kiedyś zmianie. No bo kto właściwie spodziewałby się, że nagle obudzi się w nieswoim...