Castiel posłuchał Charlie i zadzwonił do Deana, gdy tylko wrócił z nią do hotelu. Enzo zostawił mu kartkę z informacją, że gra z chłopakami w ping ponga i jeśli chce, może do nich dołączyć, więc mógł cieszyć się prywatnością na wypadek, gdyby Winchester jednak odebrał.
Ale Dean, tak jak Castiel się spodziewał, nie odebrał.
Zirytowany Allen padł więc na łóżko i przez moment zastanawiał się nad słowami, które powiedziała Charlie, gdy odprowadzała go do hotelu, pod którym czekali rodzice chłopaka. Mieli zostać w Argentynie do końca wyścigu, ale spali w innych miejscach.
— Nie ważne kim on będzie, ale potrzebujesz kogoś, kto da ci stabilizację i wsparcie. Obaj o tym wiemy, Cas. Teraz możesz myśleć inaczej, ale z czasem będziesz kogoś potrzebował.
Wiedział, że ona miała rację, że przecież większość kolarzy była w związkach, chociaż często nie pokazywali swoich drugich połówek. Gdy dostał kontrakt, cieszył się, że Dean będzie z nim, że będzie go wspierał. Co się zmieniło? To, że jeden chłopak go zranił, nie oznaczało, że każdy inny musi taki być, prawda?
Wziął telefon i wyszukał Alberto na Messengerze. Wahał się przez chwilę, ale może on nie byłby takim złym wyborem? Należeli do tego samego świata - zrozumieliby się.
Cześć. Musimy pogadać. Możesz do mnie przyjść? - napisał to, ale nie zdążył wysłać, bo w tym momencie jego telefon zadzwonił, a serce mu zamarło, gdy dostrzegł na wyświetlaczu imię Deana. Odebrał będąc wręcz przerażonym tym, że mógłby znowu usłyszeć jego głos.
— Dean? — spytał niepewnie, jakby bojąc się, że jego nadzieje szlag trafi, bo usłyszy kogoś innego.
— Nie, Święty Mikołaj — odpowiedział mu głos Deana. — Dzwoniłeś. Czego chcesz?
Głos zamarł Castielowi w gardle. Nie potrafił wydusić z siebie nawet słowa. Był wręcz przekonany, że nie będzie im dane więcej porozmawiać, a to, że Winchester oddzwoni, było naprawdę ostatnim, czego się spodziewał.
— Cas, jesteś tam? — usłyszał zaniepokojony głos Deana i zrozumiał, że musi się otrząsnąć.
— Tak, ja... Rozmawiałem z Charlie i martwię się...
— Niepotrzebnie. Jestem nikim. Po co się mną przejmujesz?
— Podobno uciekłeś z domu.
— Nie uciekłem, tylko potrzebowałem na jakiś czas wyjechać. Słuchaj... miło że się martwisz, ale myślę, że obaj się zgodzimy, że nie powinniśmy utrzymywać kontaktu...
— Gdzie jesteś?
— W Kalifornii.
— Sam?
— A z kim miałbym tu być? Myślałem, że będzie dobrze jak wszystkich odsunę, a tylko zacząłem ranić wszystkich po kolei. Jestem jak mój ojciec...
— Dean, do cholery! — Castiel prawie krzyknął. Był jedyną osobą, której Dean powiedział prawdę o wypadku swoich rodziców - że jego ojciec jak zwykle się upił i kazał mamie wsiąść z nim do tego auta, a potem nad nim nie zapanował. Wcześniej bił swoich synów, gdy za dużo wypił. — Nie jesteś nim, rozumiesz?
— Cóż, mam jego geny i też ranię ludzi, więc trochę nim jestem. Chyba dostałem to na co zasłużyłem...
— Nie jesteś nim, Dean — powiedział łamiącym się głosem Castiel. — Co się dzieje?
— Słuchaj, nie pożegnaliśmy się, więc możemy to zrobić teraz? Ja cię przeproszę, ty powiesz, że mi wybaczasz, nawet jeśli to nieprawda, a ja się rozłączę i o mnie zapomnisz, dobrze?
Castiel słyszał, że Dean płacze, co go przeraziło.
— Dean, powiedz proszę, że nie chcesz się zabić...
— Jestem dupkiem, ale nie samobójcą, który zabije się pół kraju od domu — stwierdził. — Naprawdę cię przepraszam, Cas. Nie chciałem się zachować jak dupek, ale gdy odrzuciłeś te oświadczyny zrozumiałem, że zranię cię, trzymając się przy sobie. Związałem się z Bennym, żebyś łatwiej o mnie zapomniał. Powinieneś iść dalej, ale beze mnie. Czytałem, że wymiatasz w Argentynie. Możesz dużo osiągnąć. Żałuję, że nie będę mógł być przy tobie, ale chcę, żebyś wiedział, że jestem z ciebie dumny, Cas.
— Dean, naprawdę brzmisz jakbyś chciał się zabić...
— Nie chcę się zabić, żegnam się — powiedział. — Powinniśmy się pożegnać. Zasługujesz na więcej niż ja ci dałem. Zasłużyłeś na te przeprosiny i...
— Nie — przerwał mu Castiel. — Przeprosisz mnie osobiście, rozumiesz? Mam gdzieś czy przylecisz do Kolumbii na kolejny wyścig, czy wrócisz do domu, czy ja znajdę cię w tej Kalifornii, ale chcę, żebyś przeprosił mnie stojąc przede mną. Chyba zasługuję chociaż na tyle, prawda?
Dean zaśmiał się cicho.
— Nie chcesz mnie teraz widzieć.
— Skąd wiesz, czego ja teraz chcę?! — Castiel podniósł głos. — Wybaczę ci, naprawdę ci wybaczę, ale jak cię zobaczę i powiesz mi w twarz co ci zrobiłem.
— Niczego mi nie zrobiłeś — powiedział stanowczo Dean. — Nie jesteś niczemu winien, rozumiesz? Wiem, że mówiłem, że za mało od ciebie dostawałem, ale to były emocje. Dawałeś mi tyle ile mogłeś, zawsze byłeś dla mnie dobry. Nie mogłem sobie wymarzyć lepszego chłopaka. Zawsze będę cię kochał, Cas.
Castiel przymknął oczy. Już niczego nie rozumiał.
— Skoro mnie kochasz to czemu mnie zraniłeś i zdradziłeś? Czemu mnie zostawiłeś?
Przez moment zapadła cisza i przez krótką chwilę po tej ciszy Castiel miał wrażenie, że Dean chce coś powiedzieć, ale ostatecznie Winchester się rozłączył. Allen próbował zadzwonić do niego jeszcze raz, ale Dean już nie odebrał. Ani tym razem, ani żadnym następnym.
A/N
Godzina 13, a już 3 rozdziały. Nie wiem co się ze mną dziś dzieje.
CZYTASZ
Tajemnica [Destiel AU]
FanfictionNiespełna osiemnastoletni Castiel Allen jest idealnym przykładem kontrastów - jest słabym uczniem, ale jest też sportowcem, któremu wróży się karierę pełną sukcesów. Raz wydaje się być poważny i odpowiedzialny, a jednocześnie jest wielkim fanem komi...