- Drodzy pasażerowie, informujemy, że zbliżamy się do lądowania. Prosimy zapiąć pasy i przygotować się do wyjścia. Dziękujemy za lot i życzymy miłego dnia - usłyszałam w głośniku głos kobiety.Westchnęłam i wykonałam następujące polecenia, zaczynając czuć lekkie turbulencje podczas lądowania. Po wszystkim odpięłam pasy, zabrałam swój bagaż podręczny i przepuszczając przed sobą starszą panią, skierowałam się do wyjścia z pokładu samolotu.
Odebrałam z odpowiedniego miejsca Daisy, która grzecznie czekała na mnie w klatce. Ucieszyła się na mój widok, wyciągając język i liżąc mnie po twarzy.
- Oj przestań - powiedziałam do niej, a później skierowałam się odebrać resztę swoich walizek.
Po paru minutach stałam ma środku lotniska w Bostonie, rozglądając się za osobą, która miała mnie z niego odebrać.
I oto zobaczyłam wysoką szatynkę, ubraną w krótkie spodenki i hiszpankę, stojącą kilka metrów ode mnie, zwaną również moją siostrą. Przeszukiwała wzrokiem tłum ludzi, a kiedy jej zielone tęczówki zatrzymały się na moich szeroko się uśmiechnęła i zaczęła mi machać.
Przewróciłam oczami z uśmiechem i podeszłam w jej kierunku.
- Laska, ale wyrosłaś!- są pierwszymi słowami jakie do mnie mówi, przyciągając mnie do siebie i piszcząc.
- Nie widziałyśmy się tylko jakieś pół roku - zaśmiałam się.
- Wystarczająco długo. Cieszysz się, że razem zamieszkamy?- pyta, odsuwając się ode mnie i biorąc Daisy z moich rąk.
- Serio muszę odpowiadać na to pytanie?- spojrzałam na nią z jedną uniesioną brwią.
Nie zrozumcie mnie źle, kocham Kelsey, ale nie podoba mi się fakt, że zostanę tutaj przez najbliższy rok. Chociaż z drugiej strony brak ograniczeń i nieustanna swoboda, którą będę tutaj miała brzmią dość fascynująco.
- Oj nie bądź taką pesymistką - przewróciła oczami, kierując się w stronę wyjścia z lotniska i pomagając mi z bagażami - Spodoba Ci się mieszkanie bez rodziców.
- Niech zgadnę. Codziennie imprezujesz, upijasz się i robisz wiele niedozwolonych rzeczy?
- Ja? Coś Ty, przecież jestem grzeczną dziewczynką - powiedziała próbując być poważna.
Spojrzałam na nią z kpiącym spojrzeniem, a później obydwie wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem.
- Tęskniłam, siostra - powiedziała, obejmując mnie jedną ręką.
- Tak, ja też - uśmiechnęłam się szczerze, pakując rzeczy do jej samochodu. Może jednak nie będzie tak źle?
Po krótkiej przejażdżce autem z lotniska, w końcu Kelsey zaparkowała na podjeździe swojego małego domku na obrzeżach miasta. Prawdę mówiąc nigdy u niej nie byłam, więc kiedy wysiadłam z jej srebrnego audi, wręcz zaniemówiłam. Domek wyglądał na prawdę ładnie, pomalowany na biało i z dużym balkonem po jednej stronie. Kelsey miała nawet swój ogródek! Jakim cudem te kwiatki jeszcze przy niej nie zdechły?
Okolica wydawała się być dość spokojna, uliczki były wąskie, a droga była w tym miejscu jednokierunkowa.
Otworzyłam tylne drzwi auta, pozwalając Daisy wyskoczyć na trawnik i się otrzepać. Następnie otworzyłam bagażnik i razem z siostrą wyciągnęłyśmy moje walizki, po kolei zanosząc je do środka mieszkania.
Kiedy wróciłam na zewnątrz po ostatnią torbę, zauważyłam Kelsey po drugiej stronie ulicy, rozmawiającą z kimś na podwórku sąsiadów.
Zmrużyłam oczy i skupiłam swój wzrok na wysokim brunecie ubranym w czarną koszulkę i szorty. Na nosie założone miał okulary przeciwsłoneczne, a na nogach białe vansy. Powiedział coś do mojej siostry, po czym przesunął swoje okulary na głowę i odwrócił do mnie swój wzrok.
CZYTASZ
Hurts so good
Teen FictionLindy Smith ma osiemnaście lat i pochodzi ze słonecznego Miami na Florydzie. Los jednak nie jest dla niej zbyt łaskawy, ponieważ zmuszona jest przeprowadzić się do swojej niezależnej, o dwa lata starszej siostry do Bostonu, gdzie skończy swoją ostat...