Byli zakwaterowani w domku z basenem. Sama budowla, miała jakby dwa apartamenty z trzema sypialni. Jedna cześć była z kuchnią i łazienką na górze, miała też wyjście na taras. Druga zaś była na dole, a jej wyjście było bezpośrednio do basenu, miała mały salonik, łazienkę i dwie sypialenki. Z jednego mieszkanka do drugiego dało się przejść tylko schodkami, które były na zewnątrz. Niall bardzo się stresował, bał się o chłopców, którzy mieli spać pierwszy raz bez niego blisko.
Niall powoli rozpakowywał na dole chłopców, a na górze ich Liam. Horan, a raczej Payne, delikatnie układał ubranka na półkach.
— Lewis i Nicholas, tutaj macie mydełko, a tu pastę i szczoteczki do ząbków — tłumaczy im. — Myć się będziecie na górze, bo jeszcze główek nie umiecie myć — wzdycha. — Chyba już wszystko, to teraz co, idziemy do taty i Mara? — uśmiechnął się. Chłopcy wybiegli i pobiegli po schodkach na górę. Niall powoli poszedł za nimi.
— Tata! Idziemy na basen albo nad morze? — nawijali jak najęci, to był ich pierwszy taki wyjazd.
— Może dzisiaj pójdziemy się przejść po promenadzie i coś zjeść, a na plaże jutro, dobrze chłopcy? — uspokoił ich zapał.
Przebrali się w lżejsze ubrania i na piechotę przeszli się do promenady nad morzem, która była w centrum miasteczka. Chodzili powoli po dosyć sporym spacerniku, wszędzie było słychać muzykę, ludzi było pełno. Niall w swojej chuście miał zawinięte najmniejsze szczenię, a starsze pociechy trzymał za raczki, jeszcze był Liam, który cały czas im robił zdjęcia.
Po powrocie zrobili grilla, z mięsa, które na powrocie kupili. Niall w kuchni jeszcze przygotował chlebek w przyprawie, bo wiedział, że chłopcy lubią taki cieplutki i przypieczony. W czasie kiedy Horan zajmował się jedzeniem, Payne męczył chłopców nad wodą. Bawił się z nimi. Nawet mały Marcel pluskał się w wodzie, szatyn cały czas go trzymał, ale i tak szczenię bardzo dobrze się bawiło.
Po tym jak zjedli położyli chłopców spać, oczywiście wcześniej powiadamiając ich, że o każdej porze niech do nich dzwonią, gdyby coś się działo. Na górze do snu położyli najmniejszego, a sami wykończeni dniem poszli pod prysznic. Starannie się wymyli, w między czasie na skórze Nialla Liam zostawiał malinki.
— Jak ja jutro będę na plaży wyglądał? — zamruczał brunet. Delikatnie szorując główkę szatyna.
— Jak mój omega, który jest bardzo mocno kochany — odpowiedział mu. Po chwili wyszli z kabiny prysznicowej, a ciemnooki starannie powycierał swojego męża. Kiedy już obili byli suszy, sprawdzili, czy Marcel ma się dobrze i poszli do sypialni, która została otwarta tak samo jak szczenięcia, gdyby płakał.
— Alfo — zamruczał brunet. — Może zajmiesz się swoją omegą odpowiednio? — spytał, patrząc na niego swoimi ładnymi niebieskimi oczkami. — Ostatnio kochałeś się ze mną dwa miesiące przed końcem ciąży — wypomniał mu.
— Bo później sam nie chciałeś — pstryknął go w nos. — Ale dzisiaj pokażę ci, jak tęskniłem za twoim malutkim ciałkiem, skarbie — zamruczał w jego ciało. Liam chciał dać jak najwiecej miłości omedze.
Lekko potarł jego chłodne ramiona i uśmiechnął się do bruneta. Całował go po całym ciele, gdzie nie gdzie zostawiał malinki, Niall cicho pojękiwał, jednak nie było to na tyle głośne, by Marcel w drugim pokoju się obudził przez to. Kiedy oboje byli nadzy, a Liam już miał swoje palce w swoim mężu, zadzwonił telefon, oboje jęknęli, ale Payne nie przytomnie sięgnął po urządzenie, nie patrząc w ogóle, odebrał go i ustawił na głośno mówiący, a Niallowi przyłożył swój wskazujący palec do ust, że powinien był być cicho.
— Tatusiu! — krzyknął głosik. Małżeństwo oprzytomniało, Horan i Payne szybko przerwali swoją zabawę.
— Co się dzieje, kochanie? — zapytał szatyn, szybko się ubierał, rękę, którą miał w sokach Nialla, oblizał. Sam omega jeszcze szybciej się ubrał od męża.
— Boje się potwora za oknem — pisnął.
— Mamusia już idzie — krzyczy Niall, a po chwili schodzi na dół, przed tym powiedział, że niech Liam zostanie z Marcelem. Kiedy już wszedł do środka zapalił światło w małym saloniku. Wszedł do pokoiku Lewisa, gdzie byli obaj chłopcy, którzy mocno się trzęśli ze strachu.
— Mama! — przytulili go. Niall objął ich.
— Co się dzieje, skarby? — szepnął do nich pytanie.
— Zobacz potwór — wskazują na małe drzewko oliwne za oknem.
— To drzewko, kochania — tłumaczy im. — Chcecie spać u mnie i taty? — zaproponował maluchom.
— Nie — powiedział Lewis szybko. Nicholas siedział cichutko.
— Nico? Chcesz spać ze mną i tatą? — spytał go, głaszcząc go po włoskach ciemnych.
— Gdzie jest mój miś, mamo? — Niall przynosi mu misia z jego tymczasowego pokoju. — Możesz tylko mi zaśpiewać kołysankę, mamo? — spytał niepewnie, nie chciał pokazać, że się boi.
— Tak, skarbie — przytakuje. Po tym jak Niall utulił oboje chłopców, poszedł na górę, gdzie zastał śpiącego szatyna, który w ramionach miał Marcela, który co jakiś czas skomlał, najprawdopodobniej z powodu złego snu. Horan szybko zabrał najmłodsze szczenię i przytulił, jemu też zaczął śpiewać kołysankę. Zmęczony położył się w łóżku, przytulił się do alfy.
— Kocham ciebie, Li — szepnął do swojego męża i pocałował go w nosek, mocno go przytulił i okrył ich bardzo cienką kołdrą. Alfa mruknął coś pod nosem i mocniej objął omegę. Niall się czuł tak dobrze, kiedy Payne go tak traktował.
CZYTASZ
Resilient || niam
FanfictionNiall Horan nigdy nie miał prosto w swoim życiu. Jego ostatnia alfa była feederem, czyli miłośnikiem otyłości. Miał sporą nadwagę, po kilku latach walki z otyłością wpędził się w bulimię. Jego organizm powoli wysiadał, nie sądził, że jego ostatnim r...