Rozdział 1: Początek

1.4K 62 0
                                    

     Beztroskie życie, którym Severus upajał się przez ostatnie trzy miesiące miało dobiec końca wraz z nagłą prośbą Lucjusza Malfoya.
     Właśnie tyle czasu minęło odkąd Czarny Pan odkrył zdradę nauczyciela eliksirów i wydał na niego wyrok śmierci. Mężczyzna nie pamiętał jakim cudem mu się to udało, ale w pewnym momencie zdołał aportować się pod bramę Hogwartu. Resztką sił wysłał do Poppy Patronusa. Był ledwo żywy, co było zasługą Belli, która wręcz uwielbiała wykonywać rozkazy swego pana w specyficzny sposób. Zamiast zabić od razu, torturowała Tego, Który Zdradził przez wiele godzin. A on miał nadzieję, że w momencie, gdy do Czarnego Pana dotrą wieści, iż zdołał uciec, Bellatrix słono za to zapłaci.
     W porównaniu do tamtych wydarzeń, życie Mistrza Eliksirów naprawdę stało się beztroskie. O ile można było nazwać w ten sposób codzienne egzystowanie pośród bandy dzieciaków z ograniczonym zasobem wiedzy. W dodatku była też reszta kadry nauczycielskiej, która albo go irytowała, albo doprowadzała do szału – w tej kwestii również nie wiele uległo zmianie.
     Jednak mógł tolerować to jakże intrygujące towarzystwo, jeżeli wiązało się to z brakiem konieczności uczęszczania na spotkania organizowane przez Voldemorta. W każdym razie nie miał większego wyboru – musiał pozostać w Hogwarcie, bowiem przekraczając jego granice w czasie roku szkolnego, Severus bez wątpienia wydałby się na śmierć. Tym razem dobrowolnie. Mimo wszystko życie miało jeszcze dla niego jakieś znaczenie.
     Popełnił jeden głupi błąd, tym samym pozbawiając Zakonu jedynego szpiega w zastępach wroga. Dumbledore powiadomił o tym jego członków, dopiero gdy czarnowłosy mógł bez żadnych przeciwwskazań opuścić skrzydło szpitalne.
     Nigdy wcześniej nie byli tak świadomi ewentualnej porażki niż wówczas. Bez skrupułów wyładowali swoje żale na byłym Śmierciożercy, nie szczędząc mu słów, by później popaść w histerię, przerwaną dopiero przez samo jej źródło. Zimny, pełny jadu głos i jego właściciel przywrócił im zdrowy rozsądek. Pomimo tego jeszcze długo nie potrafili przywołać uśmiechu na zastygłe w przestrachu twarze.
     Lecz niedługo potem Lucjusz stał się najbardziej zaufanym sługą Czarnego Pana i zaraz po oficjalnym zdobyciu tego tytułu odwiedził swojego "kolegę po fachu", aby poinformować go, że jest po stronie Zakonu. Początkowo Severus nie chciał w to wierzyć, tak jak Albus, który oczywiście został o tym poinformowany przez swojego pracownika. Dopiero gdy wciąż zarzekający się arystokrata zgodził się na "przesłuchanie" pod wpływem Veritaserum, a następnie zaczął zdawać wyczerpujące raporty ze spotkań, dyrektor uznał go za godnego zaufania. Ten nie czuł się jednak urażony tą początkową podejrzliwością, zapewniając, że dobrze rozumie ich obawy – nie mogli pozwolić sobie na kolejny błąd.
     Jednak kiedy pojawił się późnym wieczorem w jego kominku, Severus podświadomie czuł, że o to właśnie zbliża się koniec jego sielanki.
     —  Dlaczego to muszę być ja?
     Usłyszał ciężkie westchnienie Lucjusza.
     —  Słuchaj, Sev. Zdaję sobie sprawę, o jak wiele cię proszę. W tej kwestii jednak mogę zaufać tylko tobie.
     Malfoy zaśmiał się, widząc grymas wykrzywiający twarz jego przyjaciela - nie spodziewał się po nim innej reakcji. Już dawno uodpornił się na jego "uroczy" sposób bycia i te miny nie robiły już na nim wrażenia - no, może trochę go bawiły. Wiedział, że Snape po okazaniu tego, jak bardzo nie podoba mu się ten pomysł, zgodzi się, widząc jakie to dla niego ważne. Jedyne, czego nie mógł powiedzieć o tym człowieku to to, że był kiepskim przyjacielem.
     —  Nadal uważam, że popełniasz błąd.
     Zignorował to, zapobiegając w ten sposób dalszym próbom jakie podejmował nauczyciel, aby uchronić swoje niedawno odzyskane życie prywatne.
     —  Pojawi się tu za niecałą godzinę, więc masz trochę czasu, by przygotować się psychicznie.
     Severus nie mógł nie zauważyć drgających w rozbawieniu kącików ust mężczyzny, co uznał za niezwykle niepokojący objaw.
     —  Co masz na myśli?
     Ale Lucjusz prawie zniknął już w magicznych płomieniach kominka, a Mistrz Eliksirów usłyszał tylko głośne:
     —  Powodzenia!
     Gdy połączenie zostało przerwane, salon znów wydał się pusty i zdecydowanie zbyt cichy. I choć podczas roku szkolnego narzekał na hałas, jaki wytwarzali uczniowie, to przyzwyczaił się do niego i gdy wreszcie wrócił na Spinner's End poczuł się dziwnie... bezużyteczny.

     Przez pierwsze dni nie mógł wymyślić dla siebie zajęcia i bywał w okolicach, które zapamiętał z dzieciństwa. Nigdy nie podejrzewał się o taki sentymentalizm - wolał tłumaczyć sobie, że robi to jedynie z braku zajęcia. Opuszczone domostwa, zarośnięte ścieżki i dawne kryjówki - wszystko to przypominało Severusowi o tym, że dawne czasy minęły i nigdy nie powrócą.
     Sam nie wiedział, czy to z korzyścią dla niego, bowiem niektóre zakątki przywoływały wspomnienia zbyt bolesne, by mógł przebywać w nich dłużej niż to absolutnie konieczne. Za to zapuszczał się w dzikie ostępy lub na łąki, by odnaleźć miejsca, gdzie niegdyś ćwiczył. W tamtym okresie nauczył się już, żeby nie wspominać o magii przy ojcu, a co dopiero praktykować ją pod jego nosem.
     W następnych dniach odwiedzał sklepy, których liczba zastraszająco się zwiększyła podczas jego nieobecności. Sam nie wiedział, czego w nich szuka: była to mugolska część Londynu, a on niczego nie potrzebował od jej mieszkańców. Lecz teraz, po tak długim czasie, nie miało to już dla niego znaczenia i chodził po ulicy, nie martwiąc się, iż ktoś go rozpozna.
     Jakież więc było zdziwienie Severusa, gdy zauważył, jak oczy jakiejś starszej kobiety zajaśniały na jego widok. Zapewne wracała do domu, dźwigając ciężkie torby, nieco przygarbiona i na pewno zmęczona. Wydała mu się o wiele młodsza, kiedy podbiegła bliżej i zanim zdążył w jakikolwiek sposób zareagować, objęła go. Mało brakowało, a zaczęłaby głaskać jego policzek, jakby witając ukochane dziecko. Opiekun Slytherinu nie przyzwyczajony do takiej bliskości i wylewności, delikatnie acz stanowczo odepchnął od siebie kobietę. W żaden sposób nie okazała swojego zranienia. Wręcz przeciwnie, roześmiała się z serdecznością, próbując odegnać łzy wzruszenia, co na dłuższą chwilę zbiło mężczyznę z tropu.
     —  Nic się nie zmieniłeś, dziecko! Nic a nic!
     Przez chwilę miał ochotę posłać kobiecinie firmowe spojrzenie naczelnego postrachu Hogwartu, ale wystarczyło, żeby dokładniej przyjrzał się rozpromienionej twarzy i cała irytacja natychmiast wyparowała. Rozpoznał te iskrzące się, błękitne oczy i sposób w jaki układały się wąskie usta, podczas śmiechu. Poczuł się tak, jakby ktoś właśnie zdjął z jego barków potężny ciężar i pierwszy raz od bardzo dawna rozluźnił się w obecności człowieka.
     Kobieta wychwyciła tę małą, zdawałoby się, nic nie znaczącą zmianę w jego postawie i to jak jego twarz nagle złagodniała, przez co znowu wydało jej się, że ma styczność z tym małym, zabawnym chłopcem z sąsiedztwa, który zawsze zachowywał się jak starzec uwięziony w ciele dziecka.
     —   Ty także, Martho. Nadal jesteś tak samo energiczna jak trzy dekady temu.
     Z nieukrywanym rozbawieniem przypatrywał się jak rozdarta zastanawia się, czy ma się obrazić za nawiązanie do jej wieku, czy też roześmiać.
     —  No wiesz co?  —  Udała naburmuszoną, a po chwili posłała mu złośliwe spojrzenie.  —  A ty wciąż zachowujesz się jak nudziarz, Severusie!
     Pokręcił głową, jakby ubolewając nad dziecinnością osobowością. W duchu jednak cieszył się z tego spotkania po latach i faktu, że pamiętała jego imię.
     Pomógł jej z zakupami i okazało się, że nadal mieszka w tym samym domu, wcale nie tak daleko od Severusa. Zaprosiła go na herbatę i choć wymigiwał się brakiem czasu od razu go przejrzała.
     —  Oboje dobrze wiemy, że tak naprawdę umierasz z nudów!
     Cóż, to nie była do końca prawda. Do późna czytywał stare księgi, których przewertowanie zawsze odkładał na późniejszy termin, uzupełniał zapasy lub przygotowywał się na nowy rok szkolny. Jednak spędził z nią całkiem miłe popołudnie i od tamtego czasu zaglądał do niej, by nie czuła się samotnie. Był też ciekawy, co działo się podczas jego nieobecności. A działo się naprawdę wiele.
     Musiał wyglądać naprawdę głupio, kiedy Martha oznajmiła, że wyszła za mąż, bo śmiała się głośno i zdecydowanie zbyt długo, co ugodziło w jego męską dumę, za co potem go przeprosiła. Co jak co, ale nadal był przewrażliwiony na tym punkcie - a Martha nadal uważała, że to urocze. Lecz zdawała sobie sprawę, że gdyby powiedziała to głośno, zapewne by ją ukatrupił.
    Jednak Severus musiał przyznać przed samym sobą, że nawet nie przyszło mu do głowy, iż ta zwariowana blondynka, którą znał jako dzieciak mogłaby się ustatkować.
     Przy pożegnaniu zapewniła, że niedługo pozna Colina – gdy tylko ten wróci z pracy.
     —  Ostatnio mają tam istne urwanie głowy!  —  wyjaśniła, machając dłonią.
     Teraz, gdy Lucjusz znów mieszał go do swoich problemów, musiał zawiadomić o tym dyrektora. Jak to mówią: z deszczu pod rynnę.

Kusicielka [Całość] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz