Roz. 34: Pożegnanie

869 77 12
                                    


    Mavelle leżała na miękkich poduszkach w Pokoju Życzeń – z głową ułożoną na kolanach Hermiony, wypłakując sobie oczy.
    —  Mav, to nie koniec świata  —  powtórzyła po raz kolejny gryfonka, delikatnie przeczesując jej białe włosy.  —  Mogło być gorzej.
    —  Tak?  —  Dziewczyna wykrztusiła, zachrypniętym od płaczu głosem.  —  Co może być gorsze...? Cała szkoła mówi o tym, że podkochuję się w nauczycielu, a on sam udaje, że nie istnieję.
    Hermiona westchnęła ciężko, a jej dłoń znieruchomiała we włosach ślizgonki.
    —  Nie możesz się tu wiecznie ukrywać, dobrze o tym wiesz. Musisz chodzić na lekcje i najlepiej porozmawiać z profesorem Snape'em.
    —  Nie potrafię mu spojrzeć w oczy!
    Mavelle pragnęła schować się w jakiejś dziurze i wyjść, dopiero gdy wszyscy zapomną o sytuacji z lekcji eliksirów. Dlaczego zawsze musiała się ośmieszać przed innymi?
    Siedziała w Pokoju Życzeń od dwóch dni, a jedyną osobą, którą widywała, była Granger, która przynosiła jej lekcje i jedzenie. Jednak jak wspomniała, Mavelle musiała w końcu opuścić swój azyl.
    Chociaż wiedziała, że zachowuje się dziecinnie, naprawdę bała zmierzyć się z resztą świata. Pokój Życzeń wydawał się jej innym wymiarem. Za kilka dni zacznie się przerwa świąteczna, więc musiała jakoś przeżyć do tego czasu. Problem leżał w tym, że nawet jeśli uczniowie znikną z Hogwartu, Severus zostanie.

***

    Wszystko było tak, jak się tego spodziewała: podążały za nią spojrzenia i szepty. Czasem słyszała śmiechy, ale może była przewrażliwiona i tak naprawdę śmiano się z czegoś innego. Miała nadzieję.
     W Wielkiej Sali jak zawsze czekała na nią Hermiona z Dracononem. Ku zdziwieniu Mavelle nie tylko gryfonka, ale i Malfoy posłał jej uśmiech, który dla odmiany nie miał w sobie ani kszty kpiny.
      —  Czego tak szczerzysz zęby  —  warknęła, od razu po zajęciu miejsca obok Hermiony. Patrzyła na chłopaka z irytacją - jej nerwy były w strzępach po wędrowaniu po korytarzach Hogwartu, który żył teraz jej wpadką.
      Uśmiech wcale nie spełzł z twarzy ślizgona, wręcz przeciwnie. Był tak szeroki, że Mavelle bez problemu mogłaby policzyć jego zęby.
      —  Masz dość dziwny gust  —  zaśmiał się, zerkając w stronę kadry nauczycielskiej i poruszając sugestywnie brwiami.
      Zanim Mavelle zdążyła jakkolwiek zareagować, Hermiona podniosła się i przywaliła Malfoyowi książką po głowie.
      —  Umawialiśmy się, że masz sobie z tego nie żartować! Jesteś wredny!
      Dracon jęknął, ale zaraz potem zaczął poprawiać swoją fryzurę, wciąż w dobrym humorze.
      —  I tak mnie kochasz.
      Hermiona zamarła i w ciągu sekundy odwróciła się w stronę ślizgonki. Patrzyła na nią z przerażeniem, wstrzymując oddech.
      —  Chyba za lekko oberwał. Przyłóż mu jeszcze raz  —  skwitowała Mavelle, upijając trochę soku z pobliskiej szklanki.
      —  Hej, to moje!  —  zaczął Dracon, ale było już za późno.
      Mavelle wystawiła mu język i wypiła wszystko duszkiem.
      — Wiedziałaś?!
      Przeniosła wzrok na Hermionę, która wciąż stała, zagubiona i zszokowana.
      —  Zobaczyłam jak trzymacie się za ręce pod stołem, kiedy wchodziłam do Wielkiej Sali.
      Granger spurpurowiała, ale Dracon wyglądał na bardzo dumnego z siebie. Wiedziała, że prędzej czy później uda im się zostać parą. Wcześniej zastanawiała się tylko kiedy.
      Hermiona w końcu opadła na swoje miejsce, a Mavelle mogła posłać jej tylko szczery uśmiech.
      —  To kiedy ślub?
      Hermiona zakrztusiła się powietrzem. Mavelle podążyła w ślady Dracona, zanoszác się śmiechem i tym razem sama oberwała księgą.

     ***

     Kiedy Hermiona przyszła się pożegnać w dzień przed powrotem do domu, Mavelle trzymała ją w objęciach trochę zbyt długo. Gryfonka zaśmiała się i delikatnie wyplątała z uścisku.
     —  Mav, wyjeżdżam na kilka tygodni, nie lat. To nie tak, że już nigdy się nie zobaczymy.
     —  Ale i tak będę tęsknić  —  wymamrotała Mavelle, czując się dziwnie z myślą o przebywaniu w prawie pustym zamku.
     Hermiona nie skomentowała, jej twarz rozpromienił tylko ciepły uśmiech. Otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale przerwał jej krzyk.
     —  Hermiona! Mav!
     Kilka sekund później, Mavelle poczuła jak ktoś przytula je obie, mocno.
    —  Przepraszam. Nie powinnam was zostawiać.
    Cynthia. Mavelle rozluźniła się, znów tonąc w cieple. Kiedy Cynthia się odsunęła, ślizgonka zadrżała, czując jak zimno powraca, by ogarnąć jej ciało.
    Nie była przyzwyczajona do czułości, ale kiedy jej zaznała, nie mogła przestać jej szukać. Przez ostatnie tygodnie przebywała z Hermioną; przytulając ją, trzymając jej dłoń lub po prostu siedząc blisko niej i układając głowę na jej ramieniu. Gryfonka tak jak wcześniej, nie komentowała jej dziwnej zmiany zachowania i pozwalała jej na tę bliskość.
    Mavelle zastanawiała się jak wytrzyma w tym zimnym zamku bez jej towarzystwa i ciepła.
    Do rzeczywistości przywrócił ją szloch Cynthii. Hermiona miała rację, Wiggins potrzebowała tylko czasu, by ochłonąć. Wróciła.
    —  Nie mam prawa, by decydować z kim możesz się zadawać Herm. Przepraszam...
    —  Już dobrze  —  uśmiechnęła się Granger, odwzajemniając uścisk.  —  Tęskniłyśmy.
    Od jutra, Mavelle będzie tęsknić za nimi sama. Ta myśl sprawiła, że bez chwili namysłu objęła je obie. Jej przyjaciółki.
    Potem przypomniała sobie, że straci je obie i zaczęła nienawidzić swojego przeznaczenia.
    Kilka dni później pukała już do znajomych drzwi w lochach, czując mrożący krew w żyłach strach.

Kusicielka [Całość] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz