Diadem Ravenclaw

1.5K 58 27
                                    

Severus Snape powoli wszedł do swojego gabinetu. Podobnie jak większość Śmierciożerców obecnych tamtego wieczoru, był kilka razy ofiarą Cruciatusa. Gdy wszedł do pomieszczenia, od razu skierował się do biurka. Wyciągnął z szuflady fiolkę eliksiru postcruciatus, który trzymał właśnie na takie okazje. Opadając na fotel, czekał, aż lek zacznie działać.

Podniósł wzrok, gdy usłyszał pukanie do drzwi.

- Proszę.

Wyprostował się, gdy do środka weszli Gawain Robards i Kingsley Shacklebolt.

- Witam panów. Spodziewałem się waszej wizyty.

Robards zajął miejsce najbliżej biurka, a Kingsley stanął z tyłu.

- Paskudna sprawa, Snape – zaczął Robards. – Obu Carrowów zabiła trucizna.

- Trucizna? Co ma pan na myśli? Nie trzeba wielkiej spostrzegawczości, żeby zobaczyć, że zostali posiekani na kawałki. Widziałem odciętą rękę Alecto. Krew była wszędzie. Krwotok Amycusa dotknął sufitu – wycedził Snape.

- To prawda. Zostali cięci jakąś ostrą bronią – zapewne mieczem. Prawdopodobnie umarliby od ran, które się z tym wiązały, ale właściwie to zginęli od trucizny. Jakiś jad węża, według mojego eksperta – wyjaśnił Robards. Obserwował intensywnie Snape'a, ale nie zauważył żadnej zmiany w jego wyrazie twarzy.

- Więc są jakiekolwiek ślady sprawcy? – spytał Snape.

- Nie. Ale chcielibyśmy prosić pana o pozwolenie na przeszukanie zamku.

Snape machnął ręką lekceważąco.

- Róbcie co chcecie. Większość uczniów pojechała do domu. Zostało paru Ślizgonów, ale wszystkie pozostałe kwatery powinny być puste. Mam nadzieję, że poszczęści się wam tu trochę bardziej niż w Dolinie Godryka. Rozmawiało o tym sporo uczniów. Były jakieś zamieszki w Dolinie Godryka, a żaden Auror się nie pojawił. To nie przekonuje zbytnio do możliwości Aurorów.

- Jeszcze jedno pytanie, Snape – odezwał się po raz pierwszy Kingsley, ignorując wzmiankę na temat możliwości Aurorów. – Czy ma pan jakiekolwiek informacje na temat aktualnego miejsca przebywania Ginny Weasley?

Snape uniósł brew z wyższością.

- Wydawało mi się, że dotarła do pociągu. Otrzymałem listę pasażerów zanim pociąg odjechał i znajdowało się na niej jej nazwisko.

- Nie było jej w pociągu. Pansy Parkinson użyła Eliksiru Wielosokowego, żeby zająć jej miejsce.

- Kingsley, myślałem, że już ustalono, że to był po prostu głupi dowcip – wtrącił się Robards zanim Snape zdążył odpowiedzieć.

Ignorując przełożonego, Kingsley wlepił wzrok w swojego dawnego kolegę.

- Profesorze Snape, czy Pansy Parkinson albo Ginny Weasley są w stanie uwarzyć Eliksir Wielosokowy?

Snape ledwo powstrzymał się od przewrócenia oczami.

- Nie, żadne z nich nie jest wybitne w Eliksirach. – Przerwał i spojrzał Kingsleyowi w oczy. – Draco Malfoy to prawdopodobnie jedyny uczeń będący w stanie to zrobić.

- Czy Draco Malfoy i Pansy Parkinson się przyjaźnią? – spytał Kingsley.

- Sądzę, że spotykają się ze sobą, jeśli wierzyć plotkom – odparł Snape. Zatrzymał się, dobierając odpowiednie słowa. – Nie wydaje mi się, żeby którekolwiek z nich było w dobrych stosunkach z Ginny Weasley. Jeśli nie dostała się do pociągu, nie wiem, gdzie może być. Prawdopodobnie po prostu jest ostrożna. Wydaje mi się, że ci, którzy jej szukają, będą bardzo zawzięci.

Niezamierzone KonsekwencjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz