Rozdział 14

13 1 0
                                    

*perspektywa Jace'a*

Kilka godzin wcześniej

Siedziałem sobie właśnie w gabinecie przeglądając te pieprzone papiery i popijając martini. No cóż jako król Nowego Yorku mam swoje obowiązki. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie posrane wilkołaki, zachciało im się buntu. Dzisiaj to już ich 13 ofiara. Jednak nie uczą się z dawanych im lekcji. Wczoraj pozbyłem się 8 członków watahy, jednak do nich nic nie dochodzi. W dodatku próbują cwaniakować. Według sekcji wszystkich ofiar przyczyną śmierci nie były rany lecz trucizna. Jedną używali na kilku ofiarach, pewnie żeby sprawdzić jej skuteczność. Właśnie czekam na odseparowaną truciznę z dzisiejszej ofiary. Muszę być przygotowany, że znowu zaatakują dziś czy jutro bez różnicy, nie pozwolę mordować moich poddanych. Jeszcze do tego muszę uzupełnić te głupie papiery. Stawiamy się wyżej niż ludzie, a i tak naszym światem rządzi biurokracja, zupełnie jak ich.

Właśnie sięgałem właśnie po kieliszek, by kolejny raz wypełnić usta tym cudownym wręcz napojem, gdy to poczułem. Cholera, jeszcze jej mi tutaj brakowało. Dawno nie czułem jej obecności, jednak zaniepokoiło mnie że czuć ją tak wyraźnie. Ona potrafi doprowadzić mnie do obłędu przebywając nawet kilkanaście kilometrów ode mnie. Nie sądziłem, że jest w stanie to zrobić, a jednak wywołała u mnie wspomnienie. Wprawdzie nie jest ono do końca szczęśliwe, ale zatraciłem się w nim przez chwilę, by choć móc zobaczyć jej twarz. Przeżyję nawet jeszcze raz tę okropną noc.

- Dlaczego mi to robisz? – usłyszałem ten dźwięczny głosik. – Ja podjęłam decyzję, chce zostać z tobą, nawet jeżeli musiałabym porzucić wszystko co związane z Atlantic City, zrobię to.

- Rosalindo, uwierz mi tak będzie lepiej. – matko czy mój głos naprawdę tak brzmiał, masakra – Nie możesz zostawić tego dla mnie. Tam jest twój dom...

- Ja wolę stworzyć nowy... z tobą. – słyszałem jej głos zza pleców

- Jesteś taka młoda, nie wiesz czego chcesz. – stwierdziłem

- Mówisz jak moi rodzice. – prychnęła, po czym poczułem jak przytula mnie od tyłu. Jej drobne rączki obwinęły się wokół mojego brzucha. ­– Ja wiem czego chce. Chce zostać lekarzem, zastać najpotężniejszym magiem w całym Wielkim Królestwie, ale przede wszystkim chce być z tobą. – po tych słowach choć z łamiącym sercem, wyrwałem się z jej uścisku, zostawiając na jej rękach krwawe ślady i powiedziałem największe i jedyne kłamstwo jakie kiedykolwiek usłyszała ode mnie.

- Ale ja nie chce – po tych słowach skierowałem się do wyjścia

- Jace! Jace!- krzyczała jednak ja się nie zatrzymywałem, dopóki nie powiedziała słów które musiałem wykonać – Jace Christiansenie na mocy Prawa Krwi nakazuję ci się zatrzymać!

- Nie sądziłem, ze kiedykolwiek użyjesz tego na mnie. – stwierdziłem zawiedziony, stającą ciągle do niej plecami.

- Nie dałeś mi wyboru. – stwierdziła stając przede mną. Choć miała zalewie 13 lat wyglądała bardzo dojrzało. Jej ciemne włosy opadające kaskadami na ramiona. Przenikliwe piwne oczy, którymi gdyby mogła prześwietliła by ci duszę, a może właśnie to robiła. Porcelanowa skóra, na której widniał teraz rumieniec gniewu. Krwawe usta, które swoja mową umiały zawstydzić nawet członka rady, a w tajemnicy doprowadzały mnie do szału. Nie miała na sobie jednej z pięknych książęcych sukien, w których widywałem ją na uroczystościach lecz zwykłe ludzkie odzienie. Składało ono się z jeansów, żółtej koszulki z Myszką Miki, jak dla mnie za krótkiej bo odkrywało jej płaski brzuch i granatowej koszuli w kratę. To wszystko nic a nic nie zabierało z jej urody. Dla mnie zawsze była idealna.

Księżniczka Mroku: Przebudzenie [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz