23

111 12 0
                                    

Dean myślał, że szlag jasny go trafi, gdy zobaczył Castiela idącego z terminalu w ich stronę i nie mógł rzucić się w jego stronę, bo było tu sporo ludzi i ktoś mógłby go rozpoznać. Najchętniej pobiegł by do niego teraz, rzucił się w jego ramiona i już nigdy nie puścił. Pieprzony homofobiczny świat! Niby była równość małżeńska, niby powtarzano ludziom, że to coś normalnego, ale i tak świat miał problem, gdy ktoś znany się z tym ujawnił. I po co im ta równość małżeńska? Bo co im to wszystko, skoro reszta ludzkości zatrzymała się w kwestii homoseksualizmu mentalnie w drugiej połowie poprzedniego wieku? 

Castiel podszedł do nich i najpierw przytulił się z rodzicami, a dopiero potem z Deanem. Chciałby, aby kolejność była odwrotna, ale wiedział, że musi uważać. Nie chciał, żeby jego kariera skończyła się jeszcze zanim na dobre się zaczęła.

— Nawet nie wiesz jak bardzo tęskniłem — powiedział cicho Dean.

— Wiem, skarbie, ale już tu jestem — odparł Castiel, niechętnie się od niego odsuwając.

Pan Allen spojrzał na nich i uśmiechnął się lekko. Chciałby dla nich lepiej, ale nic nie mógł z tym zrobić - o ile Dean mógłby się ujawnić, o tyle dla Castiela nie było to możliwe - będzie musiał ukrywać się przez lata.

— Chodźmy do samochodu — zaproponował, widząc zmęczenie na twarzy syna, a wszyscy zgodnie ruszyli za nim.

— Zostawiłem ci wszystkie prace domowe na biurku — oznajmił Dean. — Chciałem, żebyś miał pewność, że jest poprawnie, szczególnie z matmy.

— Dzięki — powiedział wdzięcznie Castiel. Nie chciał nawet myśleć, co zrobiłby bez niego. Z Charlie chodził tylko na dwa przedmioty, z Deanem na kilka, ale Winchester miał wystarczające znajomości, aby przekazywać mu lekcje z każdego przedmiotu. Na zgrupowaniu Castiel tak właściwie tylko je przeglądał, aby wiedzieć ile tego jest - czas na nadrabianie będzie miał teraz, w Święta. 

— Jak podróż? Jesteś zmęczony.

— Ta — westchnął. — Te loty są zdecydowanie za długie. Jeszcze ostatniego dnia dali nam wycisk... Marzę tylko o tym, aby wreszcie zasnąć we własnym łóżku.

Dean skinął głową.

— To może ja jednak będę spał dziś u siebie...

Castiel pokręcił głową i przerwał mu.

— Daj spokój. Wiesz, że z tobą zawsze lepiej sypiam. Nie tylko ty tęskniłeś.

Dean uśmiechnął się i pomógł chłopakowi z wsadzeniem walizki do bagażnika, chociaż Castiel wcale nie prosił go o pomoc i wywrócił na to tylko oczami. Gdy wsiedli do samochodu, Winchester mógł w końcu spleść ich dłonie, a Castiel oparł głowę na jego ramieniu. 

— Wykończy mnie to — wyznał. — Będę tyko tęsknił i myślał, kiedy znowu cię zobaczę. No może na wyścigach nie będę o tym myślał, bo na rowerze po prostu się wyłączam i jadę.

— Pamiętaj, że po każdym wyjeździe będę tu, czekając na ciebie. Charlie twierdzi, że to nas wzmocni...

— Co ona tam wie — westchnął Castiel. — Jasne, dzięki temu każde spotkanie będzie bardziej czułe i w ogóle, ale czy to wynagrodzi nam większość roku osobno? Reszta kolarzy zabiera na wyścigi swoje rodziny, a ja nawet nie mogę im powiedzieć, że to nie z Charlie się umawiam, bo mnie wywalą z drużyny. Jak Enzo się wygada to też mnie wywalą. Powiedzieli, że nie będzie u nich jawnych homoseksualistów, bo to wywoła burzę medialną. 

Dean westchnął. Co miał powiedzieć? Że żałuje? Nie żałował tego, że byli razem, że się kochali, ale żałował tego, że świat w zdecydowanej większości wciąż tego nie akceptował, że media mogą zniszczyć Castiela, jeśli to się wyda i żałował, że życie nie potoczyło się inaczej. Nie chciał, żeby chłopak przez niego cierpiał.

Przez resztę drogi Dean starał się pocieszać Castiela, powtarzając mu, że nikt nie wyrzuci go z drużyny jeśli to nie trafi do mediów i pewnie tylko tak mówią, aby zabrakło odważnych. Potem posiedzieli trochę w ciszy, bo droga dłużyła się przez korki, potem tata Castiela zaczął z nimi rozmawiać, po chwili włączyła się również jego mama i resztę drogi spędzili na przyjemniejszych rozmowach. 

Gdy dojechali, Dean uparcie wziął walizkę Castiela i zaniósł mu ją do pokoju. Tymczasem chłopak umył ręce i usiadł do stołu z rodzicami, a chwilę później dołączył do nich Dean, zajmując miejsce obok swojego partnera (miał nadzieję, że życiowego).

Kolacja minęła szybko, bo wszyscy byli zmęczeni ze względu na późną porę, więc chłopcy pożegnali się z rodzicami Castiela od razu po zjedzeniu i poszli do jego pokoju. Rozebrali się do bielizny i położyli się obok siebie na łóżku. 

Dean zerknął na Castiela. Wiedział, że jest zmęczony, ale, cholera, nie widział go dwa tygodnie, był nastolatkiem, obaj byli, chyba znajdzie w nim chociaż trochę energii przed snem?

Zaczął całować jego szyję, a Castiel mruknął cicho, więc kontynuował i zrobił mu malinkę, a dłonią zaczął błądzić po jego brzuchu, po chwili jednak Allen delikatnie go odepchnął.

— Dean, nie dziś. Chcę spać.

Winchester opadł na jego klatkę piersiową. Wiedział, że tak będzie - tęsknił, ale seksu nie chciał. Robili to już, gdy byli bardziej zmęczeni. Bał się, że po kilku wyjazdach Castiel stwierdzi, że nie potrzebuje nikogo, bo i tak nie ma siły i ochoty na seks, a przyjaciół ma w drużynie. 

— Przepraszam, skarbie, naprawdę jestem zmęczony — powiedział Allen, widząc smutek na twarzy swojego chłopaka.

— W porządku, rozumiem — odparł, ale to nie było do końca szczere. Po prostu nie chciał się kłócić. 

Czuł, że Castiel nie zasnął od razu - zajęło mu to prawie godzinę czasu podczas leżenia w kompletnej ciszy. Zdążyliby to zrobić, może nawet szybciej by zasnął. Dean nie chciał o tym myśleć, ale czuł, że go traci. Co jeśli nie był z nim do końca szczery? Co jeśli między Castielem i Enzo do czegoś doszło? Obiecał sobie, że jutro z nim porozmawia i wszystko sobie wyjaśnią. Najgorsza była myśl, że być może śpi z nim po raz ostatni.

A/N

Next za tydzień.

Tajemnica [Destiel AU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz