Będzie taka piękna drama (✿˵◕ ɜ◕˵)
Wybaczcie mi proszę za muzykę z Your name...
—————————————————————-
Yamaguchi schował się w namiocie do którego po chwili też wszedłem.
-zostaw mnie, idź na obiad pewnie już udało im się rozpalić ognisko.
-nie jestem głodny- usiadłem koło niego
Chciałem go pocieszyć i po raz pierwszy być chociaż trochę milszy.
Objąłem Tadashiego ramieniem i otarłem łzy, które nie przestawały cieknąć po jego policzkach.
Kiedy rękawem bluzy ocierałem słoną ciecz z jego twarzy on przyciągnął mnie do siebie i pocałował.
Czułem się dziwnie, inaczej niż wtedy kiedy robił to Kuroo.
-Tsukki, udało nam się rozpalić ogni...- brunet zawiesił wzrok na mnie i Tadashim.
Właśnie spełnił się mój najczarniejszy scenariusz. To wszystko działo się za szybko.
Momentalnie odepchnąłem od siebie niższego chłopaka i spojrzałem na Tetsurou.
Liczyłem na jakiekolwiek słowo ze strony bruneta, dla mnie nieważne było jakie ono będzie byle by powiedział cokolwiek.
Jednak on bez słowa opuścił namiot.
Wyszedłem za nim. Chłopak kierował się w stronę ogniska i jak gdyby nigdy nic z powrotem zaczął pomagać w rozpalaniu go.
Szybko pobiegłem za nim i położyłem rękę na jego ramieniu.
Nie zdziwiłem się kiedy ją strącił. Prawdopodobnie też bym tak zareagował kiedy zobaczyłbym go z innym chłopakiem.
Na ten moment odpuściłem postanowiłem, że porozmawiam z nim wieczorem.
To był jeden z nielicznych momentów kiedy naprawdę na czymś mi zależało.
~*~
Przez resztę dnia nie mogłem przestać obwiniać się o to jak bardzo spieprzyłem. Po kolacji od razu udałem się do namiotu żeby poczekać na Tetsurou.
Po jakichś 15 minutach brunet wszedł do mojej części namiotu.
-Kuroo...- spojrzałem na chłopaka który zbierał swoje rzeczy.
-gdzie idziesz?
-będę spał u Kenmy, myśle, że nie powinno ci to przeszkadzać
Miał zamiar wyjść kiedy złapałem go za ramie.
-przepraszam- w tamtej chwili znowu poczułem to dziwne uczucie, jakbym stracił coś bardzo cennego.
-wiem co widziałem, Tsukishima.
Jego ton był chłodny i obojętny.
-przepraszam!- w połowie załamał mi się głos
-uwierz mi ja nie chciałem...
Często starałem się ukrywać emocje jednak tym razem to nie wyszło.
Rozpłakałem się jak małe dziecko jednak Kuroo nie było już w namiocie.
Od momentu kiedy się tu wprowadził ciężko było mi zasnąć samemu.
~*~
Było około trzeciej w nocy a ja nadal nie mogłem zasnąć. Tylko jedna rzecz mogła mnie uspokoić w takiej sytuacji.
Założyłem klapki, narzuciłem bluzę i wyszedłem na zewnątrz.(Ha, udało mi się nie wstawić zdjęcia Tsukkiego w piżamie. Nie będę psuć atmosfery)
Było zimno, lekka bryza muskała moją skórę. Trawę pokrywała rosa która zmoczyła moje stopy.
Kierowałem się w stronę stołówki. Kiedy dotarłem na dach ułożyłem na nim bluzę jako koc i usiadłem.
Gwiazdy jak zawsze rozświetlały niebo.
Nie miałem ochoty na przypominanie sobie bolesnych wspomnień jednak ten widok zawsze robił to za mnie.
~*~
Akiteru leżał na łóżku szpitalnym ciężko oddychając. Było źle, bardzo źle. Lekarze powiedzieli, że przeżyje jeszcze góra dwa tygodnie. Leżałem przy nim nie potrafiąc uronić już ani jednej łzy.
Był podłączony do mnóstwa różnych kabli które przeplatały się ze sobą. Od kilu miesięcy jego życie było nieznośne. Widziałem jak bardzo się meczy chociaż nie dawał po sobie tego poznać. Nie chciał obarczać mnie jak to mówił „swoimi" problemami. Jednak ja chciałem wiedzieć, chciałem traktować to jako coś naturalnego co po prostu musi nastąpić.
Tamtej nocy to się stało.
Pamiętam pielęgniarki wbiegające do ciasnej sali w której leżał mój brat. Pamietam zamieszanie jakie się zrobiło. Mimo tego, że bardzo chciałem zostać zostałem wyproszony z sali. Resztę nocy przespałem na korytarzu tylko po to żeby rano otrzymać te wiadomość...
~*~
Nie płakałem, nie mogłem.
Po prostu siedziałem wpatrzony w bezkres nocnego nieba. Poświata księżyca oświetlała moją twarz co czyniło ją nadzwyczaj bladą.
Nagle ktoś okrył mnie bluzą.
-nie myślałem, że cię tu znajdę
Nie odpowiedziałem.
-przepraszam, powinienem był cię posłuchać
Nadal go ignorowałem pozostając niewzruszonym.
Kuroo złapał mnie za podbródek i obrócił w swoją stronę.
-kocham cię, zrozumiałem, że niezależnie od tego jak bardzo bym chciał nie jestem w stanie o tobie zapomnieć.
Zawiesiłem ręce na jego karku i mocno wtuliłem się w klatkę piersiową chłopaka.
Znowu czułem jego bliskość, ciepło, zapach. Momentalnie się uspokoiłem chciałem po prostu zostać w jego ramionach.
-Kuroo, dlaczego mnie kochasz?- nie pytałem się żeby usłyszeć od niego komplement ja po prostu nie wiedziałem. Dla mnie niezrozumiałe
Było to jak można zakochać się w osobie z moim charakterem, byłem oschły często
narzekałem jednak on się przez to nie zraził.
-naprawdę chcesz wiedzieć?
Kocham cię bo otwierasz się przy mnie, kocham cię za twój uśmiech, za to jak rumienisz się gdy zrobię coś zboczonego, za to jak się śmiejesz, za to, że....
Ucieszyłem go tym samym łącząc nasze usta w pocałunku.
-jestem w stanie w to uwierzyć oprócz jednego punktu.
Spojrzał na mnie pytająco
-jestem ciekaw kiedy ostatnio mnie rozśmieszyłeś.
Chłopak tylko się uśmiechnął i ponownie mnie pocałował.
Tak oto pod nocnym niebem zacząłem tworzyć nowe wspomnienia, takie do których chciałem wracać.
—————————————————————
Chryste, 797 słów.
Postanowiłam uratować te książkę od całkowitego zejścia na psy dlatego łapcie rozdzialik.
Mam nadzieję, że się spodobał❤️
*jak zawsze z góry dziękuje za gwiazdki i jeśli będą jakieś błędy spowodowane albo moją nieuwagą albo autokorektą(co zdarza mi się dość często) to proszę mnie poprawiać bo wrzucam ten rozdział trochę na szybko...i nie sprawdzałam go tak dokładnie.