3

208 19 1
                                    

Castiel mimo bycia top lubił kłaść głowę na klatce piersiowej Deana. Lubił czuć, słyszeć bicie jego serca. Lubił czuć jak oddycha. Przymykał oczy i wsłuchiwał się w spokojne bicie jego serca, czuł jak jego klatka piersiowa unosi się z każdym oddechem i wtedy docierało do niego, że to jest prawdziwe. 

Minął rok, a Castiel wciąż czasem miał wrażenie, że nie zasłużył na to wszystko. Przez miniony rok Dean okazywał mu naprawdę wielkie wsparcie i zrozumienie. Kiedy miał nic po sobie nie okazywać o tym, że są dla siebie kimś więcej niż przyjaciele, idealnie grał jedynie przyjaciela (szczególnie przed ojcem).

Allen bał się reakcji obcych ludzi, ludzi związanych z kolarstwem i ludzi ze szkoły, gdyby rozniosło się, że jest gejem, ale to było nic w porównaniu do tego, jak bardzo bał się reakcji ojca. Ciocia Castiela, a siostra jego ojca, Amara, była lesbijką. Gdy mężczyzna się o tym dowiedział, urwał z nią kontakt. Chłopak miał dziewięć lat, kiedy doszło do tamtej kłótni. Cztery lata później zaczął się wahać co do swojej orientacji seksualnej. Dwa lata później zaczął w tajemnicy spotykać się z ciotką. Wiedział, że ojciec wkurzyłby się, gdyby dowiedział się, że ją odwiedza.

Wiedział też, że ojciec wpadłby w szał, gdyby odkrył jego orientację. Podejrzewał, że w najlepszym wypadku by go pobił, nie wykluczał też opcji wyrzucenia z domu lub nawet gorszej. Ale bał się też o Deana. Ojciec znał się z wujkiem Winchestera, który go wychowywał, znał jego adres. Bał się, że jemu też mógłby coś zrobić.

Ale w takich chwilach jak ta, kiedy mógł beztrosko cieszyć się tym, że ma Deana obok siebie, nie myślał o tych wszystkich zmartwieniach, które często zaprzątały mu głowę. Był po prostu szczęśliwy.

Jednak jego beztroskie przysypianie na nagiej klatce piersiowej swojego chłopaka przerwał dzwonek telefonu.

- Chryste... - jęknął Allen. - Mówiłem mamie, żeby nie dzwoniła.

Ale jak tylko wziął telefon do ręki, zorientował się, że to nie jego mama, a ktoś z szefostwa klubu.

Jeszcze lepiej - pomyślał.

- Halo? - spytał zainteresowany o co może chodzić. Przecież projekt koszulki ustalili już drogą mailową. 

- Przeszkadzam? - usłyszał znajomy głos.

Castiel spojrzał na ocean, którego fale rozbijały się o brzeg. Tak, przeszkadzał mu w odpoczynku i zaburzał plan na udane wakacje z daleka od rodziny i kolarstwa. Ale przecież nie mógł mu tego powiedzieć.

- Nie, akurat jestem wolny - odparł. - Coś się stało, że dzwonisz?

- Dzwonili ludzie z Treka. Chcą się z tobą spotkać, oferują dwu...

- Mówiłem, że nie chcę zostać w Ameryce - przerwał mu Castiel. - Interesują mnie tylko oferty z Europy. 

- Czego nadal nie rozumiem.

- Ile amerykańskich talentów w ostatnich dziesięciu latach wychowały amerykańskie drużyny? 

- A europejskie któregoś Amerykanina wychowały?

- Mogę podać przynajmniej kilku.

- Ja też mogę podać kilku, którzy zaczynali w kraju. Możesz mi zaufać i chociaż pójść na to spotkanie? 

Castiel westchnął.

- Kiedy?

- Kiedy wracasz?

- Umów mnie na przyszły tydzień, obojętnie którego dnia - powiedział zrezygnowany. - I napisz proszę smsa, bo mogę nie być pod telefonem.

- Dobrze.

- Coś jeszcze?

- Nie. Odpoczywaj.

- Dzięki, pa.

Castiel miał ochotę krzyknąć. Jego warunki odnośnie potencjalnej przyszłej drużyny były jasne. Właściwie to był tylko jeden warunek: drużyna nie może być ze Stanów Zjednoczonych. Allen uparcie wierzył, że tylko europejska drużyna może doprowadzić go na szczyt i zrozumieć jego potrzeby jako sportowca. Był pewien, że każda z amerykańskich drużyn będzie chciała, żeby schudł i dążył do wygrania Tour de France. Już tak okrzyknęły go zresztą kolarskie media: przyszły zwycięzca Tour de France. Ludzie byli pewni, że kiedyś to wygra. A Castiel twierdził, że to niemożliwe. Wolał być czasowcem, móc zachować mięśnie i czuć się dobrze we własnym ciele. Nie chciał wyglądać jak anorektyk, a tak wyglądają przecież górale. Minimum tkanki tłuszczowej potrzebnej do funkcjonowania. Gdyby schudł, czułby się źle sam ze sobą. Latami trenował, aby wyrobić sobie sylwetkę, jaką miał teraz. Lubił swoją sylwetkę. Czemu miał chudnąć?

- W porządku? - spytał Dean, widząc jego zdenerwowanie.

- Jedna z amerykańskich ekip proponuje mi staż - wyznał.

- To chyba dobrze, tak?

Allen westchnął. Oczywiste, że Dean tego nie zrozumie.

- No właśnie nie. Liczyłem na ekipę zagraniczną. 

Dean poczuł jak serce mu zamiera.

- C-co? Chcesz wyjechać?

Castiel podniósł głowę i spojrzał mu w oczy.

- Dean, wciąż będę mieszkał w domu tyle ile będę miał wolne. To czy będę w amerykańskiej czy europejskiej drużynie niewiele tu zmieni. A raczej zmieni. Amerykanie będą chcieli, żebym schudł i będą i kazali więcej się ścigać. W Europie postawią na mój stopniowy rozwój, co daje póki co mniej wyścigów. Europa brzmi lepiej.

- A jeśli to będzie jedyna szansa?

- Wtedy o tym pomyślę.

Dean skinął głową i objął Castiela ramieniem, ciągnąc go mocniej na siebie.

- Będzie dobrze. Ktoś na pewno da dobre warunki - powiedział Winchester.

- Pewnie tak. Ale jeśli nie, to nic.

Dean zmarszczył brwi.

- Jak to nic?

- Znajdę jakąś pracę tutaj, przynajmniej będziesz miał mnie blisko...

- Nie pozwolę ci się zmarnować. Jaki byłby ze mnie chłopak, gdybym na to pozwolił?

- Jesteś dla mnie ważniejszy niż to wszystko.

- Wiem, że jesteś romantykiem i stawiasz mnie ponad wszystko, ale co jeśli nam nie wyjdzie? Nie możesz z tego rezygnować przeze mnie, Cas. Jeśli masz szansę, skorzystaj z niej. Obiecaj mi to, proszę.

Castiel opuścił głowę, ale po chwili przytaknął. Może i Dean był bottom w łóżku, ale na co dzień ciężko było się domyślić, który z nich jest na górze, bo momentami Winchester był bardziej uparty niż on. Wiedział, że nie odpuści. Musiał się zgodzić.

- Obiecuję.

N/A

Next jutro.

Tajemnica [Destiel AU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz