13.

876 65 11
                                    

Ręka jasnowłosego otoczyła go w talii.
-Jesteś taki słodki - uśmiechnął się - Masz czystą duszę. Nie zranioną złem tego świata.
-O czym ty...
-Przepraszam. Nie mogę już dłużej.
Nagle Mitsuki gwałtownie przyciągnął go do siebie i otoczył ramionami. Gdy Boruto chciał się wyrwać, złapał za jego nadgarstki, udaremniając tym wszystkie próby ucieczki. Chłopak zaczął całować i lizać jego szczękę, szyję i ramiona. Na przemian z  zasysaniem skóry i zostawianiem na niej mokrych śladów.
-Chciałem tego odkąd zobaczyłem cię po raz pierwszy... Chciałem ciebie.
Po plecach Boruto przebiegł dreszcz. O to mu od początku chodziło?
Mitsuki nawet nie wiedział, jak wielkie zostawiał tym ślady w psychice blondyna.
Wiele emocji mieszało się w jego wnętrzu. Lęk, przerażenie, niemiłosierna chęć ucieczki.  Ale też to ledwo wyczuwalne, dziwne mrowienie w podbrzuszu. Zastanawiające, niezidentyfikowane uczucie.
Próbował uwolnić nadgarstki, ale Mitsuki był silniejszy od niego. Szarpnął się rozpaczliwie i kopnął napastnika w brzuch. Dzięki temu mógł uwolnić ręcę i odepchnąć go od siebie.
-T-ty... zboczeńcu! - to jedyne, na co było stać w tamtej chwili oszołomionego chłopaka - Od początku o to ci chodziło! Wcale nie chciałeś się ze mną zaprzyjaźnić!
Jasnowłosy wstał z podłogi.
-Boruto, to nie ta...
-Zamknij się! I nie podchodź ani kroku! Ja... nienawidzę cię! - po tych słowach blondyn wybiegł z pokoju. W locie zgarnął z wieszaka kurtkę, a z podłogi buty i wypadł na zewnątrz. Biegł przed siebie, nie oglądając się, czy Mitsuki go goni.
To wszystko wciąż do niego nie docierało. Mitsuki wcale nie chciał jego przyjaźni. Chciał jego ciała.
A Boruto nigdy nie pozwoli się tak traktować. Nawet za cenę posiadania wroga w przywódcy gangu.

*

Była niedziela wieczór. Boruto leżał na łóżku w swoim pokoju. Mitsuki od wczoraj ciągle do niego pisał i dzwonił. Ale on nie miał siły, żeby choćby zobaczyć, co chłopak miał mu do powiedzenia. Nie po tym, co mu zrobił. Wciąż czuł na sobie jego mokre usta i przenikliwe spojrzenie żółtych oczu. Tak pełne pożądania. Na jego obojczyku pulsowała soczysta malinka. Pamiątka po tym wieczorze.
Jutro musiał iść do szkoły. Ale wcale nie miał na to ochoty. Było oczywistym, że spotka Mitsukiego. W końcu chodzili razem do klasy. A była to ostatnia rzecz, jakiej teraz potrzebował.

*

Poniedziałek rano. Boruto wyszedł z domu. Jednak nie skierował się znaną mu drogą do szkoły. Zamiast tego, postanowił zrobić sobie małe wagary. Jeden dzień nieobecności przecież mu nie zaszkodzi. Nie wiedział jednak za bardzo, co ze sobą zrobić. Samotne wagary nie mogły być zbyt ciekawe. Ruszył ulicami miasta.
Idąc główną ulicą, mijał witryny sklepowe i bary. A może by tak coś zjeść? W jego głowie od razu pojawił się obraz burgera. Z tą myślą, udał się w kierunku znajomej restauracji, w której był razem z Mitsukim i jego przyjaciółką.
-Boruto? A co to za wagarki? - usłyszał za sobą głos. Obejrzał się i zobaczył brązowowłosą, pulchną dziewczynę.
-Chouchou? - zdziwił się - Co ty tutaj robisz?
-Myślę, że to samo co ty - zaśmiała się.
-Hm? Uciekłaś z lekcji?
-Mam jakiś sprawdzian, więc pomyślałam, że nie warto tam dzisiaj iść.
-Jesteś sama? - rozejrzał się.
-Mitsuki z jakichś dziwnych powodów nie chciał ze mną iść, a nikogo innego nie udało mi się zorganizować - wzruszyła ramionami - A ty? Od kiedy jesteś taki niegrzeczny?
-Em... od dzisiaj - podrapał się po karku.
-Wiem! Jeśli Mitsuki dowie się, że tu jesteś, na pewno przyjdzie - wyciągnęła z kieszeni telefon.
-Nie! - dopadł do niej i zabrał komórkę - Nie mów mu, proszę.
Popatrzyła na niego ze zdziwieniem.
-Coś się stało?
-Em... tak jakby... - wymamrotał.
-Hmm... Idziesz może na burgery?
-Właśnie tam szedłem - podniósł na nią wzrok z radością.
-No to idziemy.

***
Tym razem udało mi się być regularna. Uff...

It's not THAT ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz