Epilog

4.8K 336 118
                                    

Ostatnia strona została zwieńczona ozdobnym napisem ~The End~. Ze zmęczonym westchnieniem Śmierć odłożyła rysik. Siedziała przez chwilę w bezruchu, patrząc na zapisane strony. Rząd równych liter odcinał się na białym papierze, napełniając go dziwną dumą. To zakończenie wydawało mu się idealne do tej książki. Zamykało wszystkie wątki i dziwne przypadkowe fakty, zawarte w pierwszych rozdziałach. Nawet nie wiedział, ile czasu spędził, zapisując wolne strony, ale uważał, że było warto. Istota powoli zamknęła książkę i odłożyła ją na stolik. Zielony, puszysty materiał na okładce dalej ją drażnił, ale teraz nie miała już ochoty wyrzucić tego przedmiotu do przepaści. Po raz ostatni przesunął ręką po niedopasowanych literach tytułu, a następnie wstał z fotela.

Podszedł do krawędzi i spojrzał w dół w bezkresną przepaść. Choć pisanie przyniosło mu satysfakcję, chciał poznać znaczenie tego prezentu. Sam temat historii uderzył trochę zbyt blisko, aby być komfortowym. Wolał nie myśleć o swojej przeszłości, uważał ją za zamknięty rozdział, a teraz z powodu tej książki, niechciane wspomnienia wracały. Lata błędów i okropnych decyzji przewijały się przed jego oczami, gdy patrzył w nicość. Tak wiele zmarnowanych okazji i istnień, które sprowadził do tego świata pośredniego. Jego szaleństwo i pogoń za niemożliwym. Był głupcem i uświadomił to sobie dostatecznie już eony temu. Dlaczego Los musiała mu jeszcze o tym przypominać?! Prychnął, gdy poczuł, że nie jest już dłużej sam. Obok niego w białych szatach stała dziewczyna. Patrzyła swoimi niebieskimi oczami z niepewnym wyrazem twarzy.

- Dlaczego dałaś mi tę książkę? - Zapytał Śmierć, odmawiając spojrzenia się w bok.

Niebieskie oczy zrobiły się na chwilę odległe, a niepewny wyraz twarzy zastąpił lekki grymas.

- Dziwnie się czuję, gdy zwracasz się do mnie, jak do kobiety. - Odpowiedziała postać neutralnym tonem.

- Nosisz tę formę od prawie trzech cykli. Trochę dziwne, gdybym inaczej cię nazwał. - Śmierć zakpiła.

Tym razem Los stała się smutna.

- Zrobiłem to, ponieważ mieliśmy współpracować. Za każdym razem, kiedy mnie widziałeś w pierwotnej formie, wydawałeś się mieć ochotę uciec lub mnie zabić. Zmiana wyglądu miała być dla ciebie ulgą, możliwością pogodzenia się z przeszłością. Ale ty zamiast tego wybrałeś ucieczkę, starając się całkowicie zignorować to, co przeżyłeś.

- Miałem pamiętać, że byłem cholerną porażką, która zafundowała nie tylko sobie, ale także własnej bratniej duszy dożywotnie wygnanie na przestrzeń między światami?! - Zapytał Śmierć, nie przejmując się tym, że wrzeszczy. Zabłąkane dusze znajdowały się daleko od nich i żadna z nich nie miała możliwości usłyszeć tej rozmowy.

- Miałeś pamiętać, że żyłeś. - Odpowiedziała cicho Los.

Śmierć zamilkła na chwilę i zdawało się, że przechodzi coś w rodzaju załamania. Po czymś, co wydawało się wiecznością, zachrypnięty głos wydusił;

- To nie było życie, tylko pasmo porażek.

- Teraz robisz się melancholijny. I nie waż mi się przerywać. - Zawołała istota, gdy Śmierć odwróciła się w jej stronę z niedowierzaniem. - Tak, podjąłeś kilka nieprzyjemnych decyzji. Tak, praktycznie pozbawiłeś mnie jakiejkolwiek radości w życiu, nawet po własnej śmierci. I po raz ostatni tak, to twoja wina, że się tu znaleźliśmy. Ale to ode mnie zależy czy będę cię za to winił, czy nie. A ja jestem ci za to wdzięczny, że znaleźliśmy się tutaj. Twoje działania połączyły nas nierozerwalnie, co nie było uwzględnione w naszych duszach. Gdybyśmy się obaj odrodzili, błąkalibyśmy się w innych żywotach, próbując uchwycić powód tęsknoty, która dosłownie pożera nas od środka. Uratowałeś nas, na dziwny i pokręcony sposób, ale to fakt.

- Przestań próbować upiększać to, że spieprzyłem po całej linii.

- To ty przestań być uparty! - Wrzasnął w końcu Los, nie mogąc utrzymać swoich emocji na wodzy. - Nie zadręczaj się tym. Utknąłeś w tym smutku i nie umiesz ruszyć dalej. Ta książka też miała nieszczęśliwe zakończenie, a mimo to postanowiłeś to zmienić. To miało ci pokazać, że jesteś panem własnego losu, jakkolwiek ironicznie brzmi to w moich ustach. Dlaczego nie znajdziesz własnego szczęścia?

- Książka to nie życie. - Odpowiedziała krótko Śmierć.

Los podniosła ręce w wyrazie irytacji i sapnęła ze złości. Choć w tym westchnieniu była także bolesna nuta. Mniejsza postać odwróciła się szybko, aby Śmierć nie mogła zobaczyć jej twarzy. Zaczęła odchodzić, a spomiędzy jego ust wyszedł niewyraźny szept;

- Po co ja w ogóle próbuję.

Nagle ręka mocno załapała go za ramię i odwróciła w stronę drugiego bytu. Czerwone jak krew oczy, patrzyły badawczo na pokrytą łzami twarz Losu. Karmazyn zdawał się błyszczeć jakąś emocją, której Los nie był w stanie rozpoznać.

- Naprawdę mnie nie winisz? - Śmierć zapytała cichym szeptem.

- Powtarzam ci to od cykli i dopiero teraz to do ciebie dotarło? Nie, nie winię cię, nigdy tego nie robiłem i nie zamierzam zacząć. Jesteś moją bratnią duszą i jakaś szalona siła zdecydowała, że powinniśmy być razem i ja się z tego cieszę. Nikt inny nie byłby w stanie za mną nadążyć, tak samo, jak nikt nie byłby w stanie się tobie przeciwstawić. Możemy być razem szczęśliwi w tym dziwnym pół-świecie, tylko musisz się wreszcie na mnie otworzyć!

Z zapartym tchem Los czekał na to, jak zareaguje Śmierć. Boleśnie powolnym ruchem wyższa istota sięgnęła do kaptura, osłaniając twarz na oko trzydziestoletniego mężczyzny. Brązowe włosy zostały schludnie zaczesane, a na skórze nie było widać typowych zmarszczek dla osoby, która tak wiele przeżyła. Młody Tom Riddle patrzył na Los swoim przeszywającym wzrokiem.

- Spróbuję, tylko proszę, wróć do mnie... Harry. - Imię zostało wypowiedziane z lekkim wahaniem.

Bez słowa długie włosy, które sięgały niemal do pasa, zaczęły opadać pasmami, znikając, zanim dotkną ziemi. U góry została tylko rozczochrana biała czupryna, która z każdą chwilą zmieniała się w swoją naturalną czerń. W niebieskich oczach pojawiły się zielone iskierki, które rozlały się na całe tęczówki, nadając im tak znajomą, jadowitą zieleń. Na końcu zmieniła się sylwetka. Ciało z drobnymi, ale jednak widocznymi, kobiecymi krągłościami, zmieniło się na męskie, bardziej dopasowane do dorosłego. Po zakończonej transformacji postać nadal pozostawała mniejsza, ale nie było już tak rażącej różnicy we wzroście.

Z pewną niepewnością Harry podszedł do przodu i delikatnie objął Śmierć, zamykając ją w luźnym uścisku. Ręce niezgrabnie wylądowały na plech zielonookiego, po czym przyciągnęły go bliżej.

- Witaj z powrotem Tom. - Wyszeptał Harry z uśmiechem.

---

Wreszcie koniec! :)

Będzie jeszcze posłowie, ale to jako moja mała spowiedź. Fabuła ostatecznie została opublikowana w całości.

Z 400 słów powstało 1000 słów

W uścisku węża - Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz