O nie, to ponownie się dzieje*
Boli gdzieś w środku
Nie mogę tego zatrzymaćWeź wszystko co masz i idź,
Robię to dla CiebieNasz czas dopiero się zaczyna, a ty patrząc w przyszłość idziesz przed siebie
Będąc częścią mnieI chodź teraz czuje się wolna, moje serce dopiero łapie wdech, patrząc na Ciebie
Będę kochać Cię, chociaż jestem odsuwana w ciemny mrok
Nie widząc już Twojego ciałaIdę na przód
Kątem oka szukając CiebieI chodź to dopiero początek, wiem, że zawsze już będę u Twojego boku...
— Masz anielski głos. — wyznała różowłosa pojawiając się znikąd, obok siedzącej na ławce w parku, Marinette. — Pozazdrościć.
— Dzięki. — odpowiedziała jej z lekkim uśmiechem na twarzy.
— Jak podobał Ci się wczoraj bal? — zapytała po której chwili.
Usta granatowłosej opuściło ciche westchnięcie, przez co Tikki zmarszczyła brwi, a jej uśmiech zastąpiła wąską linia.
Nie wiedziała, czy powinna mówić to Tikki. Była blisko z Plaggiem oraz Adrienem, więc mogłaby powiedzieć parę słów za dużo. Blondyn pewne nawet nie pamięta połowy imprezy.
— Było fajnie. — wysiliła się na jak najszczerszy uśmiech. — Adrien wydawał się jednak dziwny. Może to przez alkohol. — podsumowała pewnie, przez co Tikki zmarszczyła brwi.
— On nie pije alkoholu, Marinette. Jak już to bezalkoholowe drinki.
Teraz granatowłosa została niemile zaskoczona. I może czerwonowłosa miała rację? Nie czuła od niego alkoholu, lecz czasami jego wzrok był dziwnie nieobecny. Jakby w innym świecie. Dlaczego więc się tak zachowywał?
— Oh
— Ta, nie martw się, jest jeszcze bardzo dużo rzeczy o których nie masz pojęcia. — kontynuowała Tikki, wygodniej opierając się o ławkę.
Wtedy jej oczy lekko się rozchyliły, jakby nagle dotarło do niej, że powiedziała coś o czym powinna w ogóle nie mówić.
— Byłaś kiedyś za granicą? — zmieniła szybko temat, na co granatowłosa posłała jej ciekawskie spojrzenie.
Marinette pokręciła przecząco głową.
Nie była nigdzie jak na Sycylii i teraz w Moskwie. W Paryżu, gdzie wcześniej pracowała i mieszkania, miała zawrót głowy i nie było mowy o jakich kolwiek wyjazdach.