27

96 11 2
                                    

Dean przyjechał do Castiela na umówioną godzinę. Nie czuł się gorzej niż przez ostatnie dni, więc nie widział powodu, dla którego miałby rezygnować ze spędzenia tego dnia ze swoim chłopakiem, nawet jeśli brunet po skończeniu treningu napisał do niego, że jeśli nie czuje się na siłach, na prawdę nie musi przyjeżdżać i że ewentualnie on może przyjechać do niego. Tyle, że Dean nie chciał, żeby byli z Castielem u niego, bo Sam zaprosił swoich znajomych i musieliby się cały czas przed nimi kryć. Szczerze mówiąc Deana dziwiło, że Allen nie bał się, że się zarazi, ale Castiel stwierdził, że przeziębienie to nie problem, szczególnie poza sezonem.

Okazało się, że u Allenów plany na Sylwestra były różne - Castiel zostawał w domu, ale jego rodzice zbierali się do wyjścia. A ponieważ Charlie odwołała swoje przyjście, bo w ostatniej chwili zaprosiła ją Jo, oznaczało to, że Castiel i Dean będą sami. Winchester zdecydowanie bardziej cieszyłby się z tego faktu, gdyby nie kaszel, który dokuczał mu już od kilkunastu dni, ale dopiero od kilku był naprawdę uciążliwy. Tak właściwie to Dean był pewien, że kaszel był gorszy odkąd wyszedł ze szpitala, do którego trzy dni temu zabrała go karetka po tym, jak zemdlał w warsztacie. A może po prostu to sobie dopowiadał?

— Jesteś chory? — spytała zatroskana pani Allen, a Dean uśmiechnął się na to delikatnie. Naprawdę lubił tę kobietę. Tak właściwie to wręcz kochał ją jak własną matkę.

— On się polewa zimną wodą w środku zimy, a ja za niego choruję — odparł, żartując nieco przy tym. Naprawdę nie rozumiał jakim cudem Castiel nie przeziębiał się przez takie rzeczy.

— Wiem, jak zawsze moja wina — powiedział żartobliwie brunet, całując krótko swojego chłopaka.

— Tylko go nie zaraź, bo za kilka dni wylatuje i musi być w pełni sił — rzucił ojciec Castiela.

— Spokojnie, Bobby'ego i brata nie zaraziłem to jego też nie zarażę —  odparł Dean, po czym uścisnął dłoń z panem Allenem.

— My wychodzimy — oznajmił mężczyzna. —  Wrócimy pewnie koło szóstej. Ufam wam, więc nie będę mówił niczego o odpowiedzialnym zachowaniu. Po prostu bawcie się dobrze.

— Dziękujemy —  powiedzieli jednocześnie, a gdy zostali sami, Dean spojrzał pytająco na swojego chłopaka.

—  Na prawdę będziemy sami? —  spytał, a Castiel przytaknął i pocałował go w szyję.

— Charlie jeszcze godzinę temu potwierdzała, że idzie do Jo, a nikogo innego nie zapraszałem, więc tak —  potwierdził, na co Dean się uśmiechnął. Dawno nie mieli okazji, aby być po prostu we dwójkę. 

Zarzucił ręce na szyję Castiela, który od razu objął go w pasie i złączył ich wargi w delikatnym pocałunku. Dean uśmiechnął się delikatnie, ale nie na tyle, aby przerwać pocałunek, po czym go odwzajemnił. W takich momentach jak ten zapominał o całym świecie, bo czuł, że po prostu jest na swoim miejscu. Po rozmowie kilka godzin wcześniej uświadomił sobie, że nie pozwoli, aby cokolwiek powstrzymało go przed tym, aby był z Castielem do końca życia - nie było nikogo innego i wiedział, że nigdy nie będzie - on był tym jedynym.

Dean różnił się od Castiela tym, że działał bardzo impulsywnie. Ten impuls poczuł dzisiaj, po tym jak Allen wyszedł od niego, wracając do treningu. I ten impuls sprawił, że gdy tylko przerwali pocałunek, aby zaczerpnąć powietrza, postanowił zrobić coś ryzykownego. Początkowo myślał, że zrobi to przed wyjściem, żeby nie psuć sobie wieczoru na wypadek, gdyby Castiel odmówił, ale teraz po prostu czuł, że to odpowiedni moment. Cofnął jedną rękę i sięgnął do kieszeni swojej jeansowej bluzy.

— Wiem, że pewnie weźmiesz mnie za wariata, ale obaj trochę nimi jesteśmy —  zaczął, a Castiel spojrzał na niego niepewnie, zastanawiając się, czemu Deana naszło teraz na jakąś głębszą przemowę, bo na to się zapowiadało. — Przez ostatnie dni czułem, że mogę cię stracić i były to najgorsze dni jakie pamiętam przez ostatnie półtorej roku. Nasza dzisiejsza rozmowa pomogła mi zrozumieć, że wcale cię nie tracę, że po prostu obaj boimy się tego co przyniesie ten rok i przysięgam, że oddam wszystko, żeby jak najlepiej wykorzystać każdą chwilę spędzoną z tobą. Przysięgam, że nawet gdy wyjedziesz na kilka tygodni do Europy, przetrwamy to. Przysięgam, że będę najlepszą wersją siebie, abyś był szczęśliwy. I wiem, że jesteśmy młodzi, że to odważny krok, ale jestem pewien, że to właściwy moment, dlatego chcę ci zadać jedno pytanie — Dean kleknął na jedno kolano, ale zanim zdążył zapytać, zdezorientowany Castiel odpowiedział na to pytanie.

— Dean, rozum ci odjęło? — spytał, może nieco przyostro, ale był wściekły. Nie chciał go ranić, a wiedział, że teraz będzie musiał to zrobić, bo to nie było coś, o czym w ogóle by pomyślał. 

Winchester opuścił głowę. Właśnie dlatego chciał zrobić to jutro - był idiotą. 

— Przecież nie musimy pobierać się od razu — stwierdził, ale Castiel pokręcił głową. 

— Możesz wstać? — poprosił, starając się opanować, bo czuł się okropnie z tym, że musi to zrobić, ale nie potrafił postąpić inaczej. — Nie zrozum mnie źle. Myślę o nas poważnie, ale to nie jest ten moment, Dean. 

— Większość roku cię nie będzie. Uznałem, że to będzie takim gwarantem dla nas obu, że to poważny związek, że jest o co walczyć i znosić te rozłąki...

— Przecież wiemy to bez tego — powiedział, naprawdę nie wiedząc jak dalej się zachować. Obecnie bał się chociażby złapać go za rękę. Nie potrafił zrozumieć Deana - co mu odbiło?!

Winchester przetarł twarz dłońmi. Był na siebie wściekły. Chciał płakać, ale nie chciał rozpłakać się przy Castielu. Nie chciał, żeby ten pomyślał, że go zranił, nawet jeśli faktycznie właśnie to zrobił. Bez słowa ruszył w stronę drzwi. Szybko jednak poczuł dłoń bruneta mocno ściskającą jego ramię.

— Dean, co ty robisz? — spytał, bojąc się, że odmawiając, zniszczył to, co ich łączyło, że Dean zacznie się odsuwać. Wiedział, że go zranił, dlatego nie chciał, żeby Winchester był teraz sam. Bał się o niego.

— Idę do domu — oznajmił. — Proszę, puść mnie. 

— Jak powiesz mi co się dzieje.

Dean parsknął i odwrócił się w stronę Castiela, tym razem już nie potrafiąc ukryć łez w oczach.

— Myślałem, że to między nami jest mocniejsze niż twoja kariera. Przyjąłbyś oświadczyny, gdyby nie kontrakt, prawda? 

Allen nie odpowiedział, bo w istocie była to prawda - był pewien swojego związku z Deanem na tyle, aby wyjść za niego nawet dzisiaj, ale nie wyobrażał sobie narzeczeństwa przez kilkanaście lat, a nie mógł wziąć ślubu w trakcie kariery, bo byłoby to zbyt ryzykowne. Chciał wyjść za Deana, ale nie teraz, a za niespełna dwadzieścia lat, gdy już nie będzie musiał się kryć.

— Właśnie o tym mówię — stwierdził Winchester, gdy Castiel milczał. — Przepraszam, że zepsułem ci wieczór — dodał, po czym wyszarpał się z jego uścisku, chwycił po drodze swoją kurtkę i wsiadł do Impali, którą zaparkował przed domem Allenów. Chyba nigdy nie odjechał stamtąd tak szybko. 

Płakał całą drogę do domu, kilka razy walnął pięścią w kierownicę. Czemu Castiel nie mógł go zaskoczyć i powiedzieć "tak"? 

A/N

Next mam nadzieję jutro.

Tajemnica [Destiel AU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz