60.

2.4K 113 2
                                    

Po kilku dniach czekania aż moja przeznaczona się obudzi w końcu doczekałem się tego momentu, w którym moja Luna otworzyła  oczy.   Te jej piękne tęczówki, których tak dawno nie widziałem. Stęskniłem się za ich widokiem.  

—Witaj kochanie—przywitałem się z nią przy tym całując ją przez chwilę w usta, których tak dawno nie całowałem, dlatego  chciałem jeszcze raz to zrobić, ale  nie chciałem by ona się męczyła. Musi mieć siłę na pełnie, która jest w piątek czyli za trzy dni. Za te dni  ją tak wymęczę, że następnego dnia nie będzie mogła chodzić. 

—Pić—powiedziała Emma. Podałem jej szklankę pełną tej cieczy. Ona szybko wypiła ją, po czym podała mi pusty kubek. 

—Jak się czujesz skarbie?—spytałem się jej

—Dobrze—powiedziała po chwili—A co z moją watahą?-idealna Luna bardziej martwi się o członków swojego stada niż o samą siebie. Dziękuje ci bogini, że wybrałaś mi taką cudowna mate. 

—Twoja wataha ma się dobrze, każdy z niej chce cię zobaczyć. Ale jak na razie ich nie puszczę do ciebie, ponieważ chociaż raz chce z tobą spędzić trochę czasu bez żadnej kłótni. 

—Ale ty mnie zabiłeś! Przez ciebie Dafne zginęła! Na szczęście Miranda urodziła się jako moja nowa wilczyca! Ale ta nie zmienia faktu, że mnie za...—nie zdążyła nic więcej powiedzieć ponieważ ja wbiłem się łapczywie w jej usta i zacząłem ją namiętnie całować jakby jutro nie istniało. Po chwili Emma zaczęła oddawać mój pocałunek, z czego się bardzo ucieszyłem. Chciałem od niej więcej, ale wiedziałem, ze jeszcze nie jest gotowa na to. Jednak wiedziałem, że tym pocałunkiem mi wybaczyła wszystko. 

255 słów

Luna(Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz