Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Ciepła wody, którą była oblewana prze Dilrube, rozluźniała jej mięśnie i uspokajała myśli. Od kilku dni zastanawiała się, jak przekonać Murada, żeby to Atike poślubiła swojego ukochanego mężczyznę.
Władca rozmawiał z Silahtarem, a ten oczywiście wskazał na sułtankę Gevherhan. To bardzo komplikowało sprawy, ale było do przewidzenia.
Drzwi do hammamu otworzyły się, a w środku rozległo się głośne kroki. Młódka podniosła głowę i przed sobą dostrzegła sułtankę Şemsperi. W owiniętym wokół ciała ręczniku, nie wyglądała tak dostojnie, jak w drogiej sukni.
Zişan nieśpiesznie podniosła się z drewnianego stołka i ukłoniła przed kobietą, która nie odrywała od niej wzroku.
- Nie rozumiem co takiego widzi w tobie sułtan. Z bliska wyglądasz gorzej - odezwała się, a dziewczyna zastygła w miejscu. Takich słów na pewno się nie spodziewała. - Ma najpiękniejsze kobiety z każdego zakątka tego świata, a wybrał taką miernotę.
Jej słowa ugodziły w dumę i pewność siebie Zişan, ale nie dała po sobie tego poznać. Dziwiła się bardzo, że takie słowa wypływają z jej ust, jakby była zwykłą nałożnicą, zazdrosną o to, że nie dostała się do alkowy.
- Widocznie sułtan ma inny niż ty gust, pani. W końcu to ja zostanę jego prawowitą żoną, a nie ty, czy żadna inna kobieta w haremie. - Zmrużyła oczy, a na jej twarzy pojawił się nieszczery uśmiech.
- Nie liczyłabym na to. Władca miał już dużo kobiet, każda mu się nudziła po kilku miesiącach - powiedziała niedbale i usiadła na marmurowej ławce, naprzeciw Zisan.
- Ciekawa jestem, którą z nich ogłosił swoją przyszłą żoną? - spytała, unosząc wysoko brwi i nie przerywając kontaktu wzrokowego z sułtanką, która po chwili głośno się zaśmiała.
- Ptaszki mi wyćwierkały Zişan, że w stolicy nie ładnie mówią na twój temat - odezwała się po chwili ciszy, gdy nałożnice skończyły oblewać jej włosy wodą. - Mówią o tobie wiedźma, a to było niemałe zaskoczenie, jednak jak przypomniałam sobie, że uporałaś się z chorobą księcia Ahmeda, a inni wielcy medycy niestety nie, to wszystko stało się jasne.
Zişan zacisnęła pięści, to jasne, że mieszkańcy kojarzyli jej imię, a szczególnie jak się wskazało miejsce gdzie wcześniej mieszkała. Nie chciała być z tym kojarzona, nie chciała aby ktokolwiek w pałacu się dowiedział, ale niestety to się stało.
- Nie jestem wiedźmą, to złośliwa plotka.
- Skądś musiała się wziąć, nie sądzisz?
- Moja matka była dobrą zielarką, stąd się wzięła - próbowała się tłumaczyć, ale wiedziała, że tak naprawdę Şemsperi to nie interesuje. Chciała znaleźć jakiś haczyk, coś co pomogłoby jej pozbyć się rywalki.