chapter twenty one

1.3K 86 54
                                    

Niebieskooki nie skomentował słów sławnego projektanta, iż sądził, że to nie potrzebne. W dodatku brzmiało to, jakby mówił sam do siebie.
Stał nie ruchomo, w takiej samej pozycji od początku, patrząc na swojego szefa, dla którego pracuje od samego początku.

Tak. Wszystko było zaplanowane.
Od samego początku.

Związek z Marinette jednak był przypadkiem.

Nigdy nie spotkali się w firmie projektanta, iż Luka nieczęsto tam przebywał. Pierwszy raz zobaczył ją, gdy wychodziła z firmy a on siedział za kierownicą swojego samochodu.
Wpadła mu w oko, jednak nie wyobrażał sobie z nią związku a co dalszego życia.

Gabriel przemyślał to i owo, już wcześniej.

Powierzył mu pracę, w której jak dotąd spisywał się idealnie. Wyjazd na Sycylię i zwabienie tam młodego Agresta, który uciekł z rodzinnego miasta lata temu, było bardzo trafionym pomysłem.

Marinette również wpadła mu w oko i doszczętnie się zakochał. Wpadł w jedną, z bardzo wielu pułapek, które są na niego postawione.

Chłopak nie wie co go czeka. Szkoda.

Starszy Agreste miał jednak jeszcze inne plany w zanadrzu, o których młody Couffaine nie miał możliwości dostępu. Dlatego nie mógł się o nich mówić. Był tak zwanym "pierwszakiem", któremu daje się łatwe misje do wykonania oraz czy wie mniej to lepiej dla niego jak i dla innych.

Luka Couffaine jest, będzie i był kłamcą.

Powinien się może tego wstydzić, ale wcale tak nie jest. Można powiedzieć, że jest dumny z tego kim został i może zostać jeszcze kimś lepszym w niedalekiej przyszłości. Potrzeba tylko czasu.

- Czy chcesz jeszcze o coś zapytać? - zabrał głos projektant, patrząc uważnie na młodego mężczyznę. - Jeśli nie, to wyjdź. Marnujesz mój cenny czas.

Zacisnął pięści.

- Marinette. Chce wiedzieć coś o Marinette. - powiedział stanowczo, patrząc w podłogę.

Gabriel uśmiechnął się pod nosem.

- Moi ludzie mają ją na oku. - odpowiedział spokojnie, wygodniej opierając się na krześle. - Powinni być już na pokładzie samolotu, mojego dobrego znajomego. Nie martw się. Możliwe, że nic się jej nie stanie.

- Możliwe ? - podłapał szybko, przez co jednoznacznie się skrzywił.

- Idź już. Odpocznij. Jutro w końcu jest bardzo pracowity dzień.

Po tych słowach, spojrzał znacząco na niebieskookiego. Luke kręciło od komentarza, ale w ostatniej chwili się opamiętał i żegnając się kiwnięciem głowy, wyszedł z gabinetu, zostawiając w nim samego Gabriela Agresta.

- Zbyt naiwny...Zbyt naiwny...

-----

- Voi la! Moje Panie, Nowy York wita spowrotem! - krzyknął uradowany Plagg, wychodząc z samolotu i stojąc przy tym na samym wejściu.

Tikki przewróciła oczami i pchnęła go, przez co prawie wywinął koziołka na schodach. Przerażony, w ostatniej chwili złapał się za balustardę.

- Jesteś nienormalna! - krzyknął za nią, na co ona pokręciła głową.

- Ta, dzięki. - mruknęła i ruszyła dalej przed siebie.

Marinette obserwowała to z lekkim uśmiechem na twarzy, a Adrien za to patrzył na to z obojętnością. Przyzwyczaił się do tego, więc go to wcale nie zdziwiło.

Sycylia|MiraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz