Rozdział 21

3.7K 303 71
                                    

- George, mój drogi chłopcze, podejdź do mnie. - Choć raczej powolnie rudowłosy zbliżył się do swojego dyrektora. - To raczej nietypowa prośba, ale chciałbym prosić cię o pewną przysługę. Widzisz pierścień na biurku? Włóż jeden ze swoich włosów do rubinu, a następnie załóż go na palec Lilianowi. To wszystko, o co proszę. Później będziesz mógł wrócić do swoich zajęć.

Gryfon niepewnie sięgnął po biżuterię i obejrzał go, zastanawiając się, do czego służy i skąd ta dziwna prośba. Niestety Severus wiedział, jakie jest jego zastosowanie.

- Ty zasrany, stary skurwielu, nawet się nie waż...! - Oczy Mistrza Eliksirów rozszerzyły się, gdy został uciszony przez silencio.

Dalej coś mówił i zaczął szarpać wiązania, ale nie był w stanie wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Po chwili namysły dyrektor rzucił to samo zaklęcie na Liliana. Choć chłopak był spokojny, wręcz nienaturalnie w takiej sytuacji, to lepiej było nie ryzykować. Starszy mężczyzna nie chciał, aby George musiał zmierzyć się z większymi niepewnościami. Już i tak czekała go decyzja, zawłaszcza, gdy w kolejnych dniach usłyszy niepokojące wiadomości i uświadomi sobie, że był po części ich sprawcą.

A jeśli o rudowłosym mowa, to właśnie surowy smutek w oczach przywódcy jasnej strony w końcu zmusił go do działania. Bez wahania wyrwał jeden ze swoich włosów i włożył go do otworu w rubinie, który zamknął się zaraz po tym. Z pierścieniem w ręku podszedł on do Liliana. Czarnowłosy wybrał ten moment, aby podnieść głowę. Uderzyło to Weasley'a jak bardzo niewzruszony był w takiej sytuacji. Wydawał się niemal zmęczony. Nie szarpał się w wiązaniach ani odsuwał, gdy pierścień przybliżał się do jego palców. Jedyne co się zmieniło po założeniu to, to, że oczy nastolatka stały się bardziej matowe.

- Widzisz mój drogi, udało ci się. - Albus powiedział, starając się zabarwić swój głos dumą i radością. - Teraz...

Mężczyzna nie zdołał dokończyć tego zdania. W powietrzu nagle rozbrzmiał okropny hałas. Brzmiało to, jak setki nakładających się na siebie dźwięków wysokiej tonacji. Było na tyle głośno, że po zakończeniu zebranym nadal dzwoniło w uszach. Ale mimo swojego oszołomienia, Albus zdołał zorientować się, co było źródłem tego dźwięku. Patrzył on w szoku na Liliana, który jakby nigdy nic podnosił się z ziemi. Nie wiadomo, nawet kiedy udało mu się zrzucić magiczne wiązania. Otrzepał on swoje szaty, a następnie rzucił czymś na biuro dyrektora. Przedmiot nie zdołał zatrzymać się na blacie i poleciał dalej na podłogę, ale to wystarczyło, aby to zidentyfikować. Z pierścienia małżeństw pozostały tylko spalone zgliszcza. Na palcu szesnastolatka w miejscu, gdzie wcześniej znajdował się artefakt, widać było teraz głębokie poparzenie, ale ten zdawał się tym nie przejmować. Zamiast tego patrzył morderczym wzrokiem na Albusa.

- Ile razy mam ci powtarzać stary dziadzie, że tego nie zrobię?! Nie mam zamiaru brać udziału w twoich planach i durnych gierkach! Przestań próbować wtrącać się w moje życie i grać jakiegoś pierdolonego boga! Jesteś zasranym dyrektorem i się tego trzymaj!

Dyrektor jakoś zdołał wyrwać się ze swojego oszołomienia i uniósł swoją różdżkę, próbując ogłuszyć Liliana. Ten zdołał ominąć zaklęcia, przy okazji zbliżając się do swojego ojca. Jednym ruchem ręki uwolnił Mistrza Eliksirów z magicznych lin. Wampir próbował wymyślić jakiekolwiek wyjście z tej sytuacji, ale do głowy przychodziła mu tylko ucieczka przez drzwi za nimi, co było niewykonalne. Jakby słysząc jego myśli, Albus aktywował osłony wokół pomieszczenia, uniemożliwiając komukolwiek wyjście.

- Przykro mi, ale niestety nie mogę pozwolić wam odejść. Nie jestem dumny z tego, co mam zamiar zrobić, ale nie pozwolę Voldemortowi wygrać. Teraz liczy się tylko Większe Dobro.

W uścisku węża - Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz