Po dwóch miesiącach oferuje wam mini-rozdział, bo nie wiem, kiedy napiszę następny. Obiecuję wam, że skończę tę książkę (przydałoby się XD), kiedy odzyskam motywację. To że jest to mini-rozdział nie oznacza, że jest mało ważny – wręcz przeciwnie. Jest przełomem w życiu naszej bohaterki ;)
Rozdział dedykuję Szmaragdowe_Futro,
której go zawdzięczacie 💜Lucjusz go okłamał.
Nie było to dla niego zbyt wielkim zaskoczeniem, ale wciąż wywoływało pewną gorycz. Lucjusz był jego wieloletnim przyjacielem – za czasów, kiedy chodzili jeszcze razem do Hogwartu i w latach, które poświęcił Czarnemu Panu. Po przejrzeniu na oczy, staniu się podwójnym szpiegiem, Severus wciąż widział w Malfoyu przyjaciela. Nawet jeżeli dalej pądążał za Voldemortem, dalej zachowywał się jak dupek i sprawiał Severusowi kłopoty.
Po tym, jak zdrada Severusa została ujawniona i Malfoy sam stał się podwójnym szpiegiem, Mistrz Eliksirów nie był pewien, czy może zaufać mu w tej sprawie. Lecz zapomniał, że chociaż Lucjusz nie był najlepszym przyjacielem, tak naprawdę był wspaniałym ojcem i mężem. W głębi duszy był dobrym człowiekiem.
Historia, którą pokazała mu Mavelle tylko to potwierdziła. Odebrał dziecko okrutnej matce, dał mu schronienie. Jednak Severus wciąż nie mógł zrozumieć, jaki miał powód, by kłamać. Dlaczego opowiedział mu inną, jak się okazuje, nieprawdziwą historię? Czyżby mu nie ufał?
Severus był też zbyt inteligentny, by nie zauważyć, że w tym wszystkim wciąż coś nie grało. Nie znał całej prawdy. Posiadał jedynie kilka kawałków układanki i nie potrafił odnaleźć następnych. Jedyną osobą, która mogła mu w tym pomóc, była Dayton.
Jego wzrok powędrował po Wielkiej Sali i zatrzymał się na ślizgonce. Nie tknęła jedzenia, wpatrywała się intensywnie w puste miejsce obok Granger. Ku jego zaskoczeniu w tamtej chwili dołączył do nich młody Malfoy. Z uśmiechem usiadł obok gryfonki i rozpoczął rozmowę. Mavelle nie zareagowała na to w żaden sposób, natomiast Granger wydawała się nieco zbyt entuzjastyczna w towarzystwie ślizgona.
Cóż, to nie tak, że Severus nie zdawał sobie sprawy z obiektu zainteresowania Malfoya, lecz nie sądził, że będzie to odwzajemnione. Nie miał zamiaru się w to bardziej zagłębiać, chociaż był ciekawy jak zachowa się jego ojciec, gdy dotrą do niego te jakże niesamowite wiadomości.
Severus nie mógł powstrzymać złośliwego uśmiechu, wyobrażając sobie udrękę swojego przyjaciela.
Przyłapał się na tym, że wciąż zerka w stronę ślizgonki. Kątem oka zarejestrował podniesienie się Dumbledore'a, który ogłosił zbliżające się ferie Bożonarodzeniowe. Smarkacze oczywiście zaczęły wiwatować i rzucać mu triumfalne spojrzenia, jakby myśleli, że czerpie z uprzykrzania im życia przyjemność i w końcu uwolnią się od niego na jakiś czas. Nie mylili się całkowicie, ale Severus sam cieszył się, że odpocznie od nauczania bandy smarkaczy, którzy marnowali jego cenne składniki, gdy ich eliksiry wybuchały w powietrze.
