14: Potencjalnie możesz się wypchać

63.9K 2.2K 1.6K
                                    

Zostaw coś po sobie

*

Po niedzieli nadszedł poniedziałek, czyli pierwszy dzień mojego ostatniego roku. Sama nie wiem czy czułam podekscytowanie, czy byłam lekko zestresowana, ale ściskało mnie w brzuchu.

Do szkoły miałam dziś dojechać sama własnym autem, chociaż od jutra razem z Alex'em i Norą umówiliśmy się, że będziemy jeździć wspólnie.

Wstałam o odpowiedniej godzinie, nie chcąc się spóźnić pierwszego dnia i od razu ubrałam na siebie wcześniej przygotowaną sukienkę. Na dworze świeciło słońce i było ciepło, więc nawet nie ubierałam na siebie swojej ramoneski. Usiadłam za toaletką i zrobiłam swój codzienny makijaż, dodatkowo przejeżdżając usta ulubioną matową pomadką.

Było wpół do dziewiątej, kiedy schodziłam po schodach do kuchni, żeby szybko zjeść płatki. Kelsey pewnie jeszcze spała i trochę jej tego zazdrościłam.

Nalałam sobie mleka i wsypałam czekoladowe kulki do miski, a później usiadłam przy kuchnnej ladzie i zaczęłam je jeść. W międzyczasie dostałam też wiadomość od Nory, że właśnie jedzie w stronę szkoły. Ona i Alex jeszcze z rana byli kupić książki w antykwariacie, które ja już dawno posiadałam, więc nie chciało mi się wstawać pół godziny wcześniej, żeby jechać razem z nimi.

Daisy plątała mi się pod nogami, więc wstałam i nasypałam jej karmy do miski, a później nalałam wody. Pogłaskałam ją po głowie i podrapałam za uchem, a kiedy dochodziło za piętnaście, w końcu chwyciłam za torebkę oraz kluczyki i wyszłam z domu. Zamknęłam drzwi i skierowałam się w stronę Harolda, który grzecznie czekał na podjeździe.

Usiadłam za kierownicą, wkładając kluczyk w stacyjkę i przekręciłam go, aby uruchomić silnik. Ale ten ani nie drgnął.

- No dalej kochany..- wyszeptałam sama do siebie, próbując ponowić moją czynność.

Zmagałam się z tym jeszcze przez parę dobrych minut, kiedy w końcu zdałam sobie sprawę, że to na nic.

- Do cholery!- krzyknęłam kiedy moje auto po raz kolejny nie chciało odpalić.

Wscieknę się. Czemu akurat dzisiaj?Harold, kurwa!

Wyszłam z samochodu i zatrzasnęłam drzwiczki, po czym kopnęłam lekko w jego bok i wydałam z siebie niezadowolony okrzyk.

- Ktoś tu ma kłopoty z autem, huh?- usłyszałam nagle znany, sarkastyczny głos.

Nie musiałam nawet odwracać głowy, żeby wiedzieć kto to. Miles patrzył na mnie z głupawym uśmieszkiem i założonymi rękoma, opierając się o swojego czarnego Jaguara.

- Zamknij się, Wood - warknęłam w jego stronę z zaciśniętymi zębami i podniosłam maskę swojego auta.

Niestety nie za bardzo znałam się na mechanice samochodów, więc tak na prawdę tylko udawałam, że czegoś szukam. A może inaczej - próbowałam czegoś szukać.

- Ostre słowa w stronę kogoś, kto potencjalnie może zaoferować Ci podwózkę - znów się odezwał.

On chyba żartuje. Znów to robi. Znów zmienia zdanie i ze mną rozmawia. Mam tego dość.

Zatrzasnęłam maskę i wyciągnęłam z tylniego siedzenia torbę. Zamknęłam auto na elektryczny zamek i wyszłam z podjazdu.

- Potencjalnie możesz się wypchać - posłałam mu sarkastyczny uśmieszek i zaczęłam kierować się chodnikiem w stronę przystanku autobusowego. Może jakimś cudem zdążę jeszcze na poranny kurs.

Hurts so goodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz