Amelia otworzyła oczy, po czym zamrugała kilkukrotnie, chcąc odpędzić od siebie pozostałą senność. Jej wizja była rozmazana, ale akurat do tego zdążyła się już przyzwyczaić; dopiero założenie okularów pozwalało jej zobaczyć coś więcej niż różnokształtne plamy kolorów. Odruchowo sięgnęła na szafkę nocną, a gdy dłoń dziewczyny napotkała jedynie pustą przestrzeń, odwróciła głowę w tamtą stronę i ze zdumieniem zdała sobie sprawę, że świat zdecydowanie zyskał na ostrości.
— Co jest... — mruknęła cicho i zamarła, gdy w pokoju rozbrzmiał zdecydowanie męski głos, zamiast jej zwyczajowego, dużo wyższego tonu.
Panna Beckett uważała się za osobę niezwykle inteligentną, ale w tamtej chwili jej umysł odmówił współpracy. Zmarszczyła brwi i przez kilka dobrych minut rozglądała się po pomieszczeniu, które zdecydowanie nie przypominało dormitorium Krukonek z siódmego roku.
Podstawową różnicą były kolory. W pierwszej chwili Amelia nie zwróciła uwagi na szkarłatny baldachim nad swoją głową. Patrzyła się na niego, ale jednocześnie go nie widziała. Stanowił przecież widok tak znajomy, że już dawno przestała przywiązywać wagę do jego wyglądu. Poza tym bez okularów i tak nie mogła podziwiać zdobień na materiale, bo wszystkie zlewały się w wielką, niebieską plamę.
Teraz jednak miała stuprocentową pewność, że nie znajdowała się w swoim łóżku. W całym pomieszczeniu panował taki bałagan, że dziewczyna poczuła przemożną chęć sięgnięcia po różdżkę i zrobienia porządku, choćby tylko dla własnej satysfakcji. Szybko jednak zrezygnowała, gdy w pokoju rozległo się głośne chrapanie, które na pewno nie pochodziło od jednej z jej współlokatorek.
Umysł panny Beckett zamienił się w pole bitwy, na którym ścierały się ze sobą przeróżne teorie, mogące wytłumaczyć tę niecodzienną sytuację. Dziewczyna poczuła, jak pot spływa po jej czole i uniosła dłoń, chcąc otrzeć je z wilgoci, po czym zamarła po raz kolejny.
Jej włosy... Dlaczego były takie krótkie?! I jakieś takie... inne. Amelia zerwała się z łóżka i podbiegła do lustra, niemalże potykając się o samotnego buta, leżącego na środku pokoju. Nie dbała o to, czy obudzi... cóż, kogoś. Musiała sprawdzić, czy teoria, która zaczęła właśnie formować się w jej głowie, była prawdziwa.
Gdy zobaczyła swoje odbicie, poczuła, jak jej nogi zamieniają się w galaretę. Musiała oprzeć się o gładką, zimną powierzchnię, aby nie upaść. Dzięki tej nowej pozycji, mogła się przyjrzeć z bliska twarzy Syriusza Blacka, która — na chwilę obecną — byłą także jej twarzą.
— Co tu się wyprawia? — wymamrotała do siebie, nie mogąc uwierzyć w to, że nawet jej głos brzmiał jak głos tego irytującego Gryfona.
Chyba nigdy nie widziała go z tak tępą miną. Wyglądał jak rasowy kretyn, co zapewne poprawiłoby jej humor, gdyby nie fakt, że to ona została w jakiś sposób zamknięta w jego ciele.
— Syriusz, co ty odwalasz? — jęknął James Potter, wychylając się zza kotary. — Wiem, że lubisz przeglądać się w lustrze, ale chyba trochę na to za wcześnie, nie sądzisz?
— O nie... — pisnęła Amelia, a chłopak na łóżku spojrzał na nią z politowaniem.
— Łapa... Co z tobą?
Krukonka ukryła twarz w dłoniach i wzięła głęboki oddech, chcąc się uspokoić. Zapewne nie zachowywała się tak, jak przystało na Syriusza Blacka, ale naprawdę niewiele ją to obchodziło. Jak do tego doszło?! Przecież nawet jeśli istniała klątwa, która mogłaby dokonać zamiany ciał, Amelia szczerze wątpiła, aby Gryfon potrafił ją rzucić. Może tarcza Snape'a zdołała wpłynąć na zaklęcie? A może Black zwyczajnie spartaczył jakiś inny czar?
CZYTASZ
Czarno to widzę ✔ [Syriusz Black x OC]
FanficCiało Amelii Beckett miało jedną, ogromną zaletę - od siedemnastu lat należało tylko i wyłącznie do niej. Dziewczyna zdecydowanie nie spodziewała się, że ulegnie to kiedyś zmianie. No bo kto właściwie spodziewałby się, że nagle obudzi się w nieswoim...