Chwile się przespali na kanapie, a później cali obładowani pogasili w całym mieszkaniu światła i wyszli. Cóż było za zdziwienie, kiedy za drzwiami nadal był Alexander.
— Co pan tu robi? — warknął Liam, mierząc go zimnym wzrokiem.
— Czekam na moją omegę — cmoknął, popatrzył na obładowanego Nialla i Liama, który miał jeszcze więcej toreb i większą walizkę niż blondynek. — Ja bym wziął wszystkie bagaże, nie obciążałbym cię, Nini — popatrzył na szatyna zdegustowany.
— Mam za przeproszeniem w dupie, co ty byś robił — warknął Liam, przepuszczając na schodach Nialla. — Schodź jak najszybciej umiesz, ja będę za tobą, aby cię od tylu nie zaatakował — zapewnił go.
Zeszli na szczęście bez komplikacji. Wszystkie klamoty załadowali do samochodu Payne'a, a potem wsiedli do niego.
— Nieprzyjemny typ — westchnął Liam.
— Wiem — szepnął z błyszczącymi oczami Niall.
Kiedy już zajechali do mieszkania Liama, rozpakowali rzeczy z toreb. Payne zrobił miejsce w łazience na wszystkie kosmetyki blondynka. Ubrania Horana wszystkie były nadal w gościnnym, choć szatyn namawiał go do zajęcia komody w sypialni, bo i tak stoi pusta, a nie została wywalona, tylko dlatego że ładnie wygląda. Niebieskooki uznał, że ubrania, które przyniósł ze swojego mieszkania, ułoży w tej komodzie, a te które były wcześniej po praniu przełoży.
Ten wieczór zamierzali spędzić przyjemnie. Liam zaplanował randkę. Nie była ona jakaś bardzo elegancka, bo blondynek wstydził się iść do restauracji, więc szatyn uznał, że restauracja przyjdzie do nich. Cały dzień siedział w kuchni i gotował. Chciał mieć pewność, że wszystko będzie idealne.
Około ósmej Liam kazał usiąść do stołu Niallowi i chwilkę poczekać. Byli ubrani normalnie, Niall miał na sobie spodnie i za duży sweterek, który był jeszcze z czasów jego otyłości, a Liam miał na sobie dżinsy z dziurami i koszulkę z merchu jego idola.
Po chwili szatyn na stole postawił pachnący makaron ze szpinakiem, a później siadł naprzeciwko swojego blondynka. Patrzył na niego wyczekująco, bardzo chciał, aby Ni się spodobało.
— I jak? Smakuje? — spytał niepewnie, drapiąc się po szyi, taki tik nerwowy.
— Mhm... bardzo — wymamrotał. Nie sadził, że polubi aż tak, cokolwiek co zawiera w sobie szpinak. Liam na jego odpowiedź się uśmiechnął.
Później rozmawiali już o błahych sprawach. Okazało się, że o wielu problemach myśleli podobnie.
Po randce oboje położyli się w dużym łożu z ogromnymi usmiechami. Liam pomyślał, że tak chciałby kłaść się co dziennie, aby przy jego boku zawsze był ten wspaniały omega.
Na drugi dzień Nialla zbudziły okropne mdłości. Ślęczał nad kibelkiem, jednak nie wymiotował. Myślał o tym by sobie pomoc, byle by mu tak długo się nie cofało. W końcu Liam wszedł do środka, bardzo się przestraszył, kiedy zobaczył blondynka w takiej pozie.
— Niall? — szepnął, nie chciał wierzyć, że to znowu się stało.
— Źle się czuje, Li — szepnął z łzami w oczach. Szatyn do niego podszedł. Pogłaskał po plecach.
— Co się dzieje? — martwił się o blondynka.
— Chcę mi się wymiotować, mam zawroty głowy, boli mnie brzuszek i boli mnie klatka piersiowa, tak o gdzieś tutaj — zaczął pokazywać na swoje piersi. Liama zmartwił stan Nialla, który był zazwyczaj okazem zdrowia.
— Musisz to przeleżeć, skarbie — powiedział, zanosząc go do łóżka.
W ten sposób niebieskooki skończył z grubymi skarpetkami na nóżkach pod grubą kołdrą, a obok łóżka stała miska, gdyby chciał wymiotować.
Liam przeszperał całą apteczkę, by dać Niallowi dobre przeciwbólowe. Naparzył herbatki, a nawet zrobił rosołek z kury. Jednak Horanowi nie smakował, co było dziwne, bo wcześniej uwielbiał jeść tą zupę w wykonaniu szatyna.
Po tygodniu bez zmian w stanie Nialla, Liam kazał mu iść do lekarza. Nie obyło się bez wielu kłótni, blondynek unikał lekarza jak ognia, nie lubił wszystkiego, co on robi. To był kawał chuja a reszta dziad jego zdaniem.
W końcu kiedy dał za wygraną, oczywiście Liam musiał go przekupić. Obiecał, że z nim pójdzie, a po wizycie będą się dużo przytulać, a jak wyzdrowieje może oczekiwać czegoś więcej.
— Dzień dobry, doktorze — powiedział Niall, a Liam za nim wszedł do gabinetu. Przywitał się skinieniem głowy.
— Przepraszam, ale pan to kto? — spytał lekarz znad swoich okularów.
— Jestem Alfą Nialla, Liam Payne, doktorze — przedstawił się siadł na krześle, blondynek siadł obok niego. — Niall od tygodnia choruje
— Jakie są objawy? — mówi, pisząc coś w karcie pacjenta, która była już bardzo duża.
— Nudności, wymioty, bóle brzucha i piersi, zawroty głowy, zmiana apetytu... — nie było końca objawów Nialla, niektóre nawet zdaniem Horana nie miały miejsca, ale siedział cicho, wiedział, że alfa ma zawsze racja.
— No dobrze to przebadamy, pana Horana — powiedział w końcu gruby lekarz. — Proszę zdjąć bluzkę — poprosił. Po wykonaniu tej czynności, przyłożył stetoskop do różnych miejsc na klatce piersiowej, a później plecach. — Proszę się ubrać — zajrzał później do gardła i uszu.
Podszedł do karty i zaczął coś tam gorliwie pisać. Zmarszczył śmiesznie nos.
— Proszę się położyć — powiedział i wstał. Podszedł do Nialla. — Proszę rozpiąć guzik spodni — powiedział, Liam powstrzymywał się od warknięcia, kiedy lekarz uciskał twardy brzuch jego omegi.
Doktor Berling znowu siedział przy biurku i coś zapisywał w komputerze. Po chwili się uśmiechnął i wstał.
— Zapraszam do sali obok, zrobimy USG — powiedział, otwierając drzwi. Doktorowi nie podobała się obecność alfy, który mocno patrzył na jego ręce. — Proszę położyć się na kozetce i podciągnąć bluzeczkę — mówi, później na brzuchu blondynka pojawia się specjalny żel i urządzenie, które pokazywało, co siedzi w jego brzuszku.
— I co jest? — mówi Liam, który mocno trzymał za rękę Nialla.
— Nie jest ginekologiem, ale mogę stwierdzić, że w tym miejscu jest pęcherzyk — mówi lekarz, pokazując małą kropkę na monitorze.
Niall cicho kwili, nie chciał zostać sam, teraz kiedy z Liamem było mu tak dobrze. Mógł być sobą, a teraz go zostawi i to nie samego, a ze swoją kopią.
— Czy przepisuje doktor jakieś leki Niallowi, czy mamy od razu z tym już do ginekologa? — pyta Liam troskliwie.
— Do ginekologa — potakuje gruby alfa.
Po chwili ubrany w bluzę Niall i Liam wychodzą z gabinetu. Ubierają się powoli w kurtki, bo dzisiaj mocno padało.
— Zapiszę cię do Malika, jest moim przyjacielem, więc będę wiedział, że jesteś w dobrych rękach — zaczyna mówić Liam, od razu dzwoniąc do kliniki Zayna.
Po zakończonym telefonie wchodzi do samochodu, gdzie siedzi zapłakany Niall.
— Czemu płaczesz, Nini? — pyta się, wycierając jego łezki.
— Zostawisz mnie i maluszka, nie pisałeś się na dziecko — kwili cicho, on nie chce być sam.
— Gdybym chciał cię zostawiać, to bym cię nie oznaczył, a później nie brał za to odpowiedzialności — mówi to, a później go soczyście całuje. — O dwudziestej mamy wizytę w klinice, Zayn zgodził się przyjąć nas po godzinach, bo tak to musielibyśmy trochę czekać — tłumaczy.
— Ten Zayn jest dobrym lekarzem? — pyta zaciekawiony Niall.
— Ma dobrą opinię na mieście. Louis też do niego chodzi i nigdy się nie skarżył — mówi Liam, odpalając samochód.
Ja pitolę, z takim tępem do końca miesiąca to skończę...
CZYTASZ
Resilient || niam
FanfictionNiall Horan nigdy nie miał prosto w swoim życiu. Jego ostatnia alfa była feederem, czyli miłośnikiem otyłości. Miał sporą nadwagę, po kilku latach walki z otyłością wpędził się w bulimię. Jego organizm powoli wysiadał, nie sądził, że jego ostatnim r...