Amelia otworzyła oczy i uśmiechnęła się szeroko. Czuła zdenerwowanie, ale było to uczucie dość przyjemne. Oznaczało w końcu, że nadszedł ten dzień — dzień, w którym profesor McGonagall odwróci ich zamianę. Dziewczyna miała ochotę wyskoczyć z łóżka jak sprężyna, ale powstrzymała się z uwagi na wciąż rozchodzące się odgłosy chrapania.
Powoli przerzuciła nogi poza krawędź łóżka i przeciągnęła się mocno, zdając sobie sprawę z tego, że ostatni raz robi to w męskim ciele. Uśmiechnęła się szerzej i, nie mogąc się powstrzymać, zeskoczyła z materaca z energią, o jaką nikt by jej nie posądził.
— Ktoś tu jest nieprzyzwoicie szczęśliwy — powiedział James, co zaskoczyło ją do tego stopnia, że zamarła z jedną stopą w kapciu, a drugą wciąż bosą.
Rozejrzała się po dormitorium i doszła do wniosku, że źródłem pochrapywań był Peter, który podzielał zamiłowania swoich przyjaciół w każdej dziedzinie — a w szczególności w spaniu i jedzeniu. Być może nie był duszą towarzystwa, ale przyzwyczaiła się do jego obecności i paskudnych nawyków, takich jak mówienie z pełnymi ustami i mlaskanie.
Remus także spał, chociaż on przynajmniej nie brzmiał przy tym jak jeden z mugolskich traktorów.
— A ty nie śpisz — odparła głupio, co Potter skomentował cichym prychnięciem.
— Jak mógłbym spać w taki dzień?
Ku jej zdziwieniu, nie brzmiał na wniebowziętego. Właściwie przyglądał się dziewczynie wzrokiem, którego nie mogła rozszyfrować, a który jednocześnie studził jej własny zapał.
— Sądziłam, że będziesz skakał z radości. W końcu odzyskasz kumpla — zauważyła i podeszła nieco bliżej jego łóżka, zapominając zupełnie o brakującym kapciu.
— Też tak sądziłem — westchnął James i wzruszył ramionami. Nawet się nie wzdrygnął, gdy usiadła obok niego, na tyle blisko, że dotykali się udami.
Na początku krzyczał na nią za każdym razem, gdy przekroczyła granicę, która między kumplami była zwyczajnie nieprzekraczalna. Mężczyźni nie siadali tak blisko siebie, gdy nie musieli, a zwykłe, przyjacielskie gesty, które dla Amelii były czymś absolutnie oczywistym, miały czasami właściwości petryfikujące.
Tym razem jednak nie otrzymała żadnego kąśliwego komentarza, co jedynie utwierdziło ją w przekonaniu, że coś było nie tak. Odsunęła się nieco, a kącik ust Jamesa powędrował w górę.
— Widzisz, Beckett... Chyba trochę przyzwyczaiłem się, że ty to... ty.
Amelia wywróciła oczami, słysząc jego pozbawioną sensu wypowiedź.
— Niesamowite, Potter. Czy tobie płacą za te złote myśli? — spytała ironicznie, na co odpowiedział poirytowanym spojrzeniem.
— Chodzi mi o to, że... Nie jesteś wcale taka zła. W zasadzie będzie mi brakować naszych słownych potyczek i twoich dziewiczych rumieńców.
Krukonka wypuściła powietrze z ust i opuściła głowę. Tak... Ona też zdążyła się do wielu rzeczy przyzwyczaić. Widok nagiego Jamesa przestał na niej robić wrażenie, udoskonalanie huncwockich dowcipów stało się codziennością, a męskie poczucie humoru bawiło ją teraz tak samo, jak ich.
Życie w ciele Syriusza było przeżyciem okropnym, ale... Ale mieszkanie w dormitorium Gryfonów okazało się przygodą życia. Sporo się nauczyli — zarówno ona, jak i oni. Chłopcy zaczęli częściej sprzątać, poznali wiele przydatnych zaklęć i, przede wszystkim, zyskali zupełnie nowe spojrzenie na relacje damsko-męskie. Tymczasem Beckett miała powrócić do bycia Krukonką, ale z domieszką gryfońskiej krwi — gorącej i czasami wybuchowej.

CZYTASZ
Czarno to widzę ✔ [Syriusz Black x OC]
FanficCiało Amelii Beckett miało jedną, ogromną zaletę - od siedemnastu lat należało tylko i wyłącznie do niej. Dziewczyna zdecydowanie nie spodziewała się, że ulegnie to kiedyś zmianie. No bo kto właściwie spodziewałby się, że nagle obudzi się w nieswoim...