Przez kolejne dni Castiel prawie cały czas chodził uśmiechnięty. Nie mogło być lepiej - był na Tour de France, w którym chciałby wystartować każdy młody kolarz, a tylko garstka dostaje szansę na kontrakt z ekipą, która startuje w tym wyścigu i jeszcze mniejsza grupa z nich ma szansę na to, aby znaleźć się w tym składzie. On znalazł się w składzie w swoim debiutanckim sezonie jako zawodowiec, co uważał za coś wspaniałego, bo pokazywało jak bardzo drużyna w niego wierzy. Może to dobrze, że wtedy upadł?
Nie miał szans, aby walczyć dla siebie, bo pracował na rzecz swojego lidera. Niestety na szóstym etapie Tom zamieszał się w kraksę. Zostali przy nim całą drużyną, ale to był wietrzny etap, a do mety było daleko. Sytuacji nie ułatwiało to, że wszystkie pozostałe ekipy, które przyjechały do Francji myśląc o zwycięstwie dyktowały wręcz mordercze tempo w peletonie, uniemożliwiając im gonitwę. Finalnie dojechali na metę ponad sześć minut za peletonem, co sprawiło, że klasyfikacja generalna przepadła.
— Nie możemy się załamywać — usłyszeli po etapie od szefa ekipy. — To Tour de France. Pierwszy tydzień zawsze jest szalony, zawsze ktoś przegrywa wyścig. Niestety w tym roku padło na nas. Generalka przepadła, ale nie możemy się poddawać. Od jutra walczymy o etapy.
Tego postanowienia drużyna się trzymała. Jedenasty etap to średnio-długa pagórkowata jazda indywidualna na czas. Etap był dość ważny dla faworytów do wygrania całego wyścigu, którzy wciąż pozostali w grze o końcowe zwycięstwo, ale był to też etap, który dla drużyny Solarwebu był szansą na tryumf. Każdy dostał wolną rękę i dobrze to wykorzystali. Tom wygrał, Castiel był trzeci ze stratą pięciu sekund, a Enzo szósty ze stratą trzydziestu ośmiu sekund.
Atmosfera w autobusie była huczna. Wszyscy cieszyli się z tego, że udało im się uratować dobre imię drużyny zwycięstwem etapowym i łącznie trzema kolarzami w czołowej dziesiątce etapu, bo to uświadomiło im, że wciąż byli mocną drużyną i to, że na jednym etapie mieli pecha wcale ich nie skreśla. Gdy dojechali do hotelu od razu poszli na kolację, której był szampan i wiwaty jeszcze większe niż w autobusie. Castiel niepokoiła jedna rzecz - Dean odzywał się po każdym etapie, a dzisiaj milczał. Wiedział, że może był zajęty pracą i to go uspokajało.
— Promieniejesz ostatnio — rzucił Enzo, gdy weszli do przydzielonego im pokoju. — Powiesz w końcu o co chodzi? Masz kogoś?
— Chyba wrócimy z Deanem do siebie — odparł z uśmiechem. — Nie chcę zapeszać, ale wygląda na to, że w końcu znowu jest dobrze. Przyjedzie tu z moimi rodzicami i wtedy porozmawiamy, ale myślę, że będzie dobrze.
Enzo był zaskoczony, bo jego próba kontaktu z Deanem legła w gruzach - Winchester w pewnym momencie zaczął go ignorować, a potem zablokował. Nic nie wskazywało na to, aby ta dwójka miała do siebie wrócić. Mimo wszystko cieszył się, że Castiel jest szczęśliwy i miał nadzieję, że tym razem Dean go nie zrani.
— To na rozmowy z nim się wymykasz?
— Tak — potwierdził z uśmiechem.
— To świetnie — powiedział uśmiechając się i przytulając przyjaciela. — Naprawdę się cieszę, że w końcu jesteś szczęśliwy. Zasługujesz na to.
Brunet uśmiechnął się delikatnie.
— Dzięki.
— Może zadzwoń do niego — zaproponował, ale Castiel pokręcił głową.
— Pewnie jest zajęty pracą.
— Spróbuj chociaż. Byłeś dziś trzeci, zasługujesz na rozmowę z nim, nie? — stwierdził, a Allen musiał przyznać mu rację.
CZYTASZ
Tajemnica [Destiel AU]
FanfictionNiespełna osiemnastoletni Castiel Allen jest idealnym przykładem kontrastów - jest słabym uczniem, ale jest też sportowcem, któremu wróży się karierę pełną sukcesów. Raz wydaje się być poważny i odpowiedzialny, a jednocześnie jest wielkim fanem komi...