Rozdział 4

26 1 4
                                    

Czułam tępy ból w głowie i słyszałam rozmowy, jakby przez taflę wody. Kiedy próbowałam otworzyć oczy, uderzyło mnie ostre światło. Po dłuższej chwili głosy stały się wyraźniejsze, a wzrok się wyostrzył.

- Najwyższy czas, żeby dowiedziała się kim jest i co się z tym wiąże – odezwała się postać w kapturze, stojąca do mnie tyłem. Po głosie poznałam, że to mężczyzna i choć był ledwo słyszalny, to wiedziałam, że skądś go znam. – Jako jej opiekunka powinnaś rozumieć to najlepiej.

- Nie jest jeszcze na to gotowa – powiedziała Alice. Wyglądała na przejętą i zaniepokojoną. 

- Nigdy nie będzie, ale musi. Wiesz co zbliża się wielkimi krokami, jeżeli do tego dnia nie będzie o niczym pamiętać będzie w jeszcze większym niebezpieczeństwie – dodała zakapturzona postać.

- Na razie jedyną osobą, która ją naraża jesteś ty- widać, że kobieta nie przepadała za mężczyzną.

- Chronię ja od ponad dziesięciu lat, jednak przed tym co się zbliża jej nie uchronię... nie będę potrafił... – jeszcze bardziej ściszył głos. Mężczyzna kontynuował wypowiedź, a w tym czasie Alice zauważyła, że się obudziłam. Powiedziała coś do zakapturzonej postaci, po czym ta w pośpiechu wyszła, a kobieta podeszła do mnie.   

- Sylv, kochanie, nawet nie wiesz jak nas nastraszyłaś – odezwała się, siadając koło łóżka i chwytając moją dłoń.   

- Ile byłam nieprzytomna? – odpowiedź na to pytanie była dla mnie czymś, co mnie najbardziej przerażało.

- Spokojnie, kilkanaście godzin – odpowiedziała z pokrzepiającym uśmiechem. Na jej słowa podniosłam się i przetarłam ręką twarz. 

- Co w ogóle się stało? – dociekałam.   

- Zemdlałaś na zajęciach, niewiele brakowało byś rozbiła sobie głowę o ławkę, ale twój kolega cię złapał. Lekarze wykryli u ciebie lekką anemię, to prawdopodobni przez nią – wyjaśniła kobieta. – Sylv, tyle razy prosiłam cię, żebyś się nie przemęczała i odpowiednio się odżywiała.   

- Wiem, przepraszam – wymamrotałam, spuszczając głowę. – Kto to był? – dodałam po chwili ciszy.

- Yyy... Znajomy, ale nie zmieniaj tematu – tylko że to ona go zmieniła. Pierwszy raz widziałam ją taką roztrzęsioną. – Jak tylko spotkam Alex, powiem jej, że ma cię pilnować, byś jadła.   

- Proszę cię Alice, nie jestem dzieckiem – na moje usta wkradł się uśmiech.          

- Ale tak się zachowujesz – podsumowała, kiedy do pomieszczenia wszedł lekarz.

Pogadał sobie, o tym że powinnam się dobrze odżywiać i o siebie dbać po czym mówił, że mój stan nie budzi wątpliwości o możliwości puszczenia mnie do domu. Wręczył mi jeszcze zalecenia dietetyka i wyszedł. Byłam bardzo zdziwiona, że nie zajmuje się mną mój lekarz. Przecież on najlepiej zna mój przypadek. Zastanawiające. Po kilkunastu minutach i załatwieniu całej papierkowej roboty jechałam już samochodem, razem z Alice, do jej mieszkania.
Przechodząc przez próg od razu zostałam zauważona i w moją stronę zaczął biec małymi kroczkami Max. Jak on szybko rośnie, nie widziałam go dwa tygodnie, a już tak się zmienił. Małe dzieci chyba tak mają. Następnie przywitał mnie Harry – mąż Alice. Oczywiście od niego też dostałam kazanie, jak mogę się tak zaniedbywać. W ramach „wypełniania zaleceń lekarza" dostałam na obiad podwójną porcję mięsa. Jak tak dalej pójdzie to po prostu pęknę.

Choć, po wspaniale spędzonym popołudniu i wieczorze, Alice nalegała, abym została u nich na noc, jednak ja byłam uparta i postanowiłam, że wrócę sama do domu. Ponieważ mieszkanie znajdowało się mniej niż kilometr od nich, postanowiłam pójść na piechotę. Alice z Harrym stwierdzili, że chyba mnie coś opuściło jeżeli uważam, że puszczą mnie samą. Jednakże w tej samej chwili Max zaczął płakać, więc zwiałam, zanim zdążyli zareagować.
Idąc tak pustą drogą zaczęłam się zastanawiać nad tym co się ostatnio wydarzyło. Cały czas pamiętałam spojrzenie i słowa Sebastiana.
„Musisz mi zapłacić za to wszystko przez co przechodziłem przed chwilą i przez ostatnie pięć lat".
Nadal nie mam pojęcia o co mu mogło chodzić. Jeszcze ta dziwna zakapturzona postać dzisiaj w szpitalu. Nagle spostrzegłam jak blisko domu jestem i zatrzymałam się . Miejsce, w którym skończyło się moje poprzednie życie, a zaczęły same pytania. Miejsce, w którym straciłam wszystkich, włącznie z samą sobą.

- Nie za późno na wieczorne spacery? – nagle usłyszałam dobrze mi znany, głęboki męski głos – Jeżeli chcesz się zabić to jest to dość niefortunne miejsce. Ktoś tam gdzieś zaplanował, że mają tu zginąć wszyscy Newman'owie, ale mu nie wyszło. Nie dokańczaj jego dzieła – dodał i minął mnie.

- Chwila o czym ty mówisz? – spytałam.  

- Powiedz mi , w jaki sposób niby masz odzyskać pamięć, skoro nawet nie pamiętasz, jak naprawdę się nazywasz, co Rosie? – rzucił Sebastian, zatrzymując się w półkroku i spoglądając na mnie przez ramię.

- Jak mnie nazwałeś? – zapytałam, ale ten nawet się nie ruszył, lecz widać było, że chyba powiedział za dużo i jest na siebie zły. – Chwila... to ty byłeś dzisiaj w szpitalu? Jak mogłam nie poznać tego twojego aroganckiego tonu. – Chłopak stał w miejscu, jednak patrzył na mnie badawczo. – Nagle zapomniałeś jak się mówi? To może wyjaśnisz mi, co miało oznaczać „Musisz mi zapłacić za wszystko, przez co przechodziłem przez pięć lat", hm? Niby co takiego przechodziłeś panie „ jestem panem świata"? No, uświadom mnie jakie piekło ci urządziłam – ciągnęłam, a Smith wyglądał jakby nie mógł uwierzyć w moje słowa i bił się z samym sobą.   

- Posłuchaj mnie, panno „jestem wszystko wiedząca i poszkodowana przez los" – odezwał się nagle, stając na przeciw mnie, tak że nasze twarze dzieliło jakieś kilkanaście centymetrów. Chłopak był ode mnie wyższy o ponad pół głowy, co dawało mu jakiś metr osiemdziesiąt pięć. – Nie tylko ty straciłaś na tym moście kogoś bardzo ważnego dla ciebie. Jednak ty nie wiesz jak to jest, kiedy osoba, która jest dla ciebie najważniejsza, żyje ale nie jest sobą, nie poznaje cię, nie pamięta żadnej spędzonej z tobą chwili, nie pamięta nic związanego z tobą i traktuje cię jak obcego. Nie wiesz co to znaczy, ten ból jest gorszy, bo pojawia się za każdym razem, gdy patrzysz na tę osobę - przez chwilę wpatrywał się we mnie. – Nazywasz się Rosalinda Sylvia Maria Newman, nie żadna Sylv tyko Rosie. Znamy się od kołyski, wychowywaliśmy się razem, razem się bawiliśmy. Nasi rodzice się przyjaźnili praktycznie od zawsze, zresztą tak jak my.   

- Dobra, trochę za dużo informacji – powiedziałam zdezorientowana.   

- Chodź tutaj – podszedł do barierki.   

- Chyba zwariowałeś, dobrze wiesz co stało się na tym moście! – krzyczałam.   

- Wiem jak nikt inny! – wybuchł. – Proszę, zaufaj mi. – dodał, już spokojnym głosem.
Wolnym krokiem podeszłam bliżej, lecz zatrzymałam się jakieś półtora mera od poręczy. Sebastian, kiedy to zobaczył, złapał moją dłoń i przyciągnął bliżej, tak że stałam przy samej barierce przodem do niej, a on za mną, opierając swoje ręce na zimnym metalu po obu stronach mojego ciała. 

– Nie jestem w stanie pomóc ci odzyskać rodziców, choć nawet nie wiesz jak bym tego chciał, ale obiecuje ci jedno - odzyskamy twoje wspomnienia co do jednego, każdą sekundę. Obiecuję – mówił koło mojego ucha. Z każdym wypowiedzianym słowem jego oddech omywał moją szyję. Nigdy w życiu się tak nie czułam. To uczucie, nie pierwszy raz czuje je przy Sebastianie, ale pierwszy raz tak mocno. Jakby budziły się uczucia starej mnie. Czyżby łączyło nas coś więcej niż przyjaźń?

Nagle ogarnął mnie niewyobrażalny ból, przeszywający całe moje ciało, aż zgięłam się w pół. Dobrze wiedziałam czego jest częścią, jednak pierwszy raz czułam go na jawie.

- Rosie, co się dzieje? – usłyszałam zaniepokojony głos Smitha, zaraz po tym jak złapał mnie w tali, bym nie upadła.   

- To... tylko... wspomnienie... – wydukałam głosem pełnym bólu, łapiąc się za głowę.

- Nie walcz z tym. Im bardziej się opierasz, tym bardziej boli. Musisz je przyjąć , to jest kluczem do odzyskania twoich wspomnień. Przyjmij je razem z bólem Rosie – mówił Sebastian, próbując mnie uspokoić. Poczułam jak siadamy, a chłopak opiera mnie o swoją klatkę. Postanowiłam mu zaufać i zagłębiłam się we wspomnienie.

<><><><><><><><><><><><><><><><><><><>

Mamy i czwarty rozdział

Jak wam się podoba? Dajcie znać.

Sylv dowiaduje się co nieco o swojej przeszłości, ale co przyniesie przyszłość.

~ Dunia

1317 słów

Księżniczka Mroku: Przebudzenie [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz