Rozdział 8

5.6K 354 402
                                    

Lilian szarpał się gwałtownie na łóżku. Jego oczy były lekko szkliste i przybrały niezdrową, fioletowawą barwę. Pot spływał po czole, a skóra stała się bardzo blada. Jego wrzaski były na tyle głośne, że miało się ochotę zakryć uszy i po prostu wyjść z pomieszczenia. Niestety Voldemort nie mógł sobie na to pozwolić. Obecnie biegał po całym pokoju i przeszukiwał wszystkie półki z eliksirami. W swoim amoku zapomniał zupełnie, że może używać magii. Proste zaklęcie accio załatwiłoby sprawę, niestety nie przyszło to do głowy spanikowanego mężczyzny. Jak na złość w jego zapasach nigdzie nie było antidotum na amortencję. Nie mógł skupić się w pełni na swoich poszukiwaniach z powodu pośpiechu i hałasu. Zirytowany odwrócił się do chłopaka i wymierzył w niego różdżką. Silencio trafiło prosto w klatkę piersiową szesnastolatka, a po chwili w pokoju zapanowała kojąca cisza. Czarny Pan potarł skronie, próbując pozbyć się bólu głowy. Musiał działać szybko inaczej Snape może oszaleć. Czekaj! Snape! Lord wyklinał swoje roztrzepanie. Pstryknął palcami, a obok niego pojawił się skrzat domowy. Nie dał stworzeniu nawet dojść do słowa, tylko od razu wydał mu polecenia;

- Udaj się do Severusa Sanpe'a, do Hogwartu i powiedz mu, że jego pan żąda antidotum na amortencję, najsilniejsze, jaki posiada. Ma go zdobyć jak najszybciej. - Gdy małe stworzonko nie ruszyło od razu z powodu szoku, mężczyzna warknął na nie - Już!

Gdy cichy dźwięk teleportacji rozległ się w pomieszczeniu, Lord od razu ruszył w stronę łóżka. Z niepokojem obserwował rozwój sytuacji. Stan Liliana najwyraźniej się pogarszał, ponieważ chłopak zaczął się okaleczać. Całe jego ramiona były w krwawych pręgach spowodowanych przez zbyt gwałtowne ruchy. Próbując uratować ciało nastolatka od dalszych obrażeń, rzucił na niego urok wiążący. Ręce przylgnęły do boków chłopaka, powstrzymując go od machania rękami. Jednak tego dnia, wszystko postanowiło iść nie tak. Jakby specjalnie na złość dla Voldemorta, magia Snape'a uznała zaklęcie za zagrożenie. Więzy puściły, a nastolatek wrócił do samookaleczenia. Drapał się po całym ciele, ale jego ruchy najbardziej skupiły się w okolicy szyi i twarzy.

Czarny Pan, widząc, co się dzieje od razu złapał szesnastolatka za nadgarstki. Nie chciał, aby ten przypadkiem uszkodził sobie oczy lub zadrapał całą twarz. I tu pojawiła się niespodzianka, mimo swojej szczupłej budowy, zielonooki był zaskakująco silny. Lord nie potrafił go utrzymać na miejscu jedynie za pomocą własnych ramion. Był zmuszony usiąść na nogach Liliana i dopiero wtedy unieruchomić ręce chłopaka nad jego głową. Ta sytuacja była lekko niezręczna i niejednoznaczna. Czerwonooki miał okazję chyba w najgorszych możliwych okolicznościach oglądać z bliska kuszące, różowe wargi. Był to bardzo grzeszny widok i gdyby nie sytuacja mężczyzna bardzo cieszyłby się ze swojej pozycji. Na szczęście z niebezpiecznych myśli wyrwał go cichy trzask rozlegający się w pokoju. Mały skrzat pojawił się tuż obok łóżka, ratując swojego Pana od bardzo złych decyzji. Ten wyrwał fiolkę z małej ręki, nie zwracając na sługę większej uwagi.

Voldemort cofnął jedną dłoń i próbował odkorkować fiolkę, ale wtedy ręce Liliana uwolniły się z uścisku. Gwałtownym ruchem kończyn uderzył w butelkę, o mały włos nie posyłając jej na podłogę. W ostatniej chwili starszy czarodziej zdołał umocnić chwyt na małym przedmiocie. Westchnął z ulgi i spojrzał z irytacją na szamoczącego pod nim nastolatka. Wtedy do głowy wpadł mu diabelski pomysł. Z uśmiechem odkorkował eliksir i wlał go do swoich ust. Pochylił się nad szesnastolatkiem i znów unieruchomił jego ręce, pociskając je do materaca. Przysunął swoje usta do warg nastolatka i w taki sposób przelał miksturę. W obawie przed wypluciem, na razie nie zrywał kontaktu, jednocześnie rozkoszując się ciepłym uczuciem. Było to bardzo miłe i wbrew sobie zaczął zatracać się w tym dziwnym odczuciu. Nieświadomie, nastolatek pod nim swoimi ruchami zaczął ocierać się o pewne specyficzne miejsce Voldemorta. Sprawiło to, że usta mężczyzny zaczęły się poruszać. W tym czasie zielone oczy odzyskiwały ostrość.

W uścisku węża - Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz