20

500 31 1
                                    

Każdego dnia chodzili na plaże, czy zwiedzać różne miejsca. Raz nawet popłynęli na cały dzień do Bośni i Hercegowiny. Jednak wszystko co dobre, też szybko się kończy, więc Payne'owie właśnie wracali do swojego domu, a Liam pod nosem przeklinał wszystkich, była późna noc na brytyjskich ulicach przez to było ciemno.

— Tatuś Li? — spytał niepewnie szatynek. — Bo ja chcę siusiu — zaczął mówić ojcu.

— Zaraz zajedziemy na jakąś stacje, skarbie — odpowiedział mu, pod nosem się uśmiechając. Uważał swoje dzieci za rozkoszne, tak samo Niall był słodki, który teraz cicho pochrapywał opierając się o szybę, którą lekko zaślinił. Dziwił się, że omedze nie przeszkadza pas bezpieczeństwa, który na pewno mu się niewygodnie wpijał w brzuszek.

Jednak po dwudziestu minutach nadal nie zajechali na żadną stacje, mimo że już kilka minęli. Mały Lewis kręcił się w swoim foteliku, ledwie trzymał by się nie zsiusiać.

— Tatuś! — jęknął.

— Co jest, skarbie? — spytał łagodnie, zerkając na niego.

— Siusiu — piszczy, chłopiec był mocno napiety.

— Kurwa — przeklął. — Zapomniałem o tym — westchnął cicho. — Wytrzymaj chwilkę, za chwilkę się wysiusiasz — powiedział do syna, a po kilku minutach zjechał na pobocze i wysiadł z samochodu. Otworzył drzwi po stronie malucha.

— Ale tato — jęknął, kiedy ten poprowadził go w krzaczki i zdjął spodnie.

— Nikt nie patrzy, skarbie — szepnął mu i go podniósł tak, by nie nasikał na siebie. Po chwili kiedy skończył, Liam ubrał go i szybko poszli do samochodu, w którym siedział obudzony omega, który rozbudził się zaalarmowany brakiem jednego ze swoich szczeniąt.

— Gdzie byliście? — spytał, jak tylko Liam wszedł do samochodu.

— Lewis chciał siku — odpowiedział Liam, odpalając auto.

Dalsza część drogi minęła im w ciszy. Wszyscy chcieli już chcieli być w cieplutkim domku i położyć się, a najbardziej Liam, który przez cały wyjazd miał celibat, bo jak nie Nicholas to Lewis ładowali się mu i Ni do łóżka.

— Daj mi też coś, żebyśmy już nie musieli wychodzić — poprosił go Niall, kiedy wszystkie do domu bagaże Liam nosił do domu.

— Połóż dzieci, skarbie. Ja się tym zajmę — powiedział, a po chwili złożył delikatny pocałunek na jego głowie. Omega się uśmiechnął i wrócił do domu, gdzie powolutku położył, potem pośpiewał kołysanki dzieciakom.

Kiedy już położyli się w swoim dużym łóżku, przytulili się do siebie, brunet nie mal że leżał na swoim alfie. Niall cichutko sapnął, przypomniał sobie bardzo ważny fakt, który już nie długo miał mieć miejsce.

— Za około dwa dni moja gorączka — szepnął cichutko, skupiać koszulkę swojego męża. — Pierwsza od narodzin Marcela — niepewnie powiedział — Liam pogładził jego miękkie włoski swoją ręką, która była pokryta tatuażami.

Na drugi dzień Payne wykonał tysiące numerów, by załatwić sobie wolne, gdzieś zostawić dzieciaki i jeszcze mama w między czasie chciała, by zrobił jej zakupy. Cały dzień był poza domem, wieczorem maluchy zawiózł do Stylesów, którzy jeszcze go zatrzymali na chwile.

Wykończony wrócił do domu. Z westchnieniem zdjął kurtkę i buty. W całym domu już był wyczuwalny słodki zapach jego męża, który mimo że jeszcze nie miał gorączki, to zwiększał się z każdą minutą.

— Jestem już, Ni! — krzyknął, wchodząc do kuchni, by zrobić nastawić wodę na herbatę dla siebie i omegi.

— Liam! — pisnął głośno Horan, a raczej Payne.

— Już biegnę, skarbie! — wykrzyknął do niego, zapominając o wodzie, pobiegł do swojego kochanka, którego zastał w sypialni. Niall nieprzytomnym wzrokiem na niego spojrzał, wtedy szatyn uświadomił sobie, że ta gorączka zaczęła się w ciągu dnia. Brunet w sobie miał dwa paluszki, którymi poruszał, cichutko pojękiwał.

— Alfa! Pomóż mi! To nie wystarcza! Chcę twojego knota! — krzyczał głośno niebieskooki, sam jego mąż do niego podszedł szybko, jego usta brutalnie zaatakowały pulchne usteczka tego mniejszego.

— Mój niegrzeczny maluszek — wycharczał, pstrykając go w nos. — Nie mogłeś poczekać na tatusia? — spytał wyczekująco.

— Przepraszam! — pisnął. — Daj mi karę, tatusiu! — wykrzyczał, kiedy poczuł język górującego na jego sutku, po chwili trzymania go między wargami, Liam chuchnął na niego, przez co sutek mocno stwardniał, a nie niebieskooki stęknął.

— Masz jeszcze mleko— zamruczał. — A jaką karę, skarbie? — spytał cicho szatyn, mocno ściskając pośladek młodszego.

— Nie wiem, tatusiu — spokorniał, Niall spojrzał na swoje piersi, na jednej było trochę mleka, które Liam po chwili z niego zlizał.

— Może nie dojdziesz — zaczął mówić, lekko rozchylając jego pulchne pośladki. — Może klapsy — szczypnął go, na co omega pisnął. — A może... — zaczął, jednak po chwili zaczął kręcić głową, jakby to co chciał powiedzieć, było nie dobre.

— Li... powiedz mi — sapnął, mimo gorączki zawsze chciał wiedzieć, co się działo z jego ukochanym, mimo że teraz chciał najbardziej knota, to musiał też wiedzieć, co myślał jego alfa. Niall nigdy nie był tak zamroczony swoją omegą, żeby mieć wszystko w dupie oprócz własnej przyjemności.

— Po gorączce... — przełknął ślinę większy. — Założyłbyś spódniczkę, to jest głupie, skarbie. Nie będę cię zmuszał do takich rzeczy — zaczął odrazu mówić. Ciekawiło i podniecało go wyobrażenie takiego Ni, jednak najważniejszy zawsze był jego komfort.

— Ja chcę, alfo! — wykrzyknął brunet, niebieskooki zawsze chciał sprawiać dobre wrażenie na swoim mężu. Lekko wypiął swoje bioderka w poszukiwaniu tarcia.

Po gorączce mieli jeden dzień wolny bez dzieciaków, mogli sobie odsapnąć, tego dnia też Niall postanowił zadbać o siebie jak dawniej, siedział wygodnie ułożony na krawędzi wanny i golił swoje nogi, a na twarzy miał maseczkę z węgla aktywnego.

— Niall! — wszedł do łazienki jego alfa. Popatrzył się na niego.

— Tak, Li? — spytał z zaciętą miną omega.

— Ubierzesz tą spódniczkę później, proszę? — niby poprosił, jednak i tak to brzmiało bardziej jak pytanie.

— No dobrze — przytaknął. — Ale najpierw dokończę to wszystko — pomachał ręką wskazując na siebie. — Li? A jak mi się nie spodoba, to będę mógł już więcej tego nie zakładać? — spytał cicho.

— Oczywiście, Ni — pokiwał szybko głową szatyn. — Twoja wygoda jest najważniejsza, jeśli nie chcesz, to nic nie musisz — zaczął mu tłumaczyć. Liam zawsze dążył, by jego mąż dobrze się ze sobą czuł, swoje pragnienia zawsze przekładał przez to na drugie miejsce, ale nigdy nie narzekał, bo taka jest właśnie miłość.

Nie było mnie trochę, za co przepraszam, po prostu im bliżej końca tym trudniej się mi pisze to, na dniach pojawi się też epilog.

Resilient || niamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz