Dzień niezapowiadał się dobrze. I to wcale nie dlatego,że na dworze była paskudna pogoda i Marinette w tą ulewę musiała iść do budynku w którym pracowała.
Powód był zupełnie inny.
Była zmęczona i wypalona zawodowo. A ponieważ była projektantką powinna mieć w swojej głowie tysiąc,milion pomysłów.
No właśnie powinna.
Teraz z obiegiem lat jej kreatywne myślenie się wypaliło. Nie wymyślała już wspaniałych projektów,przez które sam Gabriel Agreste uśmiechał się szeroko. A to nie było u niego podobne. Tylko ona potrafiła wywołać jego uśmiech swoimi projektami.
A jedynie co teraz u niego zauważa to obojętność.
Pusty wzork,który obdarza jej prace powoduje u niej ciarki. Nie wspomni o jego głosie.
— Witam Pani Cheng. — odezwała się kobieta o imieniu Alex. Była tutejszą sekretarką.
— Tak. Witaj. — mruknęła niechętnie Marinette i obdarzając ją krótkim spojrzeniem postawiła krok do przodu. Chciała jak najszybciej znaleźć się w swoim gabinecie. Jednak głos rudej kobiety jej to uniemożliwił.
— Pan Agreste chce Cię widzieć. Mówił,że to ważne. — oznajmiła a ona jedynie kiwnęła głową i ruszyła do gabinetu swojego szefa.
Cała pewność siebie,która się w niej przed chwilą zebrała w sekundzie wyparowała.
Sięta do granic możliwości stanęła przed drzwiami swojego mentora i dwa razy w nie zapukała.
Nie musiała długo czekać. Niemal odrazu zza drzwi wydobył się stanowczy i pewny siebie pomruk,który sugerował,że dana osoba mogła wejść.
Marinette poprawiła swoje długie granatowe włosy i przełknęła ślinę łapiąc za klamkę.
— Dzień dobry Panno Cheng. — powiedział Gabriel siedząc za brązowym biurkiem. — Proszę,usiądź.
Gestem ręki poprosił ją,aby zajęła miejsce na przeciwko niego. Kobieta posłusznie wykonała jego polecenie.
— Chciał mnie Pan wiedzieć. Czyż nie? — powiedziała profesjoalnie. Miała nadzieję,że tak to chociaż brzmiało.
Agreste położył swoje dłonie na biurku i je złączył,bacznie patrząc na swoją pracownicę.
— Owszem. Chciałem Panią widzieć,ponieważ Chciałbym z Panią poważnie porozmawiać. Czy mogę zwracać się do Ciebie na "ty"?
Granatowłosa niepewnie kiwnęła głową.
— A więc,Marinette. — zaczął. — Jesteś moją najlepszą pracownicą. Zauważyłem jednak,że z czasem twoje projekty..cóż.. — przerwał na chwilę. — Są gorsze niż kiedyś. Myślę,że się wypaliłaś zawodowo. I na tym etapie twoja praca projektantki się kończy.
Słysząc to Marinette zamarła.
W pewnym stopniu miał rację. Ona sama to zauważyła,ale czy to musiał odrazu być koniec z jej jednym talentem? Nie mówiąc już nic o pieczeniu. Bo to dla niej zamknięty rozdział.
Zacisnęła dłonie na swoich kolanach i przełknęła ślinę.
— Nie chcę Cię zwalniać. — kontynuował Gabriel. — Jednak to chyba konieczne. Musisz odpocząć i zrobić coś,aby twoja głowa brała z czegoś nowe inspiracje. Marinette. Zgadzasz się ze mną?
Marinette analizowana w swojej głowie wszystkie za i przeciw.
Po długim i zarazem krótkim namyśle zdecydowała.