Jedna osoba nie była podekscytowana wieściami o przerwie świątecznej. Mavelle Dayton wpatrywała się w Albusa Dumbledore'a, jakby oznajmił jej conajmniej, że będzie musiała odbyć szlaban z Filchem. Potem jednak, jakby coś sobie przypomniała, poderwała wzrok, by spotkać ciemne oczy Severusa. I uśmiechnęła się po raz pierwszy, odkąd pojawiła się w zasięgu wzroku naiczyciela eliksirów.
Uczta skończyła się, a ślizgonka zniknęła pośród tłumu.***
Mavelle była w dobrym humorze, gdy usiadła z Hermioną w sali eliksirów. Na chwilę zapomniała o Cynthii, ciesząc się, że spędzi więcej czasu z Severusem.
Na początku poczuła jakby Dumbledor wbił jej nóż w serce i przekręcił, jakby był kluczem w zamku. Dobrze wiedziała, że nie miała dokąd wracać. Szczególnie nie do Lucjusza, który wciąż nie odezwał się do niej, odkąd dowiedział się o jej bójce z Draconem. Wieki temu.
Lecz gdy wiwaty zaczęły cichnąć, przypomniała sobie, że ten zamek gości kogoś, z kim może spędzić ten czas.
Wzrok automatycznie powędrował w stronę kadry nauczycielskiej, a ona mimowolnie uśmiechnęła się, napotykając wzrok Severusa.
Wspomniany mężczyzna właśnie wszedł do sali, a za jego sprawą na tablicy pojawił się przepis na eliksir.
— Dzisiaj każdy z was przygotuje w parach amortencję. Ktoś przypomni czym ona jest?
Hermiona zgłosiła się do odpowiedzi, a Severus po kilku chwilach dopuścił ją do głosu. Mavelle czuła się trochę lepiej, wiedząc, że nie utrudniał już tak bardzo życia gryfonce.
— Amortencja to najsilniejszy eliksir miłosny na świecie. Jednak nie wzbudza prawdziwej miłości, powoduje tylko silne zauroczenie lub obsesję. Łatwo poznać ją po szczególnym, perłowym połysku i oparach tworzących charakterystyczne spirale. Siła amortencji zależy od długości jego przetrzymywania. Jej zapach każdy odczuwa inaczej, w zależności od tego, co go najbardziej pociąga.
Kiedy Hermiona skończyła, Mavelle zauważyła rumieniec wstępujący na jej policzki. Z ciekawości zerknęła na Malfoya, który zbyt gwałtownie odwrócił wzrok od Hermiony, gdy go na tym przyłapała.
Uśmiechnęła się złośliwie, a potem zabrała do pracy, jak nakazała jej Hermiona. Lubiła z nią pracować. Nie chodziło tylko o to, że była inteligentna i starała się jak mogła, by wykonać polecenia jak najlepiej, ale też z racji, że dobrze im się współpracowało. Nawet jeśli Mavelle popełniła jakiś błąd, Hermiona szybko pocieszała ją, że to nic takiego i cierpliwie tłumaczyła, jak wykonać daną czynność. Mavelle wiele się nauczyła, pracując z nią na eliksirach.
Może Mavelle nie znała jej, kiedy była młodsza, ale słyszała opowieści Cynthii. Obie śmiały się, kiedy Hermiona jęczała zażenowana, słysząc jaka była irytującą panną wiem-to-wszystko. Cynthia powiedziała, że Hermiona bardzo różniła się od młodszej wersji siebie.
I być może Mavelle rozumiała Malfoya. Hermiona była piękną i ciepłą osobą, chociaż czasami zgrywała surową. Patrząc na jej uśmiech, prawdopodobnie można było mieć motyle w brzuchu. U Malfoya prawdopodobnie były to ćmy, Mavelle zaśmiała się w myślach.
Przygotowując eliksir jej myśli powędrowały jednak w zupełnie innym kierunku. Cynthia. Bała się spojrzeć w jej stronę.
— Herm?
— Hmm. Co tam?
— Tęsknisz za Cynthią?
Hermiona przestała siekać składnik i uśmiechnęła się do niej smutno.
— Oczywiście, że tak. Wiem, że na to nie wygląda, ale staram się jak mogę. Nie chce wprowadzać ponurego nastroju.
Ach, więc to tak. Mavelle nie miałaby nic przeciwko temu, ale nie odezwała się o tym słowem.
— Myślisz, że przestanie się na nas gniewać?
— Cynthia... — zaczęła gryfonka, nagle odwracając wzrok — ...potrzebuje czasu. Znam ją od dawna i czasami musi ochłonąć. Nie martw się, w końcu do nas wróci.
Mavelle bardzo chciała w to wierzyć. Zastanawiała się, czy kiedyś Granger przemknęło przez myśl, że Wiggins może żywić do niej uczucia. Najgorsze było to, że nawet jeśliby wiedziała, zapewne nie potrafiłaby ich odwzajemnić. Cynthia sama mówiła, że Hermiona durzy się w Malfoyu od trzeciego roku w Howarcie.
— Gotowe!
Mavelle posłała gryfonce uśmiech, wpatrując się w eliksir wirujący w kociołku.
— To co, próbujemy? — Hermiona zarumieniła się, ale uśmiech wciąż nie znikał z jej twarzy.
— Co?
— Najpierw ja, potem ty.
Po tym dziewczyna pochyliła się nad kociołkiem i zaciągnęła zapachem Amortencji. Miała zmarszczone brwi, jakby nad czymś myślała, a potem znów wyprostowała się z błogą miną.
— I co? — zapytała Mavelle, być może trochę mając nadzieję, że wyczuła coś związanego z Cynthią.
Wtedy wszystko byłoby mniej skomplikowane. Albo i nie.
— To nie tak, że nie czułam wcześniej tego zapachu. Po prostu chciałam poczuć go jeszcze raz. Uwielbiam to robić — wyznała Hermiona, przymykając lekko powieki.
— A ten zapach to?
— Wątpię, że chcesz słuchać o tym, jakich perfum używa Malfoy i jak sam pachnie.
Mavelle autentyczne się skrzywiła, a Hermiona wybuchła śmiechem. Wskazała na kociołek.
— Twoja kolej. To twój pierwszy raz?
Mavelle skinęła głową, wahając się.
— Mówisz, że to zapach, który najbardziej nas pociąga?
Hermiona skinęła tylko głową, wciąż czekając na jej ruch. Więc ślizgonka wykonała go, pochylając się nad kotłem i pozwalając, by zapach wypełnił jej płuca.
Pierwsze co zwróciło jej uwagę, to charakterystyczny zapach książek. Zmarszczyła brwi i próbowała skupić się na czymś innym, co drażniło jej zmysł węchu. Czarna kawa.
— I jak?
Zignorowała Hermionę, gdy poczuła jeszcze coś innego. Coś tak jej znanego, że zachłysnęła się powietrzem i wszystko ułożyło się w zgodną całość. Mięta. Ktoś kto zawsze czytał książki, pił czarną kawę i pachniał miętą.
— Severus.
To drugi raz, kiedy wypowiedziała jego imię w obecności innych uczniów. Kilka osób odwróciło się w jej stronę, ale nie zwróciła na to uwagi.
Czuła się jak w transie. Wpatrywała się w przestrzeń, wciąż nie mogąc w to uwierzyć. Wtedy wzrokiem odnalazła Severusa i uderzyła w nią fala uczuć, którą do tej pory blokowała.
Hermiona wciąż stała przy jej boku, zdezorientowana.
— Mavelle?
Severus odwrócił się, a ich oczy w końcu się spotkały.
— O ja pierdole.
CZYTASZ
Kusicielka [Całość] ✓
Fanfiction(Severus x OC) „W pana przypadku samotności nie da się mierzyć we łzach. Gdyby tak było, odwodniłby się pan dawno temu" Severus - na prośbę Lucjusza - zajmuje się dziewczyną, którą ten przygarnął. Jego spokojne życie dobiega końca i wypełnia się Mav...