Rozdział 7

5.3K 353 134
                                    

Voldemort siedział wtedy na swoim kamiennym tronie. Był w bardzo złym humorze, ale kto mógł go winić. W myślach wyklinał wszystko. Swoich wyznawców, którzy nie potrafili wykonać prostych zadań. W ostatnim czasie przez to niemal każda misja kończyła się niepowodzeniem. Dalej był Dumbledore, który już dawno powinien znajdować się dwa metry pod ziemią. Starzec za nic nie chciał się poddać i cały czas wchodził mu w drogę. Ile razy Lord próbował się go pozbyć, ten wymykał się w jeszcze bardziej ekstrawagancki sposób? Jako ostatni na jego liście przekleństw znajdował się pewien niesławny nastolatek. W jego żyłach musiało płynąć Felix Felicis. Nie było innego realnego wytłumaczenia, w jaki sposób chłopiec przeżył tyle lat i tyle sytuacji w nienaruszonym stanie. Właśnie to irytowało Czarnego Pana i wprawiało go w okropny nastrój.

Potarł w irytacji grzbiet nosa, albo raczej miejsce, gdzie powinien on się znajdować. Kolejna rzecz, którą można zaliczyć do porażek, ale nie mógł się spodziewać niczego lepszego. Przy jego odrodzeniu jedyną dostępną osobą był Glizdogon. Ten człowiek, a raczej żałosna kreatura - ponieważ nie zasługiwał na ludzkie miano - bał się własnego cienia. Nie miał kompetencji do wykonywania prostych misji, a co dopiero do prowadzenia skomplikowanego, czarno-magicznego rytuału. Było wiadome, że coś pójdzie nie tak, choć Lord nie przewidział, że na taką skalę. Szczur popełnił tak wiele błędów, ale przynajmniej zwrócił mu ciało. Zniekształcone, szkieletowate, ale ciało. Tylko dlatego nie zabił tego stworzenia.

Jedynym pocieszeniem był fakt, że uwolnienie więźniów z Azkabanu można uznać za udany. Udało się odzyskać najwierniejszych wyznawców. I choć ich stan psychiczny nie był najlepszy, szybko stanęli oni na nogi. Inni więźniowie, którzy zrobiliby wszystko dla ucieczki z tego miejsca, także przyłączyli się do ciemnej strony, zwiększając jeszcze bardziej szeregi śmierciożerców. A Ministerstwo dodatkowo maskowało ten atak. Knot był słaby i obawiając się paniki obywateli. Minister bał się o swój własny stołek i interesowała go bardziej wygoda stanowiska niż wypełnianie swoich obowiązków. To były dobre strony, ale były też te złe. Stracił zbyt wielu ludzi w walce ze strażnikami więzienia, a sojusz z dementorami nie został zawiązany z powodu zbyt wielkich zniszczeń budynku. Stworzenia te uznawały go za swój dom i winiły Voldemorta za powstałe zniszczenia.

Ale w tej misji istniały jednak pozytywy. Nie było tak w przypadku ataku na Ministerstwo. Jego słudzy mieli tylko złapać nastolatka. Słabego chłopca, który szedł prosto w ich ręce, przerażony wizją torturowania ojca chrzestnego. Przepowiednia miała być tylko dodatkiem do tego, jak zdawać by się mogło, prostego zwycięstwa. Zamiast tego tożsamość jego bardziej wpływowych śmierciożerców została odkryta. Wybawiciel wywinął się jego rąk, a Zakon Feniksa wkroczył, aby uratować dzień. Dumbledore doprowadził także do ujawnienia powrotu Voldemorta. Choć ociężale, kraj zaczął przygotowywać się do walki, utrudniając plan prostego przejęcia magicznej Anglii.

Ale pojawił się też kolejny problem. Od czasu opętania nastolatka odczuwał coś dziwnego. Wcześniej wiedział już o niecodziennym połączeniu między nim, a Chłopcem-Który-Przeżył, co zresztą było bardzo idiotycznym tytułem. Wspólne sny, wzajemne odczuwanie potężniejszych emocji, wyczuwanie obecności drugiego, aż wreszcie więź rdzeni różdżek. To nie mogło być przypadkiem ani uchodzić za normalne. Mimo że nikt nigdy nie przeżył zaklęcia Avady Kadavry i nie można było potwierdzić tej teorii, ale Lord odrzucał tę klątwę jako powód. Ale w takim razie nic nie tłumaczyło, dlaczego po opętaniu odczuwał coś pustego w swoim umyśle. Jakby jakaś część niego nie była przy nim obecna. Nigdy się tak nie czuł, mimo że posiadał już sześć horkrusków. Poza tym po wejściu w umysł nastolatka zauważył, że jest on bardzo znajomy. Wydawało się, jakby Czarny Pan patrzył na dokładną kalkę swojej przestrzeni mentalnej. Fakt ten zaszokował go na tyle, że pozwolił się wyrzucić bez oporu z powrotem do własnego ciała. Od tego momentu zaczął intensywniej zastanawiać się nad więzią, ale nadal nie miał, żadnych tropów.

W uścisku węża - Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz