17

610 40 2
                                    

— Nie wiem — westchnął. — Ale zauważ, że ten poród był jego najcięższym, nie dość że pępowina prawie udusiła szczenię, to jeszcze miał problemu z urodzeniem — przypomniał mu.

Po długiej rozmowie z przyjacielem Liam wrócił do domu, który od kilku miesięcy nie był już mieszkaniem w centrum. Rozebrał się w przed pokoju i poszedł do salonu, gdzie spodziewał się zobaczyć swoje dzieci i męża.

Jednak bruneta (ewidentnie tej zmiany to Liam nienawidził, wolał Nialla w blondzie, aczkolwiek nigdy mu nie powiedział tego) tam nie było, na dywanie bawili się klockami tylko Lewis i Nicholas.

— Cześć, szkraby — przytula swoje pociechy alfa. — Gdzie mama? — pyta.

— Mama poszedł do sypialni z Marem, był bardzo smutny — zaczął mówić starszy szatynek.

— To chodźmy do mamy — powiedział Liam, wstając, na rękach trzymał maluchy. — Musimy mamę rozweselić — dodał.

Całą trójką weszli do sypialni. Niall spojrzał na nich załzawionymi oczami.

— Mama! Nie płacz! — Lewis i Nicholas podbiegli do Horana.Brunet ochronnie przytulił Marcela, jednak swoje starsze szczenięta również mocno przytulił, po chwili objął ich też alfa.

Po pół godzinie chłopcy zasnęli im ramionach. Liam przykrył swoją rodzinę kocem i sam położył się na łóżku.

— Czemu płakałeś, Ni? — spytał, nie pytał wcześniej, bo wolał, aby maluchy nie słuchały tego.

— Myślałem, że nas zostawiłeś — szepnął, przytulając Marcela, który drzemał na jego klatce piersiowej. Drugą ręką objął Lewisa i Nicholasa.

— Nigdy bym was nie zostawił, jesteście całym moim światem — szepnął.

— Nie było cię dłużej niż zawzyczaj — wymamrotał ciche tłumaczenia. — I od jakiegoś czasu zacząłeś później wracać, bałem się, że nas zostawisz

— To nie tak, Niall — westchnął szatyn. — Martwiłem się o ciebie, kochanie — pogłaskał go po ciemnych włoskach.

— Ale przecież ze mną wszystko dobrze — zmarszczył nosek.

— Nie zauważyłeś, że zachowujesz się inaczej niż wcześniej — zasugerował Li.

— Zachowuje się tak samo jak zawsze — oburknął brunet.

— Tak? — uniósł brew alfa. — To daj mi Marcela. Ja się nim teraz zajmę — powiedział mąż Horana, sam Niall popatrzył na niego spanikowanym wzrokiem. — Właśnie o tym mówię, Ni. Nawet mi się boisz dać własnego szczenięcia pod opiekę — posmutniał.

— Po prostu boje się o Mara, muszę ci coś powiedzieć — westchnął. — Ale nie przy dzieciach, nie chcę by to słyszały — po pocałunkach w czoło Lewisa i Nicholasa, wyszli z sypialni, omega na rękach miał najmłodszą pociechę. Siedli na kanapie w dużym pokoju.

— No to o co chodzi, Ni — potarł jego kolano ręką.

— Ja — zająknął się. — Pamiętasz, jak Lewis powiedział, że jestem gruby? — Liam kiwnął głową. — Zrobiłem coś wtedy, co obiecałem ci, że już nigdy nie zrobię...

Resilient || niamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz