2: Podziwiasz zabytki?

83.5K 2.2K 2.6K
                                    


Następnego dnia miałam dowieźć dokumenty do mojej nowej, przyszłej szkoły. Oczywiście zaspałam. Dlaczego? Z wczorajszej domówki wróciłyśmy o drugiej, więc miałam jedynie kilka godzin snu, a budzik jakimś cudem postanowił mi nie zadzwonić.

-Kurwa!- krzyknęłam na cały głos, kiedy sięgnęłam po telefon i zorientowałam się która jest godzina.

Wstałam szybko na równe nogi i zaczęłam się zbierać, przeklinając pod nosem i skarżąc się na ból głowy. Mam być tam dosłownie za dziesięć pieprzonych minut.

Wyciągnęłam z przesuwanej szafy sukienkę w paski i czystą bieliznę, prawie potykając się w drodze do łazienki. Chyba oszaleję.

Dlaczego ten cholerny budzik nie zadzwonił? Przecież go nastawiłam! Chyba że tak mi się tylko wydawało, bo byłam w nocy dość nieprzytomna.

Ubrałam na siebie wcześniej wyciągnięte ciuchy i szybko umyłam zęby, jednocześnie przeczesując swoje długie blond włosy. Wyszłam z łazienki i wróciłam do pokoju, siadając przy toaletce i w tempie błyskawicznym nakładając na twarz podkład, a później malując rzęsy.

Wzięłam do torebki najpotrzebniejsze rzeczy oraz chwyciłam do ręki kluczyki z auta, kierując się w stronę drzwi wyjściowych.

Prawie wpadam na Kelsey, która wychodziła właśnie zaspana ze swojego pokoju.

- Musisz być tak głośno?- zapytała ziewając.

- Czemu mnie nie obudziłaś?- pytam, zakładając na nogi swoje złote trampki, które kupiłam kiedyś na eBay'u.

- Skąd miałam wiedzieć?- przewraca oczami.

- Ugh - jęczę głośno, gdy patrzę na zegarek i widzę, że mam pięć minut - Pa! - krzyczę jeszcze przelotnie i wychodzę z domu.

Otworzyłam swój samochod i wsiadłam za kierownicę, a torebkę rzuciłam na siedzenie pasażera. Odpaliłam auto i zaczęłam wyjeżdżać z podjazdu.

A przynajmniej miałam taki zamiar, póki nie zobaczyłam, że tuż przede mną, na środku drogi stoi czyjś czarny Jaguar z otwartymi drzwiami.

- Żartujecie sobie ze mnie - warknęłam pod nosem i wcisnęłam klakson, którego dźwięk rozległ się po okolicy. Nie obchodziło mnie to, że jest wcześnie.

Zaczęłam stukać palcem o kierownice, czekając aż właściciel auta łaskawie przyjdzie i zwolni mi miejsce na przejazd.

Kiedy przez kolejną minutę samochód dalej stał na ulicy, wysiadłam z auta i podeszłam w jego stronę. Jednokierunkowa, wąska droga na prawdę nie ułatwia mi przejechania obok. Trzeba też bardzo uważać przy wyjeżdżaniu, bo jak zauważyłam - ludzie jeżdżą tutaj jak idioci.

Rozglądam się i pochylam, patrząc na miejsce kierowcy, które dalej było puste.

- Podziwiasz zabytki?- usłyszałam nagle nieco znajomy głos, więc podniosłam się i spojrzałam na osobę przede mną.

O ironio, że był to Miles, opierający się o swoje auto. Zmierzył mnie wzrokiem spod przeciwsłonecznych okularów, na jego twarzy widniał cwaniacki uśmiech, a wiatr rozwiewał jego farbowane włosy.

Zmarszczyłam brwi, patrząc na niego i stanęłam z założonymi rękami.

- Zablokowałeś mi wyjazd - powiedziałam prawie że oschle.

- Ktoś tu się spieszy?- uniósł jedną brew w górę, a ja rozszerzyłam lekko oczy i nabrałam głośno powietrze z poirytowania.

- Nie twój interes, po prostu zjedź mi z podjazdu.

Hurts so goodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz