27

4.8K 178 1
                                    

Po  jakieś godzinie całą naradą się skończyła. Ale ja i tak przez ten czas nie słuchałam ich. Całe sześćdziesiątych minut pisałam z moją najlepszą przyjaciółką zaczęło się od raportu, a skończyło na pójściu na zakupy w piątek czyli za dwa dni. Jednak po tym czasie coś kazało mi wystawić głowę spod telefonu. Zobaczyłam wielkie zielone oczy wlepione w moją postać.

— Co ja mam z tobą zrobić?— spytał się samego siebie

— Najlepiej zerwać więź mate — zaproponowałam mu. Ale i tak wiedziałam, że się na to nie zgodzie. Ponieważ to byłoby dla niego niczym śmierć.  Bratnie dusze nie mogą bez siebie żyć wyjątkiem jest chyba tylko ja i Cole.

— Nie. Znam lepsze rzeczy, które mogę z tobą zrobić — na jego twarzy pojawił się cwaniaczki uśmiech. I właśnie w tym momencie cieszę się, że nie urodziłam się ani nie zdobyłam mocy czytania w myślach. 
Cole złapał mnie w tali i zaniósł do swojego samochodu po drodze każąc jakiemuś becie zabrać jego dokumenty, a kolejnemu zaprowadzić mój samochód do jego domu. Zastanawiacie się zapewne co robią bety na spotkaniu rady alf. Otóż oni są niczym omegi w domach watahy. Muszą się opiekować  tym domen. 

Cole wsadził mnie do samochodu, po czym sam usiadł na miejscu kierowcy.  Próbowałam otworzyć drzwi, ale ten debil je zamknął. Na szczęście to nie jest jedyna z opcji uwolnienia się. Zawsze można coś zamrozić a później za pomocą wilczek siły wyrwać to coś.

Auto ruszyło. Ja, by nie wiedzieć gęby Harisa,  zaczęłam patrzeć się w szybę. Widziałam piękny las. Mimo że było ciemno tak za bardzo mi to nie przeszkadzało. Mnie i wszystkim zmiennym. Przez to, że mamy wyczulone zmysły w tym też wzrok.  Las to jedna z rzeczy, która mnie w całości uspokaja tak jak dobra książka w drodze wyjątku film. 

Po jakimś trzydziestu minutach byliśmy już na miejscu. Ujrzałam dom watahy, który już wcześniej mogłam zobaczyć więc tym razem on nie robił na mnie takie wrażenia jak za pierwszym razem.  Alfa zgasił silnik. Teraz mogę wyjść. Właśnie to zrobiłam.  Na dworze nie było żadnego wilka, oprócz tych, co pełnili wartę i naszej dwójki. 

— Chodź za mną — chociaż ten jeden raz go posłuchałam, a to tylko dlatego, że byłam głodna i chciało mi się spać.  Tak więc weszłam razem z nim do domu. Tam weszliśmy do holu a później do jadalni. Dobrze, że nie mam na sobie kurtki, ponieważ Cole mi ją zabrał i nie chciał oddać bo bym się zagotowała.   Kto normalny pali w tym domu tak, że można się czuć prawie jak w saunie.

424 słów

Luna(Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz