Rozdział 17

12 1 0
                                    

* perspektywa Sylv*

6 dni do osiemnastki

Nasz pobyt dobiega końca dzisiaj spędzamy nasz ostatni wieczór w tym cudownym mieście, by jutro wracać do Atlantic City. Powiedzmy, że jak na moje ostatnie standardy ostatnie dni nie były dość spokojne i nudne. Nie licząc wszystkich atrakcji i klubów jakie odwiedziliśmy, to zdarzyło mi się obudzić z zakrwawioną poduszką przez krwotok z nosa, utrzymujący się przez kilka godzin. Z większych wypadków przecięłam się jeszcze nożem krojąc bułkę, wspominałam że jestem kaliką. No i nie można zapomnieć jak dzisiaj rano prawie wpadłam na tory metra, kiedy właśnie zbliżało się do stacji, na szczęście Alex i Simon zdążyli mnie złapać.

Ponieważ to nasza ostatnia noc, wzięliśmy sobie za punkt honoru przebalować całą. Żeby historia zatoczyła koło dzisiaj idziemy do tego samego klubu co pierwszego dnia. Frailty chyba zawsze jest oblegany, bez względu na dzień tygodnia. Widać nie bez powodu mówią, że to jest najlepszy klub w tej wyspie. Chłopaki i Meg chcieli iść gdzieś indziej, twierdząc że tutaj jest zbyt mrocznie, ale jak ja się uprę, to nie ma zmiłuj. Użyłam tez szantażu o nazwie „niech to będzie mój prezent urodzinowy" i ugięli się. Podobał mi się ten klub, może właśnie dlatego że był taki mroczny i tajemniczy. Trochę jakby przedstawiał moją przeszłość. Im bliżej kolejnej rocznicy, tym coraz bardziej wątpię, że to był wypadek, zwłaszcza po tym co zobaczyłam tamtego dnia na moście. Za każdym razem kiedy o tym myślę, przepełnia mnie ogromny gniew, ale jednocześnie dziwny spokój i obietnica, że gdy znajdę osobę odpowiedzialną za to co się stało, to ją własnoręcznie zabiję. Te myśli mnie niepokoją. Kiedy przypominam sobie, co widziałam kilka dni temu stojąc na balkonie, jestem wręcz przerażona. Jednak szybko się uspokajam, bo co ja mogłabym zrobić z moją minimalną ilością mięśni i zerowymi umiejętnościami walki.

Bawiliśmy się już kolejną godzinę. Podeszłam do baru z Alex by zamówić nam kolejne drinki i spojrzałam na zegar wiszący na ścianie. Wskazywał za dwie północ.

- Alex patrz. – wskazałam na urządzenie – Jeszcze dwie minuty i zostanie pięć dni do moich urodzin, a sześć do naszej imprezy.

- Wiesz co to znaczy?- przekrzywiłam z zaciekawieniem głową – Trzeba za to wypić. Jeszcze dwie tequile. – powiedziała do barmana, który po chwili stawiał przed nami kolejne kieliszki. Nie zajęło nam długo opróżnienie ich i po chwili szłyśmy do naszego stolika. Po drodze widziałam jak Meg i Jacob tańczą do wolnego kawałka. Wyglądają razem przesłodko.

Kiedy postawiłam już drinka mojego i ciemnowłosej, poczułam szarpnięcie za ramię. Odwrócona siłą stałam twarzą w twarz z zupełnie nieznajomym mi gościem. Na oko był przed czterdziestką, dość wysoki, blondyn. Nie wiem dlaczego, ale mimo swojego potężnie rozbudowanego ciała, uważałam go za słabego.

- Puść mnie, chyba że masz naddatek dłoni i chcesz się tej pozbyć. – warknęłam. Facet był w niemałym szoku, przez co poluzował chwyt, co wykorzystałam i uwolniłam rękę. Nie dam się traktować tak nikomu, więc za karę gościu dostał soczystego liścia. W oprawie śmiechu mojej paczki i kilku innych osób siedzących obok, zajęłam swoje miejsce.

- Wszyscy wiedzą kim jesteś. Do przebudzenia powinnaś siedzieć cichutko w swoim zamku. – wysyczał mi do ucha. Nie zrozumiałam niczego z tego co powiedział. Jakie przebudzenie, przecież kuźwa nie śpię, chyba że lunatykuję, w takim razie jestem w to zajebista. I o jaki znowu zamek mu chodziło? Kiedy teraz tak patrzę po sali widzę dużo osób, które mnie obserwują. Zauważyłam to już dużo wcześniej, bo czułam ich wzrok na sobie także za pierwszym razem. Niepokój jaki mną zawładnął spowodował, że trochę wytrzeźwiałam.

- Muszę się przewietrzyć. – stwierdziłam i ruszyłam w stronę wyjścia do „ogródka" patrz palarni, zanim ktokolwiek zdążył zareagować. Może dotlenić to się nie dotlenię, ale przynajmniej chłód nocy mnie otrzeźwi.

Stanęłam pod ścianą naprzeciwko drzwi i zaczęłam wszystko analizować. Sebastian uparcie nazywa mnie księżniczką, teraz zupełnie nieznany typ mówi mi, że powinnam siedzieć w jakimś pierdzielonym zamku. Do tego jeszcze te dziwne notatki w pamiętniku mamy. Pisała coś o odpowiedzialności z rządzenia i tego możliwych konsekwencjach. Sądziłam, że była na wysokim stanowisku w jakiejś firmie i od niej zależało wiele pracowników. Dobra Sylv ogarnij dupę, bo zaczynasz wmawiać sobie, ze z rodziny królewskiej pochodzisz. Schlałaś się, tamten facet zażartował, a ty zaczynać wymyślać.

- Patrzcie kogo my tu mamy, nasza zguba. Ciekawe czy jesteś taka wyszczekana bez przyjaciół. – przede mną stanął ten sam facet, tylko tym razem z kumplami.

- Co tak się przestraszyłeś, że musiałeś poskarżyć się kumplom? – drwiłam. On podszedł i szarpnął mnie za ramię prowadząc w głąb uliczki. – Matko, czy ty się nigdy nie nauczysz. No chyba, że aż tak bardzo chcesz się pozbyć ręki. W takim wypadku z chęcią cię od niej uwolnię.

- Patrzcie jaka wyszczekana...

- Wiem, że trudno ci to załapać, ale ja mówię, bo jestem człowiekiem, nie to co ty... psie. – dobra chyba mnie rozum opuścił, żeby drażnić czterech gości w środku ciemnego zaułka.

- Ciekawe czy będziesz taka pyskata, jak z tobą skończę ... księżniczko. No ale gdzie ja mam głowę, przecież księżniczce potrzebny jest tron. Proszę oto twój... – rzucił mną o kosz na śmieci i leżące obok niego worki. Czy choć raz w takiej sytuacji nie mogłyby być wypełnione czymś miękkim, nie musiałam trafić na puszki i szkło. Jeden jego odłamek wbił mi się w ramię. Wiem, ze nie powinnam, ale w przypływie adrenaliny, wyjęłam to złe określenie, go z mojego ciała. Poczułam pieczenie pod skórą na całej powierzchni ciała i o dziwo czułam się mocniejsza. Choć ból głowy na chwilę mnie sparaliżował to po chwili ustąpił zupełnie. Wstałam na równe nogi. Wypełniało mnie znajome uczucie. Coś wewnątrz zaczęło się kumulować i domagało się wypuszczenia.

- Widać, że nie znacie się na tronach. – ledwo się podniosłam a tamten znowu mnie powalił. Tym razem dostałam w brzuch. Przyjemne to to nie było. Przypomniałam sobie jakiś symbol. Tak po prostu przemknął przez moje myśli. Coś kazało mi go narysować. Wstałam i wyprostowałam się. Kiedy przetarłam ręką usta, okazało się że miałam na nich krew. Nagle widziałam wszystko w spowolnionym tempie. Tamci na mnie biegli, więc zasłoniłam się rękami. Gdy byli jakieś pół metra ode mnie, nagle coś ich odrzuciło. Widziałam wszystko normalnie. Czterech dorosłych facetów leżało w różnych miejscach w promieniu jakiś czterech metrów. Spojrzałam w dół i zobaczyłam znak namalowany krwią, który teraz jakby świecił. 

- Sylv! – w moja stronę biegła przerażona Alex – Tu jesteś! CO tutaj się stało?!

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Sylv! – w moja stronę biegła przerażona Alex – Tu jesteś! CO tutaj się stało?!

- Nie podchodź! – krzyknęłam, kiedy była niecały metr ode mnie – Ja... ja nie wiem... chyba ja to zrobiłam...




KJ



Księżniczka Mroku: Przebudzenie [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz