XIII

619 41 24
                                    

Rey~
Natychmiast zerwaliśmy się na nogi i jak najszybciej było to możliwe skierowaliśmy się do naszego pokoju z Benem, zostawiając tym samym całą randkę w lesie. Szybko się przebrałam z sukienki w moją szatę, on również a kilka sekund później już staliśmy z naszymi mieczami świetlnymi naprzeciwko Finna. Jego twarz oświetlała czerwona niestabilna klinga. Jego oczy pociemniały, gdy ujrzał mnie wraz z Solo. Rzucił się na nas wściekły, a szturmowcy rozpoczęli ostrzał.

Podczas walki z ciemnoskórym, zostałam postrzelona w nogę.

KIEDY ONI NAUCZYLI SIĘ CELNIE STRZELAĆ DO CHOLERY?

Próbowałam nie zwracać uwagi na ranę mimo bólu.

Ben przeciął swoim mieczem brzuch byłego szturmowca, a ten zrobił kilka kroków w tył.
- Tak się chcecie bawić? - zapytał, zaśmiał się i zrobił gest ręką.
Przed nami stanęli szturmowcy trzymający związanych Rebeliantów. Wśród nich był Poe, Rose, Jannah i Lando.
- Albo się poddacie i dacie się skuć, albo ich zabiję - powiedział z rozbawieniem w głosie.

Spojrzałam przerażona na potomka Lei, a on na mnie. Skinęliśmy do siebie głowami na znak zgody.

W jednym momencie wyłączyliśmy nasze ostrza.
- Najpierw ich wypuść - powiedziałam stanowczo nie chcąc ukazywać moich prawdziwych emocji.
- Słyszeliście Rey - uśmiechnął się łobuzersko - wypuście ich.

Na jego rozkaz wszystkich puszczono i zepchnięto na bok. Wszystkich prócz Damerona.
- Jego też masz wy- nie dokończyłam, ponieważ założono mi na kończyny stalowe kajdany oraz założono mi knebel.

Tak samo uczynili z pilotem i byłym Renem.

Zabrano nam bronie.

Następnie strzelono do nas blasterami ustawionymi na tryb ogłuszający.

Ostatnie co widziałam to rozmazanych uciekających członków Ruchu Oporu.

***

Poe~
Obudziłem się na metalowym łóżku.

Skąd ja to pamiętam.

Mam deja vu.

Nie mogłem się ruszyć. Wszystko mnie bolało. Po moim czole spływała ciepła strużka krwi. W moim kierunku skierowane były lampy, przez co średnio cokolwiek mogłem widzieć. Kajdany były mocniej ściśnięte niż za czasów Kylo Rena. W pobliżu aż roiło się od szturmowów.

Oparłem się głową o zimną blachę i spojrzałem w sufit. Teraz pozostało tylko czekać na oprawcę. Którego kocham.

Eh.

Rey~
Gdy podniosłam powieki, ujrzałam przede mną Bena, całego w krwi, leżącego na betonowej podłodze. Chciałam do niego podbiec, ale powstrzymały mnie grube łańcuchy, którymi moje ręce były przymocowane do ściany.

- Ben..? Żyjesz..? - wyszeptałam.
- Rey.. - widziałam jak cierpi z bólu - Wszystko w porządku? Coś ci z-zrobił? - po tych pytaniach syknął.
- Nie, nic mi nie zrobił... Ale z tobą chyba gorzej..
- To tylko małe.. - wziął głęboki oddech - zadrapania..

Próbowałam mu pomóc mocą na tyle ile mogłam, ale nie dało to zbyt wiele.

Czym my sobie na to zasłużyliśmy? Czym zasłużył sobie cały świat? Ile jeszcze? Ile czasu to wszystko potrwa? Czy to kiedykolwiek się skończy? Czy znowu będzie tak, że wygramy, ale i tak coś zepsuje to wszystko? To wszystko to jakaś chora gra, w której jesteśmy tylko pionkami? Dlaczego akurat my?

Reylo - Zostań ❤️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz