Harry ostrożnie otworzył drzwi. Szczęka mu opadła, gdy zobaczył rozmiar pomieszczenia. Było bez problemu tak duże jak reszta biblioteki, ale wszystko w jednym pokoju. Widział kilka biurek w rogu i kącik czytelniczy z fotelami i sofami ustawionymi wokół ław. Przy najbardziej oddalonej ścianie stało duże biurko z katalogami. Przy nim siedziały dwie czarownice w granatowych szatach. Reszta pomieszczenia była zdominowana rzędami regałów.
Harry wszedł za jedną z półek i rozejrzał się po pomieszczeniu. Było tu sporo ponad dwa tuziny klientów. Zaskoczyła go różnorodność ludzi. Niektórzy wyglądali, jakby przed kilkoma laty skończyli Hogwart, a inny byli bliżej wieku pani Weasley. Młodsi byli ubrani w jeansy i swetry, a starsi w mieszankę mugolskiego ubrania i tradycyjnych szat.
Książka przelatująca nad jego kryjówką spowodowała, że się wyprostował. Młodsza czarownica z długimi, ciemnymi włosami, ubrana w niebieskie szaty, włanie skierowywała stertę książek na ich miejsce.
Biorąc głęboki oddech, Harry ostrożnie zbliżył się do niej po upewnieniu się, że zaklęcia zwodzące wciąż były na swoim miejscu.
- Przepraszam.
Odwróciła się, żeby na niego spojrzeć i w szoku opadła mu szczęka. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, gwałtownie złapała oddech.
- Harry!?
Harry zbladł, gapiąc się na swoją dawną koleżankę z drużyny Alicję Spinnet. Zbliżyła się do niego, omiatając go wzrokiem. Pociągnęła go za rękę i zaprowadziła do jednego z oddzielnych biurek schowanych przed głównym pomieszczeniem przez rząd regałów.
Wyciągając dłoń, dotknęła jego ramienia.
- Harry, to ty, prawda?
- Jak mnie rozpoznała? – szepnął.
Alicja uśmiechnęła się.
- Zaklęcia są na miejscu, ale sprzedały cię oczy. Próbowałeś zmieniać im kolor?
Harry potaknął.
- Miały być niebieskie.
- Często gdy kto ma jakąś bardzo rozpoznawalną cechę, ciężko jest ją ukryć – wyjaśniła Alicja.
Harry usiadł przy biurku i wypuścił Skierkę. Machnięciem różdżki rzucił zaklęcie prywatności. Alicja rozejrzała się, po czym przywołała krzesło i usiadła obok niego.
- Co ty tu robisz? – spytała. – Wiesz, że jest cena za twoją głowę, nie?
Harry naprawdę chciał znaleźć jakąś wymówkę, ale gdy popatrzył na swoją przyjaciółkę, jego historia jakoś sama się wymknęła.
- Profesor Dumbledore wyznaczył mi zadanie. Co, coś pomoże zabić Vol...
- Ciii! – przerwała Alicja. – Na imieniu Sam-Wiesz-Kogo jest Tabu. Jeśli je wypowiesz, mogą cię namierzyć. Złapali tak już parę osób.
Wyraz zaskoczenia przemkną mu przez twarz.
- Na Merlina, to... Dobrze, że mi powiedziałaś, Alicja. Zwykle używam jego imienia.
- Właśnie o to chodzi. Potężni czarodzieje i czarownice, którzy się mu opierają, nie boją się wymawiać jego imienia – odparła Alicja. – No więc, szukałeś czegoś, co pomoże go zabić.
- Tak – potwierdził Harry. – Ron i Hermiona upierali się, żeby ze mną pójść. Zostawaliśmy w namiocie, zmienialiśmy miejsce co noc. Nie mielimy dużo jedzenia. Mimo, że na początku mielimy jakie sukcesy, nie mielimy dobrego przywódcy. Jednej nocy podsłuchaliśmy grupkę opowiadającą o tym, co się działo w Hogwarcie. Ginny, Neville i Luna próbowali ukraść Miecz Gryffindora, pewnie dla mnie. Byłem tym taki podniesiony na duchu, ale Ron... Ron był wkurzony. Był zdenerwowany, bo myślał, że w dupie mam bezpieczeństwo jego siostry i nie obchodzi mnie, jeśli co jej się stało. Denerwował się, bo nie miałem planu, było nam zimno i głodowaliśmy. Nie chciałem go zranić, ale się na niego wkurzyłem. W końcu wrzasnąłem, żeby po prostu wypierdalał, jeśli mu się co nie podoba.
![](https://img.wattpad.com/cover/212830867-288-k612770.jpg)
CZYTASZ
Niezamierzone Konsekwencje
FanfictionGdy Harry i Ron wpadają w kłótnię podczas poszukiwania horkruksów, Hermiona wybiega za Ronem, prowadząc do niezamierzonych konsekwencji. Nawet z najlepszymi intencjami, wszystko może pójść źle. Opowiadanie nie jest moje, tylko je udostępniam!