— Hejo.
Kilka sekund później Dracon siedział już obok niej z tym swoim irytującym uśmieszkiem. Rzucił okiem na zmasakrowane jabłko, jedynie unosząc w zaskoczeniu brwi.
— Co ty tu robisz, Malfoy?!
To Cynthia podniosła głos, widocznie niezadowolona nagłym towarzystwem ślizgona.
Jednak ten mało przejmował się opinią wzburzonej gryfonki, sięgając po jedno z czerwonych jabłek. Dopiero po wgryzieniu się w jego miąższ, wzruszył ramionami.
— To ona mnie zaprosiła.
Mavelle nie musiała go widzieć, by wiedzieć, że wskazał na nią kciukiem, wielce zadowolony z siebie. Miała wielką ochotę zamordować Malfoya, żeby raz na zawsze pozbyć się problemów, jakich jej przysparzał.
Jak się spodziewała, obie dziewczyny natychmiastowo zwróciły na nią spojrzenia.
— Że co ty zrobiłaś?! — Cynthia była coraz bliżej ataku furii. Nie wyglało to zbyt kolorowo.
— Malfoy łże.
Wspomnianiany złapał się teatralnie za serce i spojrzał na Mavelle z udawaną rozpaczą.
— Jak możesz, moja najdroższa przyjaciółko! Łamiesz me serce!
Ślizgonka przewróciła oczami.
— Z tego, co słyszałam jest z kamienia, więc to mało prawdopodobne — odparła.
Malfoy znowu ją zignorował.
— Tak czy inaczej, będziecie mnie częściej widywać, skoro doszliśmy z białowłosą do porozumienia.
Mavelle już miała odwarknąć mu, żeby jej tak nie nazywał, ale Cynthia uderzyła mocno dłonią w stół, prawie rozlewając sok ślizgonki.
— Chodzi o to, Malfoy, że nie jesteś tu przez nikogo mile widziany! — Odwróciła się w stronę Granger. — Prawda, Herm?
Jednak wcale nie otrzymała poparcia, jakiego oczekiwała. Gryfonka wpatrywała się w znudzonego Dracona, jakby świata poza nim nie widziała. Słysząc swoje imię, zerknęła jedynie kątem oka na swoją przyjaciółkę.
— Hm? Mówiłaś coś?
Na twarzy Cynthii odmalował się grymas zranienia. Chwilę zajęło nim odgoniła zdradzieckie łzy w kącikach oczu i wściekłość znów przysłoniła rysy jej twarzy.
Zerwała się ze swojego miejsca, zbierjąc wszystkie swoje rzeczy.
— Świetnie! Bawcie się dobrze, ale beze mnie!
— Cynthia? — zaczęła Hermiona, zdezorientowana dziwnym zachowaniem gryfonki.
Ale Cynthia wystrzeliła w stronę wyjścia z Wielkiej Sali niczym strzała ognia.
Mavelle była szybsza od Granger i pierwsza podniosła się na równe nogi.
— Pobiegnę za nią.
Odchodząc, Mavelle usłyszała tylko beznamiętny ton Malfoya.
— Piękną mamy dziś pogodę, czyż nie?***
— Wiggins!
Mavelle biegła za ognistym warkoczem, kołyszącym się w powietrzu, chociaż już brakowało jej tchu. Poczuła ulgę, gdy po jakimś czasie Cynthia, widocznie też mając dość, zatrzymała się, ciężko dysząc.
Zachowywały się niczym dzieci, goniąc się przez pół zamku, jakby bawiły się w berka. Jednak to nie miało nic wspólnego z zabawą.
Wreszcie, kiedy obie mogły swobodnie oddychać, Cynthia przeniosła swoje spojrzenie na ślizgonkę. W jej oczach tliły się iskry furii.
— Dlaczego mu na to pozwalasz?! Mavelle, on złamie jej serce!
Mavelle zrobiłaby wszystko, byle tylko nie patrzeć na dziewczynę, wiedząc, że pod złością skryty był głęboki smutek i strach.
— Nie zrobi tego, nie na mojej warcie — odpowiedziała w końcu ślizgonka. — Zresztą, zrozumiałabyś, gdybyś sama go widziała. On ją kocha, jestem tego pewna! Przyrzekł mi, że nigdy jej nie skrzywdzi.
— To Malfoy! Tylko głupiec mógłby mu uwierzyć! — krzyknęła, wymachując dłońmi. Była niczym sztorm, atakując Mavelle bez litości. — Czasami mam wrażenie, że naprawdę do ciebie nie dociera, że Malfoy jest dupkiem i nigdy się nie zmieni!
— Jeżeli nie ufasz jemu, zaufaj chociaż mnie! — odparła Mavelle.
— Może rzeczywiście powinniście się trzymać razem. Nie przejmuje się konsekwencjami i zawsze powoduje kłopoty. Zupełnie tak, jak ty!
Słowa te były niczym sztylety wycelowane prosto w serce Mavelle. Jednak tak szybko jak pojawił się psychiczny ból, tak szybko zniknął. Zastąpiła go wściekłość, bo żeby chronić się przed następnym zranieniem, należało atakować, ranić samemu. Tak, jak wpoił jej ojciec. Słowa wydarły się spomiędzy jej warg, głośne, ostre i właściwe, tak aby uderzyć w słaby punkt.
— Kto tu jest głupcem!? To przecież ty nigdy nie wyznałaś Hermionie uczuć, kiedy sama krytykowałaś mnie! Jesteś hipokrytką! Nie zasługujesz na nią!
Cynthia ruszyła gwałtownym krokiem na Mavelle, a ślizgonka już przygotowywała się na wszystko. Na więcej krzyków, wyzwisk i wylewanych żalów. Wszystko tylko nie na wymierzony policzek.
Potem Wiggins wyminęła ślizgonkę, na pożegnanie potrącając ją jeszcze ramieniem.
I odeszła.
I chociaż Mavelle wciąż piekło po uderzeniu, najbardziej bolało ją spojrzenie Cynthii.
Pełne wzgardy i nienawiści.
CZYTASZ
Kusicielka [Całość] ✓
Fiksi Penggemar(Severus x OC) „W pana przypadku samotności nie da się mierzyć we łzach. Gdyby tak było, odwodniłby się pan dawno temu" Severus - na prośbę Lucjusza - zajmuje się dziewczyną, którą ten przygarnął. Jego spokojne życie dobiega końca i wypełnia się Mav...