Rozdział 18

3.8K 308 90
                                    

Widząc zabójczą kobietę, wampir osunął się dość gwałtownie w tył. Niestety przy okazji tego ruchu, rozszarpał dość niefortunnie kciuk Czarnego Pana, który był lekko nabity na jego kieł. Mężczyzna od razu cofnął się, trzymając się za zraniony palec. Przez skaleczenie trochę krwi znalazło się na twarzy Liliana, a w połączeniu z jego czerwono-zielonymi oczami i krwią przeciekającą przez palce Lorda, wyglądało to niemal groteskowo. Z boku a scena na pewno nie wyglądała zbyt dobrze.

- Ty ohydna kreaturo! Zostaw mojego Pana w spokoju! - Wrzasnęła Lestrange.

Krzyk kobiety był porównywalny z głosem Banshee. Tylko że głos stworzenia niemal natychmiast zabijał ofiary. W przypadku czarnowłosej był to tylko wstęp do tortur. Jakby udowadniając to twierdzenie, Bellatrix wyciągnęła swoją różdżkę i wycelowała nią w Liliana. Kobaltowe zaklęcie poszybowało w stronę celu. Była to jedna z klątw wymyślona przez rodzinę Black. Od pokoleń jej członkowie znani byli z nienawiści do tego, co nie jest w pełni czyste, jak na przykład magiczne stworzenia. Uważali je oni za brud i robili wiele, aby wytępić je ze świata. Kobaltowe zaklęcie zostało stworzone specjalnie do niszczenia wampirów. Użyte na człowieku, może lekko go osłabi i podrażni skórę. Gdy nieumarły jednak pozwoli się nim trafić, wtedy w jednym momencie cała krew, która utrzymywała go przy życiu, wyparuje, zapewniając krótką, ale niezwykle bolesną śmierć głodową.

Szesnastolatek nie miał szans uchylić się przed nadlatującym zaklęciem. Czerwono-zielone oczy obserwowały, jak kolorowa struga, zbliża się do jego klatki piersiowej. Na szczęście Czarny Pan był na tyle przytomny, aby osłonić swojego małżonka. Złapał go w ramiona i obrócił lekko, wystawiając własne plecy jako cel. Zaklęcie uderzyło mężczyznę, a skóra wokół miejsca trafienia zapiekła nieprzyjemnie. Nie było to dla niego istotne, gdy patrzył na nastolatka bezpiecznie schowanego w swoich ramionach. Ten był całkowicie skamieniały i wyglądało to, jakby bał się poruszyć, ale żył... względnie. Zadowolony z obserwacji, wreszcie wyprostował plecy i spojrzał przez ramię na Bellatrix. Czerwone tęczówki dosłownie świeciły i obiecywały długą, bolesną i na pewno zasłużoną śmierć.

Lestrange w swoim szalonym stanie nie rozumiała powagi sytuacji. Nadal wskazywała różdżką na wampira, chcąc chronić swego Pana. Plugawe stworzenie nie miało prawa chodzić po świecie ani ranić jej mistrza. Mieli wielkie cele rządów nad Wielką Brytanią, sprawić by Czarna Magia była wolna. Cały świat miał zostać oczyszczony z brudu, a jedna mała kreatura nie zniszczy tych marzeń, kobieta nie pozwoli na to. Zabije ją, zamorduje, wypruje flaki, zniszczy.

- Bellatrix. - Powiedział gniewnym tonem Czarny Pan.

Mężczyzna wyplątał się z objęć małżonka i wstał z łóżka. Wyprostował swoje ubranie i przeczesał włosy. Nie przejmował się za bardzo krwią kapiącą z jego dłoni. Gdy był pewien, że wygląda odpowiednio, nie śpiesząc się, podszedł do swojego kłopotliwego wyznawcy. Szkarłatne oczy błyszczały żądzą mordu i były cały czas utkwione w kobiecie. Ta chyba zaczęła zdawać sobie sprawę ze swojego błędu, ponieważ niepewnie opuściła swoją różdżkę. Jej skołowane spojrzenie migotało między jej Panem, który powoli się do niej zbliżał, a wampirem, który teraz po prostu siedział na łóżku i obserwował całą sytuację. Gdy Czarny Pan znalazł się zaledwie metr od Bellatrix, wypuścił swoją magię, Przepełniona pragnieniem śmierci magia zalała przestrzeń, utrudniając kobiecie oddychanie. Niemal natychmiast padła ona na kolana i złapała obiema rękami za gardło, próbując nabrać powietrza.

Nie chcąc tak szybko kończyć zabawy, Voldemort zmusił się do uspokojenia. Magia cofnęła się, pozwalając Lestrange na zaczerpnięcie potrzebnego oddechu. Łkała ona cicho na ziemi. Wiedziała, że zasłużyła na karę, za trafienie swojego mistrza, ale chciała się tylko upewnić, że jest on bezpieczny. Ten brud nie miał prawa skrzywdzić jej mistrza. Sięgnęła ze swojej pozycji po zakrwawioną dłoń, chcąc zbadać ranę. Zanim jednak zdołała, choć się zbliżyć, jej przedramię zostało złapane w uścisku, który przypominał imadło. Czarnowłosa nawet nie zdawała sobie sprawy, że wrzeszczy, dopóki jej krzyków nie zagłuszył dźwięk pękających kości. Dyszała, próbując poradzić sobie z bólem, gdy nagle coś złapało ją za włosy i zmusiło do podniesienia się do siadu. W czasie ruchu poruszyła złapaną kończyną, przez co z jej ust wydobyło się płaczliwe kwilenie.

W uścisku węża - Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz