54

2.3K 104 7
                                    

—Jedyne co mogę dać ci w pełnię to możliwość bycia mamą—o czym o myśli. Jak na razie nie chcę mieć dzieci. Wystarczy mi jak na razie to, że muszę nauczyć mojego przeznaczonego jak się normalnie zachowywać.

—Skończ już gadać głupoty. Ja jestem Emma, a wy?

—Ja jestem Carlos i jestem królem wilkołaków europy—powiedział mężczyzna, zbliżony wiekiem do Cola. Był on szatynem o fioletowych oczach

—A ja jestem Mike—blondyn o zielonych oczach, może rok starszy ode mnie.

—A mnie już znasz, ale w razie czego się jeszcze raz przedstawię jestem Serafin — powiedział. Tak w sumie to bogini wybrała dla Diany przystojnego mate. Był on mężczyzną o rudych włosach i piwnych oczach.

—W takim razie zapraszam was za mną alfy—moja moc uwolniła tego ostatniego i razem ze mną i pozostałymi poszedł do sali balowej. Tam też przedstawiłam nowych przywódców innym. Zjadałam pierwszą przystawkę, którą miałam blisko siebie.

Punktualnie w południe razem z innymi alfami poszłam na dwór. Gdzie ogłosiłam pierwszą i jedyną konkurencję tego dnia. Mianowicie był to bieg w postaci wilków. Zwierzęta musiały w nim okazać się wieloma cechami ponieważ oprócz biegu czekały je jeszcze przeszkody zrobione przez moich strażników. To dlatego ich teraz nie ma przy mnie, ponieważ połowa z nich kontroluje bieg, a reszta pilnuje mnie z daleka. Gdyby byli blisko mnie to inni by się ze mnie śmiali. Szczerze nie obchodzi mnie zdanie innych, ale już mojej watahy tak. Nawet zdanie mojego niby przeznaczonego nie ma dla mnie żadnego znaczenia.

Bieg się zaczął. Szkoda tylko, że u mnie nie może moje stado brać w tym udziału, bo wiecie co roku moja wataha jest na pierwszym miejscu. A jak nie na tym to na drugim. Wtedy to moja nowa wataha jest na pierwszym miejscu. Już niedługo będę musiała to oficjalnie powiedzieć alfą bo zapewne zastanawiają się dlaczego tamtego przywódcy dzisiaj nie ma.

Stado Cola było na pierwszym miejscu i inni nie mogli ich pokonać. Koniec w końcu wygrali. Podeszłam do króla wilkołaków

—Gratuluję Ci alfo—podałam mu rękę. Chociaż tego nie chciałam musiałam mu pogratulować. Tego wymaga ode mnie tradycja.

—Emmo—nie ma takiej mowy by przy wszystkich mówił tak do mnie

—Alfo—poprawiłam go

— Alfo czy mogłabyś mi wynagrodzić tą wygraną—niech mnie ktoś trzyma bo zaraz go zabiję.

Nie zważając na to, że inne alfy i luny się na nas gapią rzuciłam się na mojego mate. On obronił się przede mną, po czym złączył nasze usta w pocałunek. Moja wilczyca wyła z radości ja natomiast byłam bardzo wściekła na niego. Używając siły alfy odepchnęłam go od siebie.

Wkurzony gdy tylko się otrząsnął podszedł do mnie. Nie podobało mu się to ze na oczach jego poddanych go ośmieszyłam. Jego paznokcie zmieniły się w wilcze pazury, co przeraziło mnie.

—I co teraz moja kochana mate powiesz—na słowo mate u prawie wszystkich przywódców zagościły wielkie oczy

Moje pazury też się ukazały.

—o—wskazałam na moje pazurki. Gdyby tylko tu nikogo nie było nauczyłabym mojego przeznaczonego kultury za pomocą magi.

—Sama tego chciałaś Skarbie—podbiegł do mnie zanim ja mogłam coś zrobić i podrapał mi prawą rękę. Gdy moje wilki wyczuły moją krew, która bardzo szybko wylatywała ze mnie znalazły się błyskawicznie koło mnie. Wszystkie bez wyjątku nawet Di, Sebastian, który nie należał do mojego stada i Mitsi. Mój przyjaciel zabrał mnie na ręce, a reszta ustawiła się przeciwko głównemu alfie warcząc na niego. Zemdlałam w objęciach Sebastiana.

553 słowa



Luna(Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz