Drugi dzień zaczął się całkiem inaczej niż myślał Niall. Obudził go zapach omletów, a potem do jego sypialni wszedł Liam.
— Wstawaj na śniadanie, Ni — powiedział cichutko, delikatnie go odkrywając, blondynek delikatnie się uśmiechnął na myśl o jedzeniu, był bardzo głodny.
We dwójkę poszli do kuchni, a na stole leżały dwa talerze z omletami, na których był dżem truskawkowy.
— Mam nadzieje, że lubisz omlety. Miałem zrobić je z szynką, ale nie mam jej — westchnął. — Pójdziemy na zakupy po śniadaniu, dobrze? — spytał, a Niall niepewnie kiwnął głową.
Niebieskooki dosyć szybko zjadł swoją porcje i nadal był głodny. Błagalnie patrzył na Liama, który nawet do połowy nie doszedł.
— Proszę, zjedz — zaśmiał się, a ucieszony Niall zaczął zajadać przerobione jajka. Payne rozczulił się na ten widok, choć martwiło go, że blondynek jadł, jakby głodował.
— Jeszcze dać ci coś do jedzenia? — spytał, jak zobaczył pusty talerz omegi, a ten zarumieniony pokręcił główką. — To w takim razie leć się ubrać, a ja poczekam na ciebie na dole
Niall pobiegł na górę, zabrał szybko jakiekolwiek ubrania, szybko skierował swoje kroki do łazienki, gdzie zwrócił omlety Li, a potem się rozpłakał. Blondynek siedział nad sedesem, aż nie usłyszał cichego pukania i głosu szatyna.
— Niall, jesteś gotowy? — jego głos był cichy, jakby się bał zadawać tego pytania.
— Chwila, nie wchodź — krzyknął spanikowany.
— Nie chciałem wchodzić — powiedział zdezorientowany alfa. Po chwili jednak kiedy słyszał niepokojące dźwięki, krzyknął:
— Niall, wychodź — po chwili za drzwi wystawała blond włosa główka. — Nie rób tak nigdy więcej. Przestraszyłem się — przytulił go mocno Liam.
Niall w ramionach szatyna czuł się bardzo dobrze, przede wszystkim bezpiecznie. Choć jego wewnętrzne ja przypominało, że jest szansa jego podobieństwa do Alexandera, jednak nic na to nie wskazywało.
Ramię w ramię szli pomiędzy alejkami w sklepie, a Liam co rusz wkładał jakieś produkty spożywcze.
— Chcesz coś? Jeśli masz na coś chęć to powiedz, to może uda mi się to ugotować — powiedział szatyn, kiedy stali w kolejce po mięso.
— Umiesz zrobić forszmak? — spytał niepewnie Niall.
— Kiedyś Zayn mnie uczył, ale czy mi wyjdzie, zobaczymy — zaśmiał się, a blondynek zaczął się zastanawiać, kim jest wspomniana przez alfa osoba. — To jeśli robimy forszmak, to idź po paprykę, a ja kupię kiełbasę jeszcze — poczohrał włosy blondyna i lekko uśmiechnął się, pokazując swoje białe zęby.
Niall powolutku poszedł na dział z warzywami, kiedy tam doszedł, starał się wybierać ładne czerwone papryki. Jednak jak już wracał zatrzymał się przy dziale ze słodyczami, rozważał wszystkie za i przeciwc, tylko po to, aby po chwili stać z pięcioma czekoladami z ognikami w oczach. Tak go też zastał Liam.
— Myślałem, że tak długo rozmyślasz nad papryką — zażartował. — Jeśli chcesz to wybierz sobie jedną, zjesz sobie ją w domu — popatrzył na Nialla, który marszczył nosek.
Blondyn chciał wszystkie z pięciu słodkości, a teraz ciemnooka alfa kazała mu wybrać. To było zbyt trudne!
— Którą ty lubisz? — podjął ryzyko. Jeśli dla Liama będzie ta najlepsza, to i dla niego będzie taka.
— Ja chyba najbardziej lubię gorzką, ale wątpię, że ty byś chciał taką, weź sobie może mleczną albo z orzechami, co ty na to? — Niall zmarszczył brwi. Przed poznaniem Alexandera jadł tylko gorzką i z orzechami, a teraz na gorzką patrzy z obrzydzeniem. Drżącymi rękoma odłożył cztery czekolady, a zostawił sobie jedną z orzechami.
— Dobra, skoro ten trudny wybór mamy za sobą, to jeszcze pójdziemy po środki czystości i pójdziemy do kasy — stwierdził szatyn, po czym tabliczkę Nialla wrzucił do wózka.
Liam tak szybko jak doszli do działu z chemią tak szybko wrzucił brakujące mu artykuły. Niedługo później stali przy kasie, wykładając swoje zakupy.
Kiedy kasjerka kasowała produkty, Liam z Niallem pakowali wszystko do materiałowych siatek.
— Mają państwo kartę naszego sklepu? — spytała pani za ladą. Liam już chciał odpowiedzieć nie, kiedy blondynek powiedział:
— Tak, chwilka — zaczął grzebać w swoim portfelu w poszukiwaniu znanej mu karty stałego klienta, po chwili ją podał wyczekującej brunetce.
— Razem wszystko wynosi sto dwadzieścia funtów — powiedziała, zwracając kartę omedze, która po chwili też zapłaciła za zakupy, a Liam stał tam z wyciągniętym portfelem i otwartą buzią. Był prawie pewien, że kiedy przyjdzie to płacenia, to omega się odsunie, ale jednak się zdziwił. Razem obładowani wyszli.
— Wiesz, mogłem ja zapłacić — stwierdził, jak odstawiał na miejsce wózek.
— Wystarczy to, że przeze mnie musisz pracować w domu i się mną zajmować — odpowiedział mu ponuro.
Mimo wszystko blondyn zarabiał swoje własne pieniądze, na tyle dużo aby utrzymać siebie (a uwierzcie, to już był spory wydatek), zapłacić wszystkie rachunki, plus mógł zawsze pozwolić sobie na przyjemności. Niall pracował jako psycholog. Cóż za ironia losu! Można rzec. Horan miał swój własny gabinet, ale również udzielał pomocy przez internet. Lubił pomagać innym, jednak sam sobie nie potrafił.
Wrócili razem do mieszkania szatyna. Payne od razu zabrał się za robienie forszmaku. W chwilach, kiedy nie musiał stać nad zupą pracował na komputerze, a gdzieś z boku siedział Niall, który nie wyściubiał nosa z poza swojego laptopa.
— Co tam masz takiego ciekawego? — spytał Liam, kiedy Nialler w ogóle nie ragował na jego pytania.
— Pracę — odpowiedział szybko.
— Louis i Harry nie wspominali, że pracujesz — stwierdził szatyn.
— Bo Lou nigdy by mi nie pozwolił pracować w moim wachu, więc na odległość muszę zajmować się moim gabinetem i przyjmować pacjentów przez internet
Niall pamiętał jak dziś, jak jego przyjaciel powiedział, że nie może pracować z ludźmi, skoro sam potrzebuje pomocy. Horan był tym załamany, więc poprosił swojego współpracownika Shawna, z którym założyli swój własny mały gabinet, aby otworzyć również sekcje internetową. Dzięki czemu Niall przyjmował pacjentów w domu, a Mendes na miejscu w ich gabinecie.
— Czyli jednak masz co robić, kiedy jesteś sam. Lou się martwił, że bez niego będziesz się nudził — rozmyślał szatyn.
— Tommo zawsze przesadzał, chce dla każdego dobrze, ale nigdy nie patrzy, czy każdy wokół tego chce — odparł stanowczo Niall.
— Jest twoim przyjacielem, Ni. Louis zawsze będzie się o ciebie martwił — szepnął trochę przytłoczony Liam.
CZYTASZ
Resilient || niam
FanfictionNiall Horan nigdy nie miał prosto w swoim życiu. Jego ostatnia alfa była feederem, czyli miłośnikiem otyłości. Miał sporą nadwagę, po kilku latach walki z otyłością wpędził się w bulimię. Jego organizm powoli wysiadał, nie sądził, że jego ostatnim r...