XXXIX. Kłopoty w raju

419 89 125
                                    

Maman, pobaw się ze mną! — krzyknęła Claudine, na co Danielle westchnęła ciężko.

Była piekielnie zmęczona. Do późnego wieczora bawiła się na przyjęciu u jednej ze swoich przyjaciółek, a później zerwała się z łóżka z samego rana, obudzona przez męża, który wybierał się do fabryki. Philippe bardzo ją przepraszał, rzekł nawet, że powinien spać na sofie, skoro Danielle wróciła w środku nocy i potrzebowała snu, ona jednak nie gniewała się na niego. Ucałowała go tylko i wróciła do snu, jednak nie mogła znów zasnąć. Do tego przez cały dzień dokuczały jej wymioty. Błogosławiony stan kobiety był już całkiem widoczny i coraz bardziej dawał się jej we znaki, przez co wieczorami ogarniało ją okropne zmęczenie. Dziś nie było inaczej.

— Perełko, maman dzisiaj jest bardzo zmęczona. Może innym razem.

Było jej przykro, że musi rozczarować Claudine. Nie znosiła widoku smutnej miny dziewczynki, nie mogła jednak nic z tym uczynić. Dziś naprawdę nie miała siły z nią biegać, rysować czy bawić się lalkami.

— Ale maman... — jęknęła córeczka, posyłając jej błagalne spojrzenie.

— Nie, kochanie, naprawdę nie jestem w stanie. Pobawimy się jutro. Idź teraz poczytaj albo porysuj.

— Ale... — Claudine była wyraźnie rozczarowana.

— Co się dzieje, perełko? — zapytał nagle męski głos.

Matka i córka odwróciły się, by ujrzeć Philippe'a, który właśnie wszedł do pomieszczenia. Na widok zasmuconej córeczki podszedł do niej i wziął dziewczynkę na ręce, po czym przycisnął ją do piersi i złożył pocałunek na jej główce. Kochał ją całym sercem, a Claudine czuła się przy nim bezpiecznie. Własny ojciec nigdy nie dawał jej tyle czułości, co ojczym, którego kochała niemal tak samo jak matkę.

Maman nie chce się ze mną bawić — jęknęła, wtulając twarz w poły jego fraka. — A ja bym tak bardzo chciała po tych wszystkich dzisiejszych lekcjach!

Philippe uśmiechnął się do niej nieznacznie i przesunął dłonią po jej włosach. Była najbardziej uroczym dzieckiem, jakie w swoim życiu widział. Czasem bywała nieco nachalna, co nieco go męczyło, lecz nigdy by jej tego nie rzekł. Wiedział, że w obcym kraju, pozbawiona ukochanego dziadka, czuła się samotnie i potrzebowała ogromnej uwagi, zwłaszcza teraz, skoro Danielle oczekiwała dziecka i nie miała tylu sił na harce z nią. 

Maman jest bardzo zmęczona, perełko. Będzie miała niedługo dzieciątko, a ono rośnie i zabiera jej siły. Ale ja się mogę z tobą pobawić. Na co więc masz ochotę? — Jego oczy błysnęły figlarnie.

— Na zabawę w chowanego! — krzyknęła radośnie dziewczynka.

— No dobrze. A twoja maman pójdzie spać, może być?

— Tak! 

Spojrzał z miłością na Danielle, która podniosła się z sofy i podążyła ku schodom. Claudine pociągnęła go za frak i posłała mu niezadowolone spojrzenie. Pojął w lot, że chciała, by zaczął już liczyć, a ona mogła się schować. Ostatnim razem wymyśliła wprost wyborną kryjówkę i chciała ją wykorzystać.

— No już, kochanie. Liczę do stu! — wykrzyknął i odwrócił się do ściany, po czym zakrył oczy dłońmi. 

Słyszał tylko tupot małych nóżek Claudine i jej zduszony chichot. Ten dźwięk zawsze był mu miły. Niegdyś nie przepadał za dziećmi, jednak Claudine od razu zdobyła jego serce. Była śliczna, urocza i grzeczna, choć czasem miewała kaprysy, podobnie jak jej matka. Czasem żałował, że nie była jego własną córką. Pragnął jej dać wszystko, co najlepsze. Zasługiwała na to po tym, co przeszła z ojcem. Cieszyło go, że Paul zupełnie nie interesował się swą jedynaczką. Nie zasługiwał na tak cudowną córkę. Listy pisał do niej jedynie dziadek, co dziewczynka przyjmowała z ogromną radością. 

Camille i JeanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz