chapter seven

1.6K 92 79
                                        

Lot minął im w ciszy,która stawała się codziennością ich dotychczasowego życia. W Nowym Jorku pojawili się nad ranem. Żadne z nich nie spało w nocy. Ivan pilnował całą trójkę a Plagg Marinette oraz Adriena. Blondyn nie zwracał na dwójkę pozostałych mężczyzn. Kątem oka obserwował czyny młodej kobiety,która usiłowała pewnie wymyślić jakiś plan,aby mu jak najszybciej uciec.

Marinette za to faktycznie myślała jak wydostać się z obrzydliwych łap zielonookiego mężczyzny. Jej bardzo złą wadą było to,że jej twarz ujawniała,że nad czymś nieustannie myśli.

Przeanalizowała wszystkie za i przeciw i ustaliła ze sobą,że narazie będzie siedzieć cicho i z nikim nie będzie zamieniać ani słówka. Zdobędzie ich uwagę i przekona ich,że już im nie ucieknie a kiedy nadarzy się idealny moment po prostu się ulotni i nikt nie będzie miał o tym pojęcia.

— Zamierzasz wysiąść? — zapytał ją czarnowłosy mężczyzna,którego imienia nadal nie miała czelności poznać.

Jak widać dojechali pod wskazane miejsce już kilka minut wcześniej,bo w samochodzie znajdowała się tylko ona. Z obojętnością popatrzyła na chłopaka,który stał w drzwiach i opierał się o dach samochodu. W geście odpowiedzi kiwnęła tylko głową i nie czekając aż się przesunie,popchęła Plagga,przez co się niebezpiecznie zachwiał.

Syknął na nią pod nosem i zmroził ją wzrokiem.

Może i była osobą szczupłą i niską,jednak w tych dłoniach znajdowała się niemała siła.

— Jesteśmy w naszej głównej siedzibie. — odezwał się Plagg,idąc w ramię w ramię z granatowłosą do drzwi wyjściowych. — Tutaj również mieszkamy. Biuro jest na dole a pokoje u góry. — tłumaczył dalej. Marinette jakoś zbytnio to nie interesowało. Nawet gdy weszli do środka jej wzrok był wbity w jeden,znany jej punkt. Czarnowłosy zmarszczył brwi. — Chodź pokaże Ci pokój.

Wyprzedził ją a ona posłusznie szła za nim. Wiedziała,że co chwilę będzie na nią spoglądał,aby upewnić się czy rzeczywiście za nim idzie. Musiała być ostrożna i nie wzbudzać nie potrzebnych podejrzeń. Dokładnie przyglądała się korytarzowi,aby znaleźć jakieś miejsce z którego może wydostać się na zewnątrz. Nic jednak takiego nie było. Nawet wentylacji.

Zatrzymali się przy drzwiach z numerem 119. Marinette przyjrzała się im dokładnie. Były zwyczajne.

Nie czekając na reakcje ze strony towarzyszącego jej mężczyzny,chwyciła za klamkę i weszła do środka. To co tam zobaczyła  zwaliło ją z nóg.

Pokój był ogromny. Cała ściana obsadzona szybami i lekki,biały wystrój.

Otworzyła szeroko buzię i podeszła do jednego z okien. Przyjżała się krajobrazowi z okna i mogła powiedzieć,że to był najlepszy widok jaki dotąd spotkała. Niebieskie niebo idealne kąponowało się z białymi chmurami a auta,które były na ulicach dodawały Nowemu Yorkowi uroku.

Odwróciła się w stronę drzwi i już chciała coś powiedzieć czarnowłosemu,ale jej uwagę zwróciło wielkie łóżko,które na pewno nie było dla jednej osoby.

— Przepraszam,ale czy naprawdę potrzebuję takiego dużego łóżka? — zapytała cicho,przełykając następnie ślinę.

Odpowiedziała jej cisza.

Spojrzała momentalnie w stronę drzwi i przeraziła się otwierając szeroko oczy.

Drzwi były zamknięte a przed nimi jej stał czarnowłosy mężczyzna o zielonych oczach. Stał w nich zielonooki blondyn,który wlepił w nią całą swoją uwagę.

Przełknęła ponownie ślinę i zacisnęła mocno zęby,tak jakby bała się,że usta same się jej otworzą i palną jakąś głupotę.

— To łóżko nie jest dla Ciebie. — odpowiedział jej dziwnym tonem głosu. Jej ciało przeszedł dziwny dreszcz,kiedy usłyszała dźwięk jego stóp,które szły w jej stronę. — To łóżko jest dla nas. — dodał szeptem,nachylając się do jej ucha i następnie patrząc w jej fiołkowe oczy. — Łazienka jest po prawej. Przyjdę o 20. Tutaj masz telefon z moim numerem telefonu i Plagga. — podał jej urządzenie,wpędzając ją ponownie w nie małe zaskoczonie.

Adrien uniósł kącik ust w górę i ruszył w stronę drzwi. Gdy już złapał za klamkę,odwrócił głowę trochę w tył i spojrzał na dziewczynę,mówiąc:

— Bądź grzeczna. — i wyszedł.

Alya nie trzymała się również dobrze tak samo jak jej przyjaciółka.

Razem z ze swoim chłopakiem wrócili do hotelu i zabukowali na następny tydzień bilety do domu. Chcieli jechać do Nowego Yorku i właśnie w nim szukać Marinette ale sytuacja finansowa w tej kwestii z nimi wygrała.

— Kurwa,kurwa i jeszcze raz kurwa! — przeklinała mulatka chodząc po pokoju w jedną i drugą stronę.

Na to wszystko patrzył mulat,który nieco rozbawiony patrzył na swoją ukochaną.

— Nadal nie mogę uwierzyć jaki z niego dupek,Nino! — zdruzgotana usiadła obok swojego partnera i oparła ręce na czole,patrząc w podłogę. — Ten chuj zamiast pomóc to  siedzi w tym zasranym barze i zdradza Mari z pierwszą lepszą! Chuj! Jebany Chuj! — krzyczała przeklinając Lukę Couffaine od najgorszych.

Ale nie oszukujmy się. W tej sytuacji był chujem.

— Czekoladko,ochłoń trochę. Luka jest po prostu zagubiony..  — zaczął Nino,ale przerwał jej sztuczny śmiech Alyi.

— Przepraszam Cię,Nino. — otarła nadal sztucznie łzy,które rzekomo znajdowały się w kącikach jej oczu. — Ale jego już nic nie usprawiedliwi. Czasami ludzie,zakochują się w nie odpowiednich osobach. Marinette zakochała się w Luce. Ale to uczucie z czasem się wypala. Tak było tutaj. — wytłumaczyła mu. — A tego się nie da usprawiedliwić tym co robi Luka. To wobec Marinette nie fair.

Gdy Alya skończyła swój monolog spojrzała na swojego chłopaka. Wpatrywali się w siebie pewnie z jakieś kilka minut. Tą chwilę,przerwało głośne chrząkniecie,które wybudziło parę z transu. Szybko spojrzeli w drzwi,w których stał nikt inny jak niebiesooki.

— Nie chciałbym przeszkadzać,ale.. — zaczął i w momencie zatrzymał wzrok na mulatce,której wzrok mówił,aby się pospieszył. Wziął wdech nosem i szybko dokończył. — Muszę z wami pogadać.

— Mam nadzieję,że to ważne,Couffaine.  — mruknęła chłodno w jego stronę,podchodząc do niego i szturchając go specjalnie w ramię kierując się do kuchni. 

Nino wstał z łóżka i posłał kumplowi przepraszające spojrznie. Zaraz potem cała trójka znalazła się w kuchni. Alya swoim wzrokiem pogoniła niebieskookiego mężczyznę,aby się streszczał ze swoją wypowiedzią.

— Jesteśmy w dupie.

Sycylia|MiraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz