XI

684 43 61
                                    

Rey~
Siedziałam na stołówce w bazie Rebelii jedząc sobie spokojnie sałatkę, gdy na salę wszedł Lando. Wyglądał na dosyć zdenerwowanego. Ku mojemu zdziwieniu przysiadł się do mnie a ja modliłam się, żebym nie była brudna na twarzy.
- Rey.. - westchnął - Potrzebuję twojej pomocy - spuścił głowę.
- Chętnie pomogę - uśmiechnęłam się nieśmiało - Ale w czym?
Mężczyzna wziął głęboki wdech.
- Bo tak jakby.. - bawił się swoimi palcami - Jannah jest moją córką.

Szczęka mi opadła.

Nie umiałam nic powiedzieć.

Dosłownie nic.

Usta odmawiały mi posłuszeństwa.

Po chwili ciszy usłyszałam głos Calrissian'a.
- Wiem głupio wyszło.. Ale muszę jej wreszcie powiedzieć... - przygryzał wargę - Nie chcę by czuła, że nie ma rodziny. Mam nadzieję, że rozumiesz o co chodzi....
- Rozumiem Lando. Oczywiście, że ci pomogę - jego kąciki ust się podniosły.
- Boże dziewczyno, jesteś wielka! - wstał i mnie przytulił.

Zachichotałam pod nosem.

- Mam ci pomóc wymyśleć sposób w jaki jej powiedzieć? - spytałam.
- Wiem, że powinienem sam to wymyśleć, ale jednak trochę się boję - wymamrotał.
- Wielki Lando Calrissian się czegoś boi? O Jezu to na prawdę musi być źle - zaśmiałam się a on ze mną.

Kazałam ciemnoskóremu mężczyźnie chwilę poczekać a ja wyszłam z jadalni.

Tak. Właśnie idę po tą dziewczynę.

Co mi tam. Najwyżej przyjaciel Lei mnie zabije.

Wbiłam z buta do hangaru i od razu zauważyłam Jannah rozmawiającą z Rose.

Szybko do nich podbiegłam i bez słowa wytłumaczenia chwyciłam młodą Calrissian za nadgarstek i pociągnęłam na korytarz.

- Rey? Coś się stało?
- Tak, ktoś musi z tobą teraz porozmawiać. Teraz - powiedziałam idąc w stronę miejsca, gdzie czekał jej ojciec.

Hah zabawne... Czy tylko ja nie będę miała szansy poznać mojego ojca..?

Jestem mu wdzięczna za wszystko. Za to, że mnie razem z matką ochronili. Za to, że oddali swoje życie za mnie.

Wreszcie dotarłyśmy. Gdy mężczyzna ujrzał mnie wraz z towarzyszącą mi kobietą chyba się przeraził. Otworzył szeroko oczy, ręce mu drżały a na czole pojawiła się pierwsza kropla potu.

- Lando chce ci coś powiedzieć - uśmiechnęłam się tylko i wskazałam gdzie ma podejść.

Ja przycupnęłam sobie przy jakimś innym stoliku przy ścianie, tyłem do tamtych. Po moim policzku spłynęło kilka łez. Brakowało mi rodziców. Na prawdę chciałam, żeby tu byli. Żeby żyli. Żeby mnie wspierali.

Proszę..

Położyłam głowę na stole i się rozpłakałam. Nie chciałam przeszkadzać im w rozmowie, więc starałam się nie zwracać na siebie zbytnio uwagi.

Postanowiłam wyjść.

Jednak w wyjściu zatrzymał mnie pewien facet w samych bokserkach.

Ben~
Leżałem w pokoju i próbowałem się połączyć mocą z Rey, by dowiedzieć się gdzie jest. Powinniśmy zaraz iść na trening.

Wreszcie ujrzałem szatynkę siedząca przy stole w jadalni. Nie ujrzałem przy niej jedzenia, lecz łzy na jej policzkach.

Co się takiego stało?

Natychmiast zerwałem się na nogi. Zapominając że jestem w samych bokserkach wyszedłem z pomieszczenia i szedłem szybko w stronę miejsca, gdzie przebywała młoda Palpatine.

Reylo - Zostań ❤️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz