W poniedziałek rano, gdy zaparkowałam na szkolnym parkingu, byłam przerażona.Nie chciałam wychodzić, ponieważ obawiałam się spotkania z Cody'm. Nie wyobrażałam sobie jak teraz będzie wyglądać nasza wspólna lekcja biologi. Nie było mowy o zmianie miejsca, ponieważ wszystkie ławki były już zajęte.
Normalne, że o całej sytuacji opowiedziałam Norze i Alex'owi. Nie mogłabym udawać, że wszystko gra, wyczuliby to, a ja chyba potrzebowałam się komuś wygadać. Wiedziałam, że mogę na nich liczyć. Oczywiście przemilczałam pikantne szczegóły takie jak pocałunek z Miles'em albo to, że jego ojciec jest szefem mafii.
Wzięłam głęboki wdech i w końcu wysiadłam z auta. Swoją drogą naprawienie go zajęło jakiś czas, ale przynajmniej teraz działa jak nowy.
Poprawiłam torbę na ramieniu i ruszyłam w stronę szkolnego budynku. W środku przystanęłam przy swojej szafce i otworzyłam ją, a później wyjęłam potrzebne książki. Ucieszyłam się, kiedy po chwili zobaczyłam idącego w moją stronę Alex'a.
Zanim jednak zdążył do mnie dotrzeć, przed moimi oczami stanął nie kto inny jak Cody.
Nawet na niego nie spojrzałam, zatrzaskując szafkę i szykując się do odejścia.
- Czekaj, wysłuchaj mnie..- zaczął, sięgając dłonią w moją stronę i chwytając mnie za ramię.
Momentalnie spojrzałam mu w twarz i wyrwałam się, mrużąc oczy.
- Nie. Dotykaj. Mnie. - powiedziałam wyraźnie każde słowo.
- Lindy, ja nie miałem wyboru, Bradshaw mnie zmusił..
- Zawsze jest jakiś wybór.
W tym momencie obok mnie zjawił się Alex, za co byłam mu wdzięczna.
- Idziemy na matmę?- zapytał, kompletnie ignorując Cody'ego, a ja przytaknęłam.
- Zaczekaj..- ciągnął brunet, a ja miałam ochotę mu przywalić.
Alex odwrócił na niego swój wzrok i zmierzył go nim z uniesioną jedną brwią.
- Spadaj chłopcze - powiedział mu, a ja prawie parsknęłam śmiechem, ponieważ brzmiało to wręcz komicznie.
Ruszyliśmy w stronę klasy, zostawiajac Cody'ego z tylu. Następne lekcje minęły bezboleśnie. Do czasu kiedy nie nadeszła pora ostatniej - biologi.
Weszłam spokojnie do sali, jak gdyby nigdy nic, łudząc się, że Cody nie będzie już tam na mnie czekał. Niestety się myliłam. Siedział tam i patrzył prosto na mnie. Stukał palcami o blat laski i wydawał się być zdenerwowany.
Niechętnie podeszłam do niego i usiadłam obok, w ogóle na niego nie patrząc i nie odzywając się. Niestety Cody nie potrafił zrozumieć mojej aktualnej niechęci względem niego, ponieważ czułam, że na mnie patrzy, a po chwili usłyszałam jego głos.
- Zagroził mi, że jeśli nie zrobię tego, czego mi karze to zniszczy mi życie - powiedział na tyle cicho, że tylko ja w klasie mogłam to usłyszeć.
Dalej na niego nie spojrzałam i nie miałam nawet ochoty odpowiadać, ale on dalej ciągnął swoje.
- Kazał mi zagadać do Ciebie na tamtej imprezie. Kazał mi Cię do niego przyprowadzić.
Zaśmiałam się pod nosem, ponieważ to brzmiało absurdalnie.
- Poważnie? Masz czelność jeszcze w ogóle ze mną rozmawiać?
CZYTASZ
Hurts so good
Teen FictionLindy Smith ma osiemnaście lat i pochodzi ze słonecznego Miami na Florydzie. Los jednak nie jest dla niej zbyt łaskawy, ponieważ zmuszona jest przeprowadzić się do swojej niezależnej, o dwa lata starszej siostry do Bostonu, gdzie skończy swoją ostat...