Powietrze owiało jej bladą twarzy,od razu kiedy wyszła z samolotu pod bacznym okiem blondyna.Wokoło nie było żadnych ludzi co ją bardzo zdziwiło. I do tego cała ta akcja z balem,na którym miała rzekomo udawać narzeczoną Adriena. Ten chłopak upadł na głowę! Mówiła za każdym razem w głowie,kiedy pomyślała własne o tych słowach,które powiedziała jej Tikki.
— Zatrzymujemy się w hotelu. — powiedział Adrien,patrząc na ekaran telefonu. Plagg i Tikki podszli sekundę po tym. — Jutro o 20 zaczyna się bal,więc od rana będziemy na zakupach.— przerwał na chwilę,patrząc na dziewczyny. — Marinette i Tikki, pojedziecie kupić sobie jakieś sukienki a my z Plagg'iem garnitury.
— Się wie szefunciu. — powiedziała żartobliwie czerwonowłosa przez co blondyn przewrócił oczami.
Potem udali się do czarnego samochodu,który według współrzędnych miał zawieść ich do wcześniej wspomnianego hotelu.
Marinette zdębiała,kiedy zobaczyła pięcio gwiazdkowy hotel i to jeszcze taki,w którym przebywały osoby wysoko postwione w społeczeństwie Rosyjskim. Późnej okazało się,że to nie koniec dawki emocji. Kiedy weszli do środka,Marinette zrozumiała,że na pewno nie dostanie osobnego pokoju. Adrien na sto procent o tym pomyślał i cóż,nie myliła się.
Zazdrościła Tikki i Plaggowi,którym szczęście dopisało i którzy dostali osobne pokoje.
— Na prawdę musimy mieć pokój razem? — zapytała niepewnie nawet na niego nie patrząc. Adrien spojrzał na nią kątem oka uśmiechając się.
— Odpowiedzieć jest bardzo prosta. — zaczął banalnie. — Jesteśmy nażeczeństwem,więc to normalne,że będziemy spać razem.
— Szkoda,że ja się na nic nie zgadzałam! — odpowiedziała oburzona.
Blondyn wzruszył ramionami.
Dalej szli już w ciszy. Sami. Tikki i Plagg już wcześniej udali się do swoich pokoi. Nie miała największej ochoty spędzać z nim całej nocy i to w dodatku w jednym łóżku. Chociaż zakupy z czerwonowłosą będą odskocznią od zielonookiego blondyna. Cholernie przystojnego blondyna.
Stanęli na przeciwko białych drzwi z numerem 342. Marinette przełkęła ślinę patrząc kątem oka na swojego towarzysza,który otwiera je srebrnym kluczem. I szczerze mówiąc zaskoczyła się wnętrzem. Białe ściany i takiego samego koloru łóżko. Łóżko małżeńskie.
Kolejny raz przełknęła niemrawo ślinę,idąc za Adrienem,który dodatkowo ciągnął za sobą dwie walizki. Położył je obok wcześniej wspomnianego łóżka. Marinette stanęła na przeciwko łoża,na którym miała spać razem z nim,patrząc w podłogę. Adrien obdarzył jej sylwetkę spojrzeniem.
Nie umiał za bardzo wyrażać uczuć. Tak też było w tamtej sytuacji. Chciał coś jej powiedzieć,aby się nie denerwowała tym,że będą spali razem. Nie mógł. Jego usta ani drgnęły a ona nadal stała. Nie wiedząc co robić przeczesał swoje włosy dłonią i wyjął z kieszeni telefon. Odblokował go i przyjżał się tapecie,która ukazywała portret jego matki – Emilie.
Potem wystukał wiadomość do Tikki,która jasno mówiła,że po mału a może szykować się na wspólne wyjście z granatowłosą kobietą. Odpisała mu od razu,informując,że będzie za niecałe pięć minut.
Tyle dobrego.
— Tikki będzie po Ciebie za chwilę. — powiedział. Marinette gwałtownie podniosła głowę z nad podłogi. — Wiem,że mieliście iść na zakupy dopiero jutro,ale dziś Tikki Cię trochę oprowadzi. Pojedziecie do kina i takie tam. — machnął ręką na co kobieta niezauważalne przewróciła oczami.