Poszukiwania

1.7K 56 57
                                    

Ginny zawinęła ramiona wokół Harry'ego i ukryła twarz w jego piersi, a Stworek zabrał ich do Komnaty Tajemnic.

- Wow! Stworku, świetna robota! – powiedział Harry, rozglądając się.

Stali w Komnacie Tajemnic, ale strefa, w której się znajdowali była otoczona wielkimi ścianami pokrytymi złożonymi gobelinami. W środku wydzielonej strefy znajdował się mały salon składający się z dużej, złoto-niebieskiej kanapy i dwóch wygodnie wyglądających foteli, które wyglądały, jakby ktoś je zwędził z pokoju wspólnego Ravenclawu. Przed kanapą znajdowała się ława, a także spory stół i dwa krzesła, zupełnie jak te w bibliotece. Jego torba znajdowała się na stole. Za mniejszą ścianą widać było wielkie łóżko z kotarami w kolorach Gryffindoru i szafa podobna do tej, której używał przez sześć lat w szkole.

Wciąż mocno ściskając dłoń Ginny, Harry okręcił się w miejscu. Stworkowi udało się wyczyścić kamienną podłogę i zapalił też zapachowe świece, aby się pozbyć stęchłego smrodu Komnaty.

- Stworek cieszy się, że panu się podoba – powiedział Stworek, kłaniając się. – Stworek zostawił bazyliszka tam, gdzie leży. Stworek nie wiedział, co pan chce z nim zrobić.

- Nie, w porządku – odparł Harry. – Mógłbyś nam załatwić trochę jedzenia?

- Oczywiście, panie Harry – powiedział skrzat i zniknął z pyknięciem.

Harry spojrzał na Ginny, która wciąż miała zamknięte oczy i mocno się go trzymała. Sięgnął ręką i odsunął kosmyk włosów za jej ucho. Jego wzrok pociemniał, gdy zobaczył nagromadzone na jej twarzy, szyi i ramionach rany i sińce. Pocałował ją lekko w policzek, po czym wziął ją w objęcia.

- Już dobrze, kochanie. Otwórz oczy.

Biorąc głęboki oddech, Ginny otworzyła powoli oczy. Uśmiechnęła się widząc zmiany, które zaprowadził Stworek. Mimo, że kolumny z wężami wciąż były widoczne, generalne odczucie mroku i opresji, które zawsze wiązała z Komnatą zniknęło. Ku jej zaskoczeniu, przydreptała do nich mała, szara kotka. Harry uśmiechnął się i podniósł ją.

- Hej, mała. – Zwrócił się do Ginny. – Ginny, to moja kotka, Skierka.

Ginny pogłaskała kociaka.

- Cześć, Skierko. Jestem Ginny.

Harry poprowadził Ginny do kanapy i razem usiedli, a do Komnaty wrócił Stworek. Miał talerz kanapek, a także różne przekąski, ciastka i owoce. Był tu też dzban soku dyniowego i fiolka z Eliksirem Uzupełniającym Krew. Para zabrała się za jedzenie. Ginny trudno było oderwać wzrok od Harry'ego.

- Nie mogę uwierzyć, że tu jesteś. Tak za tobą tęskniłam... - powiedziała, gdy już skończyła swoją porcję.

Całując ją delikatnie, Harry powiedział:

- Więc co tu się działo?

- Nienawidzę tego miejsca – powiedziała Ginny. – Było okropnie. Carrowowie są straszni. Przykuwali uczniów łańcuchami do ścian w lochach i cały czas używali Cruciatusa jako kary. Ślizgoni się wożą, jakby to była ich szkoła. A ta wyższa klasa Ślizgonów pomagała przy dyscyplinie. Nie są tacy dobrzy w Cruciatusie jak Carrowowie, ale uczą się.

Ginny przeszły ciarki na samo wspomnienie, ale kontynuowała.

- Stworek był super. Gdy Carrowowie odcinali nam jedzenie, Stworek przynosił nam jakieś posiłki do pokoju wspólnego. Upewniał się, że mamy eliksiry. Nie wiem, co byśmy bez niego zrobili.

- Cieszę się, że chociaż to mogłem zrobić – powiedział Harry. – Przepraszam, że zostawiłem cię w takim burdelu.

Ginny tylko pokręciła głową.

Niezamierzone KonsekwencjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz