IX

753 54 72
                                    

Rey~
Siedzieliśmy w moim pokoju. Ja przy biurku a on na podłodze. Mówiłam mu, żeby usiadł chociaż na łóżku albo poduszce, ale ten był uparty i mówił, że będzie mu wygodniej na twardym podłożu.

Taaa, Jasne.

Tworzyliśmy wraz z Benem nasze miecze świetlne. Co prawda nikt mnie tego nigdy nie uczył, ale wiedziałam jak to robić. Może to zasługa mocy? Nie wiem.

Po godzinie majsterkowania moja rękojeść była gotowa. Teraz trzeba było tylko włożyć kryształ. Po wsadzeniu go, wstałam i odsunęłam się od mebli, by niczego przypadkiem nie zniszczyć. Włączyłam miecz i pojawiły się 2 żółte ostrza z obu stron rękojeści. Było to połączenie miecza świetlnego wraz z moją pałką z Jakku. Tym było mi najlepiej walczyć. W razie czego mogłam schować jedną stronę miecza i walczyć normalnym z jednym ostrzem.

- Wow - usłyszałam zza mnie zachwyconego młodego Solo - Niezły ten miecz skonstruowałaś.
Ja w odpowiedzi się tylko uśmiechnęłam i wyłączyłam urządzenie.

Kilka minut później chłopak wstał i włączył swoją broń. Potrójne zielone ostrze wyglądało niesamowicie. Wpatrywałam się w to przez dobre kilka minut.

W pewnym momencie miecz zmienił się na czerwony, a chłopak zabrał mi mój miecz za pomocą mocy. Zbliżał się do mnie. Odsuwałam się, aż w końcu natrafiłam na ścianę. Byłam sparaliżowana. Nie wiedziałam co się dzieje.
- Ben..? - wydukałam przerażona.
Opadłam na ziemię. Syn Lei i Hana wziął zamach, a ja osłoniłam się rękoma, chociaż dobrze wiedziałam że mnie to nie ochroni. Czekałam na cios ze łzami w oczach, ale ten nie nadszedł.
- Rey co się dzieje? - usłyszałam głos młodego Solo.
Podniosłam wzrok i ujrzałam jego kucającego przy mnie z troską, i niepokojem. Wyłączył ZIELONY miecz, po czym od razu mnie przytulił.

To była wizja? Koszmar na jawie? To mi się przywidziało? Czy coś innego? A może po prostu wariuję? Nie mam pojęcia co przed chwilą się stało. Wtuliłam się w mężczyznę i wybuchnęłam płaczem. Wytarł mi łzy i przyłożył swoją dłoń do mojego policzka. Przyłożył jego jedwabne usta do moich. Nie chciałam by to się skończyło. Odwzajemniłam pocałunek tak, jakbym miała go za chwilę stracić. Nie chciałam go stracić. Zbyt wiele osób ważnych dla mnie już straciłam. On musiał ze mną zostać. Po prostu musiał.

Ben~
Odsunąłem się od dziewczyny i pomogłem jej wstać. Martwiłem się. Coś złego się działo. Codziennie płakała. Codziennie miała przerażające wizję. Codziennie były one związane ze mną po ciemnej stronie mocy. Czy możliwe było, że to wszystko działo się przeze mnie? Przez to, że ją tyle razy raniłem fizycznie? A może psychicznie? Gdy ona cierpi, ja również. Kocham ją. O Jezu. Kocham to naprawdę za mało powiedziane. Bez niej moje życie nie miałoby sensu. Zrozumiałem jaka jest dla mnie ważna oddając jej swoje życie. Wtedy, dzięki niej, powróciłem ja, Ben Solo, zagubiony chłopiec, który przypadkiem znalazł się po złej stronie mocy.

Ponownie otarłem łzy z jej policzków i poprosiłem ją, żeby się spróbowała uspokoić. Zaprowadziłem ją na łóżko, a sam poszedłem do łazienki się przebrać.

Założyłem jasną koszulkę i wygodną skórzaną ciemnobrązową kurtkę. Dłonie i ich okolice obwiązałem miękkimi bandażami. Ubrałem zwykłe, dopasowane beżowe spodnie, jakieś białe skarpety i brązowe buty. Nałożyłem jeszcze na siebie pasek, do którego przymocowałem mój miecz.

Wyszedłem z łazienki i podszedłem do Rey. Ściągnąłem ją z łóżka i złapałem za rękę.
- Przystojniak z ciebie - słodko zachichotała.
- Twój przystojniak - uśmiechnąłem się do niej spoglądając w jej piękne, ciemne, duże oczy.

Wyszliśmy razem z pokoju. Szliśmy korytarzem trzymając się dalej za dłonie. Niektórzy członkowie Rebelii dziwnie się na nas patrzyli. Jak widać dalej nie wiedzieli, że jesteśmy parą.

Bo jesteśmy, prawda?

Wyszliśmy przed hangar.
- Dokąd my właściwie idziemy, Ben?
- Do miejsca, gdzie w spokoju będziesz mogła mnie uczyć.
- A-ale ja..
- Nie ma żadnych ale. Prędzej czy później i tak byś musiała założyć Akademię Jedi - ścisnąłem mocniej jej rękę, i przyspieszyłem tępa.

Po kilku minutach wędrówki wreszcie dotarliśmy na miejsce. Była to piękna, spokojna polana, do której nie dobiegały hałasy z bazy Ruchu Oporu. Cała była zielona, otoczona milionem rodzajów drzew i różnorodnych kwiatów.

Rey~
Młody Solo stanął przede mną.
- Ucz mnie mistrzynio, Rey - powiedział cicho wywołując u mnie dreszcze.
- Ben ja już coś na ten te..
- Potrzebuję nauczyciela. Wiesz o tym. Wiesz że ty jako jedyna możesz mnie uczyć. Proszę..
- Ehh.. No dobra - wymamrotałam pod nosem niezbyt zadowolona.

Momentalnie wzięłam miecz i go włączyłam atakując Bena. Ten sprytnie się obronił. Walczyliśmy ze sobą dobre 15 minut. Po długim czasie moje żółte ostrze wylądowało tuż przy jego gardle.
- Nieźle - wydusiłam zmęczona wyłączając miecz.
Nie usłyszałam odpowiedzi od chłopaka. Był cały spocony, a mokre kosmyki jego czarnych włosów przykleiły się do jego twarzy. We dwójkę padliśmy na ziemię głośno oddychając.
- To było ciężkie. Jesteś w tym świetna - wyszeptał ledwo.
- Dzięki.. - odsapnęłam z uśmiechem.

Przypomniała mi się pewna sytuacja z treningu ze Skywalkerem. Postanowiłam, że zrobię to samo z młodym Solo. Trochę śmiechu jeszcze nikomu nie zaszkodziło.

Usiadłam, a wnukowi Anakina kazałam zrobić to samo. Musiał zamknąć oczy. Powiedziałam mu żeby wysunął swoją dłoń przed siebie i się skupił na mocy przepływającej wokół niego. Cicho zerwałam kawałek trawy i zaczęłam smyrać nim jego palce.
- I jak czujesz coś? - zadałam mu pytanie.
- Wow.. Nigdy nie czułem mocy tak bardzo..

Zaczęłam bardziej poruszać rośliną pytając go tym samym o moc. Po chwili palnęłam go ta trawą w rękę a ten uniósł powieki czując się oszukany. Padłam na ziemię, lecz tym razem nie ze zmęczenia, a ze śmiechu.

Chichrałam się i chchrałam.

Nie mogłam przestać.

Pewnie od boku wyglądałam jak jakaś wariatka.

Gdy wreszcie się w miarę uspokoiłam, podniosłam się i spojrzałam się na "urażonego" Bena.
- Serio? - zapytał z miną "😑".
Ja tylko się uśmiechnęłam próbując powstrzymać kolejny atak śmiechu.

Mężczyzna wstał i podszedł do mnie. Spojrzałam na niego zdziwiona. Co on chciał zrobić?

Po chwili się przekonałam.

Zaczął mnie łaskotać. Położył mnie na ziemii i nie przestawał mimo moim krzykom. Z moich oczu popłynęły aż łzy przez te gilgotki. Za każdym razem, gdy próbowałam się wyrwać i uciec ten przyciągał mnie do siebie dając mi pocałunek w czoło, tym samym rozpraszając mnie.

Gdy wreszcie wyślizgnęłam się, podniosłam rękojeść i zaczęłam biec w stronę bazy, a ten mnie gonił.

***

Wpadłam na Poe'a.
- Nie wiedziałem, że na mnie lecisz Rey - prychnął radosny.
- Haha bardzo śmieszne. - odsunęłam się od niego i zadałam pytanie - A ty co taki wesoły?
- Armitage przegrał pewien zakład.. Hehe.. - po tych słowach zawołał rudzielca.

Do hangaru wszedł zawstydzony Hux. Ubrany był na RÓŻOWO, na policzkach miał RÓŻ, a z jego włosów została zrobiona mała kiteczka, na której znajdowała się RÓŻOWA kokardka.

Nie wytrzymałam i wybuchęłam śmiechem. Wtedy do pomieszczenia wbiegł też chłopak, przed którym uciekałam i ten również parsknął:
- Mmm Armitage nie wiedziałem, że lubisz różowy..
- Zamknij się Ben... Po prostu się zamknij..

~~~~~~
Witaaam
1102 słowa w tym rozdziale, mam nadzieję, że wam się spodobał 💕

Dziękuję za 1,44 tysiące odczytów 💕💕💕 Kocham wasss pączusieeee

Ja siedzę chora w domku i zaczynam się bać tego Koronawirusa, bo już 4 podejrzenia w Polsce :/

Niezłe rozpoczęcie roku 2020:
- wyjście z Unii Wielkiej Brytanii
- Koronawirus
- Zagrożenie III wojną światową
- Coroczne gadanie o końcu świata
- Pożary, pożary i jeszcze raz pozaryyy
- Ciąg dalszy zalewania Wenecji

Good Game Guys 🙂

Pozdrawiam z kaszelkiem

Ziaziua💕~

Reylo - Zostań ❤️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz