Tak cicho dziś
W parku
Otulajaca go nicość współistnienia
Dźwięk kroków starych stóp odbijający się od zarośniętej mchem kostki
Wookół mnie już nie ma nikogo
I tylko szare spowijające tą rzeczywistość niebo
Codziennie przedzieram się przez tą próżnie
Walczę z nią
Od 7 aż do 23
Gdy opadne na łóżko pozbawiona sił
Moje myśli płyną pod prąd wszystkiemu
Ja - ryba
Która odmiennie od innych przedziera się w górę rwącej rzeki
Wy - ryby
Na chwilę przyglądające się dziwnemu stworzeniu
Wyglądam tak podobnie
Mam również łuski pokrywajace ciało i ogon
Jak wy
Ale moje łuski mienią się bardziej
A ogon wydaje się znacznie silniejszy niż wasz
Ta rzeka
Jako wasza rzeczywistość.