Rozdział 12

4.1K 310 60
                                    

Chłopak obudził się w lekko otępiały. Miał wrażenie, jakby w jego ustach znajdowała się wata, a głowa była o wiele cięższa niż normalnie. Wolałby zamknąć oczy i ponownie zasnąć, ale zmusił się do podniesienia się do pozycji pionowej. Strasznie swędziały go kły, ale starał się to ignorować. Przerzucił nogi przez brzeg łóżka i rozejrzał się ciekawy po pomieszczeniu. Było tu raczej pustawo i nie było nic poza nijaką podłogą, białymi ścianami i metalowym stolikiem. Gdy jego wzrok padł na dwie książki, zaczęły wracać do niego wszystkie wspomnienia. Najwyraźniej pod wpływem emocji postanowił poddać się tajemniczemu zabiegowi, który wykonał na nim sam Hogwart. Chcąc poznać wynik eksperymentu, spojrzał na swoje prawe przedramię. Z początku nie dostrzegał nic, ale gdy poruszył ręką, pod pewnym kątem widać było około dziesięciocentymetrową, idealnie prostą bliznę. Chciało mu się lekko śmiać, gdy pomyślał o lekkim komizmie sytuacji. Każde z jego przedramion zostało oznaczone w inny sposób. Na jednym blizna i bransoletka, a na drugim czarna róża.

Spojrzał na swój Mroczny Znak z lekką sympatią. Może twórca róży stwarzał Lilianowi wiele kłopotów, ale sam symbol raczej mu przypasował. Do po rytuale, w którym ofiarował dobrowolnie trochę swojej krwi, Czarny Pan zaczął traktować go inaczej. Nie był już więźniem w rezydencji, a bardziej kimś w rodzaju gościa. Został dopuszczony do spotkań śmierciożerców, choć dopiero wtedy, gdy opanował swoją animagiczną formę. Nagini była nieobecna, ponieważ wyruszyła na poszukiwania zgodnego partnera dla siebie, więc był to idealny moment. Sam znak nastolatek otrzymał, gdy powiadomił Voldemorta, że udaje się do Hogwartu. Mężczyzna chciał zachować kontakt w szkole, bez narażanie się na zdemaskowanie zawodnymi środkami komunikacji. Gdy Snape padł na kolano i ofiarował swoje przedramię, spodziewał się ujrzeć satysfakcję na twarzy swojego dawnego wroga. Zamiast tego otrzymał zmarszczenie brwi i widoczne wahanie. Później ręka mocno złapała go za nadgarstek i cisowe drewno wbiło się w jego skórę. Dalej pamiętał tylko ból i zaskakujący widok róży. Czarny Pan wyjaśnił mu, że z powodu swojego ojca znajdzie się pod dokładniejszą obserwacją, a zdemaskowanie nie byłoby mądrym posunięciem. Na odchodne starszy rzucił jeszcze, że wybrał różę, ponieważ ma do nich pewien sentyment.

Do dziś nie rozumiał ostatniej części, ale zaakceptował to jako coś, co jest faktem, a nie powodem do rozmyślań. Próbując wrócić na właściwy tor myśli, nastolatek spojrzał znowu na swoją nową bliznę. Wyciągnął rękę przed siebie i spróbował wydobyć z siebie trochę magi. Czerwony błysk opuścił jego rękę i gdy dotknął ściany, całym pomieszczeniem wstrząsnęło mocne tąpnięcie. Zaszokowany Lilian patrzył na ścianę, w której widniała gigantyczna dziura. Wzmocnienie zaklęcia było niesamowite. Nie mógł się doczekać tego, co uda mu się osiągnąć z tą mocą. Jedyną przeszkodą było na razie zdobycie fałszywej różdżki. Nagle w pokoju rozległo się stuknięcie. Zaskoczony szesnastolatek odwrócił się w stronę dźwięku i zobaczył jakiś patyk leżący na stoliku, którego wcześniej na pewno ta nie było. Po bliższym spojrzeniu okazało się, że było to drewno z jego dawnej różdżki. Zbyt wiele godzin spędził na jej oglądaniu, aby jej teraz nie rozpoznać. Pomagał też fakt, że czuł drobne wybrzuszenie, w miejscu, gdzie została wcześniej naruszona. I, mimo że rdzeń w środku już nie był do niego dobrany, to ostrokrzew nadal pozostawał z nim kompatybilny. Uczucie nie było tak wspaniałe, jak przy pierwszej próbie u Ollivandera to i tak cieszył się, że zachowały się chociaż niewielkie okruchy tych dobrych wspomnień.

W końcu Lilian zmusił się do wstania z łóżka. Choć wczoraj przyrzekał sobie, że zostanie tu przez całą przerwę, powinien stąd wyjść. Musiał wejść do kwater swojego ojca i spróbować zmusić go do zjedzenia czegokolwiek. Może też uprzątnąć kilka butelek. Mimo poprzedniej zdrady nie chciał, aby jego ojciec zapił się na śmierć. W końcu to rodzina, a tego nigdy się nie wybiera. Upewniwszy się, że wygląda w miarę dobrze i, że ma swoją fałszywą różdżkę, ruszył do drzwi. Otworzył je i udało mu się dojść do najbliższej ściany, zanim musiał się o nią oprzeć.

W uścisku węża - Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz